2012/10/13

{Oneshot} Stranger - Ziall


D:
Zacznę od tego, że dzisiejszy dzień jest dniem żałoby, ponieważ zakończył się żywot długopisu, którym nabazgrałam w moim magicznym zeszycie Torn, HWY i połowę SOWK. Spoczywaj w pokoju (no w sumie to w moim piórniku) [*]
Ale przechodząc do naprawdę istotnych spraw…
Wrzucam tłumaczenie oneshota Zialla, który jest niesamowity (i oneshot, i Ziall; co dziś ze mną?) i… i to chyba wszystko. Um… zapraszam do czytania(?)
O informowanie proście w komentarzach.
Pytania tutaj i tutaj (nawet, jeśli nie macie pytań, to możecie napisać, bo nie mam co robić :D).
Dziękuję za wszystko, jesteście wielkie i Was uwielbiam xx




Dziś niósł w ręce otwarty zeszyt – żarliwie czytał to, co nabazgrał na tych wszystkich stronach. Klasówka? Egzamin? Nie mogłem się upewnić. Ale biorąc pod uwagę sposób, w jaki jego język wysuwał się spomiędzy jego małych, różowych warg i tego, jak jego lazurowe oczy całkowicie skupiały się na notatkach przed nim, musiało to być coś ważnego.
Ciche burczenie silnika autobusu blaknęło w tle – pozornie bardziej i bardziej, gdy kontynuowałem obserwowanie go.

Codziennie widziałem go w autobusie, w drodze na mój uniwersytet. Zawsze był ubrany w swój mundurek szkolny - białą koszulę i parę szarych spodni - niosąc plecak, który nigdy nie wydawał się zbyt pełny. Jego koszula była czyściutka w poniedziałki, świeżo wyprasowana i wyprana i stopniowo bardziej pognieciona we wtorki i środy. W czwartki przebierał się w świeżą, więc jego mundurek znów wyglądał jak nowy. W piątki miał ze sobą gitarę, przewieszoną przez ramię, gdy wchodził do autobusu. Pozwalał jej ześliznąć się na ziemię, gdy zajmował miejsce naprzeciw mnie i układał instrument bezpiecznie między swoimi nogami. Gdy już wygodnie się usadowił, wyjmował swojego iPoda i słuchał muzyki przez resztę drogi.
To było słodkie – sposób, w jaki kiwał głową do rytmu i pozwalał sobie się ponieść; czasami wykonywał również małe ruchy. A ja? Po prostu patrzyłem na niego każdego dnia, ponieważ było w nim coś urzekającego, czego nie mogłem dokładnie określić.

Ale dziś się uczył, nie potrafiłem sobie przypomnieć ostatniego czasu, kiedy robił coś innego, zamiast słuchać muzyki, więc był to dla mnie nowy widok.

Czasami nasze spojrzenia się spotykały. Podnosił wzrok z nad tego, cokolwiek robił i przez ułamek sekundy trwał błysk czegoś. Nie było wątpliwości, że oboje wiedzieliśmy.
Ale mimo wszystko byliśmy sobie całkowicie obcy. Nigdy nie rozmawialiśmy. Nie znaliśmy swoich imion.

-

Dziś do swojej białej koszuli i szarych spodni miał ubrany granatowy kardigan. Przywdziawszy swoje białe słuchawki Beat Dr. Dre na potargane, blond włosy, kiwał się w rytm muzyki tak, jak tylko był w stanie na swoim siedzeniu, nie przejmując się całym światem.
Był dość piękny… ze swoimi złotymi włosami i czysto niebieskimi oczami, gładką, bladą skórą i delikatnymi rysami. Może ‘dość’ było niedopowiedzeniem. Jego wygląd zapierał dech w piersiach i może dlatego, że był blady, jego skóra przybierała różanego rumieńca. Pasowało mu to – dodawało mu do jego młodocianego, delikatnego, dziecięcego wyglądu. Nigdy wcześniej nie stałem obok niego, ponieważ zawsze wchodził do autobusu po mnie i wychodził przede mną, ale z tego, co widziałem, był mały, jak na swój wiek i bardzo zgrabny. Więc był dość piękny, w tym swoim uroczym i nieco niezręcznym, choć słodkim sposobie bycia.
Był czwartek, więc zmienił białą koszulę, którą nosił przez ostatnie trzy dni, na świeżą.
Autobus minął róg ulicy i był już prawie na jego przystanku. Przystanek znajdował się blok od jego szkoły – prywatnej, drugorzędnej szkoły dla nastolatków z bogatych rodzin. Szkoła miała bardzo dobrą w akademikach reputację i naprawdę nie domyśliłbyś się, że chłopak z autobusu do niej uczęszcza, obserwując jego zachowanie – jego przywiązanie do słuchawek i miłość do muzyki. Nigdy nie nosił ze sobą książek, a nie wyglądało, by w jego plecaku takowe się znajdowały. Widziałem go wyjmującego coś do czytania po raz pierwszy kilka dni temu.
A siedziałem naprzeciw niego każdego tygodnia już od miesięcy.
Wstał, przygładzając zagniecenia na koszuli i poprawiając słuchawki oraz kilka kosmyków swoich blond włosów, które odstawały w różnych kierunkach. Niespodzianką było, gdy autobus szarpnął na przystanku, rzucając wszystkimi, którzy stali i jakimś sposobem znalazłem się w nieprawdopodobnej sytuacji.
Byliśmy blisko – bliżej, niż kiedykolwiek wcześniej. Nasze twarze znajdowały się w odległości mniejszej, niż dwa cale i jego niebieskie oczy wpatrywały się w moje ciemne, jakbyśmy wymieniali rytm naszych myśli. Ręką przytrzymał się na moim ramieniu w akcie paniki, a jego kolano znalazło się między moimi nogami, by utrzymać się od upadnięcia dalej (gdyby upadł dalej…). W tej krótkiej chwili nasze oddechy się zmieszały, mój puls podskoczył do niemożliwych granic, komunikowaliśmy się bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej, w ciszy, bez żadnych słów. Mogłem niemal poczuć jego skórę na mojej, gdy jego głowa przysunęła się bliżej i przez sekundę czułem, że oboje chcieliśmy…
Ale odsunął się jednym, szybkim ruchem, potykając się o swoje stopy, ale utrzymując równowagę. Niezręcznie poprawił pasek plecaka, a jego twarz pokrył ładny odcień różu, gdy wyjąkał przeprosiny.
- P-przepraszam – powiedział. To był pierwszy raz, kiedy usłyszałem jego głos. Byłem zbyt zaskoczony, by odpowiedzieć.
Musiał odebrać brak mojej odpowiedzi jako zły znak. Nie mogąc patrzeć mi w oczy, spuścił wzrok i złapał za pasek swojego plecaka, przygryzając wargę i kiwając do mnie głową. Po tym zniknął.

W tej krótkiej chwili interakcji, wydawało się, że jakiś rodzaj magicznego czasu się zakończył.
Czasu, który umieścił między nami barierę, która był tam zawsze obecna, aż do teraz, gdy… zniknęła, ot tak.
Znasz to uczucie, kiedy coś, na czym zawsze ci zależało – jak siatka bezpieczeństwa – zostaje ci odebrane?
Ta zmiana wydawała się niebezpieczna, ale jednocześnie dobra, jakby była to część naturalnej kolei rzeczy, jakby była to rzecz oczywista.

-

Znów padało.
Właśnie wyszedłem ze spotkania w kawiarni z moimi kolegami z klasy w sprawie projektu grupowego. Nadchodziła wiosna, ale nadal było mroźnie, gdy kosmyki zimy utrzymywały się w powietrzu zawieszone w miejscu. Miałem jedną rękę w kieszeni mojego bordowego płaszcza, a druga trzymała duży, czarny parasol, gdy szedłem chodnikiem, a dźwięk butów, uderzających o asfalt, odbijał się echem w miarowym rytmie.
To było zwykłe, piątkowe popołudnie na obrzeżach miasta; ludzie spieszyli się wokół ciebie, z ważnymi miejscami, w których powinni się znaleźć, ludźmi, których mieli poznać, rzeczami, które mieli zrobić. Wszyscy szli, ale ja nie do końca się poruszałem.
Ludzie, budynki, widoki, wszystko było za mgłą.
I nagle wszystko przestało istnieć, a ja stałem w białym pudełku.
W białym pudełku, w którym znajdował się tylko on.
On, odwrócony do mnie plecami, beznadziejnie wpatrujący się w przestrzeń, zagubiony.
Dlaczego?
Zatrzymałem swoje kroki kilka stóp od niego, patrząc na jego plecy.
Patrząc, jak powoli się odwrócił; nie ruszając się i patrząc na sposób, w jaki jego delikatne, blond włosy, mokre od deszczu, były przyklejone do jego czoła i na sposób, w jaki powoli odsłonił swoją twarz. Patrzyłem na sposób, w jaki mrugał, zamykając oczy i potem, po całej wieczności, otwierał je, by ukazać największe, najpiękniejsze błękitne oczy, przez swoje rzęsy.
Wtedy świat znów się wokół mnie pojawił i ludzie znów mnie mijali. Zauważyłem, że stoję przed teatrem, otoczony światłami i bilbordami, ukazującymi nadchodzące filmy.
Deszcz nadal uderzał o chodnik, a on nie miał parasola. Był przemoczony, jego ubrania przylegały do jego ciała, a jego włosy leżały płasko i kapało z nich. Krople deszczu spływały po jego policzkach jak łzy. W jego oczach znajdował się cień smutku, ale nie do końca byłem w stanie stwierdzić, czy płakał.
Zajęło mu chwilę, zanim błysk rozpoznania rozświetlił jego twarz i wziął szybki, płytki oddech. Poruszając się do przodu, stanąłem przy nim i ochraniałem jego ciało przed deszczem moim parasolem. Wystarczająco blisko, by go okryć, ale wystarczająco daleko, by go uszanować.
- Co się stało? – spytałem tonem, jakbyśmy znali się od długiego czasu, jakbyśmy byli przyjaciółmi. Dziwne, jak komfortowo możesz się czuć przy kimś, z kim nigdy nie rozmawiałeś i nie znałeś jego imienia.
Spojrzał na mnie z krztyną zaskoczenia w oczach, ale szybko przemieniło się to w coś innego – coś nie do odczytania, ale miłego.
- Zerwała ze mną – powiedział cichym głosem. Jak ja kochałem jego głos. Od kiedy usłyszałem go mówiącego w autobusie, odtwarzałem sobie w myślach przeprosiny, które wyjąkał. Miałem odezwać się do niego następnym razem, gdy zobaczę go w autobusie, ale…
Powiedział mi o zakończeniu swojego związku z jakąś dziewczyną, jakbym powinien wiedzieć, kim ‘ona’ była i jakimś sposobem czułem, że wiem. Czułem, że wiem, o czym on mówił. To było tylko przeczucie, dziwny sposób zrozumienia, ale to wystarczyło.
- Martwi cię to? – spytałem. Jakimś sposobem owinąłem jego ramiona ręką i przyciągnąłem jego ciało do swojego. Był zimny i mokry od deszczu, a moje ciepło było mu potrzebne, by go pocieszyć.
- Nie bardzo – odpowiedział z zaskakującą pewnością. – Powiedziała, że już nie ma w tym mojego serca.
Przerwa.
- Miała rację?
Kolejna przerwa.
- Tak.
Zaległa cisza, kiedy rozważaliśmy sytuację – z moimi ramionami wokół mniejszego, blond chłopaka, który zwinął się przy mojej klatce piersiowej, drżąc i przyzwyczajając się do ciepła mojego ciała.
- Ale – zaczął. Spojrzałem w dół na jego twarz, obserwując, jak przygryza wargę, jakby zastanawiając się, jak ułożyć w słowa to, co chciał powiedzieć – miała racę, mojego serca nie było w tym od kiedy… ty - od kiedy cię zauważyłem.
- Jestem ci kompletnie obcy – przypomniałem mu, ale moje czyny zaprzeczały słowom, gdy delikatnie ułożyłem rękę na jego twarzy i przyciągnąłem go bliżej.
- Już nie. Jestem Niall – powiedział, a kąciki jego ust uniosły się w małym uśmiechu.
Odwzajemniłem uśmiech, czując, jak bicie mojego serca przyspiesza na widok oślepiającego piękna jego uśmiechu, czystej radości na jego twarzy.
- Jestem Zayn.
Mój głos brzmiał dla mnie obco, jakbym to nie ja mówił. Czy naprawdę mu się przedstawiałem? Czy właśnie wyjawił mi swoje imię. Czy śniłem? Nie mogłem tego pojąć – rzeczywistość wydawała się tak odległa.
- Cześć, Zayn – powiedział, testując brzmienie mojego imienia. – Miło cię poznać.
Złapał moją rękę i niezręcznie nią potrząsnął, ponieważ staliśmy tak blisko, pod parasolem, gdy deszcz nadal wokół nas padał.
- Ciebie również miło poznać, Niall – odpowiedziałem, a uśmiech na mojej twarzy się powiększył.
I potem, jakimś sposobem, szliśmy razem wzdłuż ulicy, ręka w ręce, bez żadnego kierunku w myślach.

-

- Nie byłem smutny, dlatego, że odeszła – powiedział nagle Niall. Odwróciłem się, by spojrzeć na niego z zagubieniem na twarzy. Zdecydowanie wyglądał, jakby płakał, ale deszcz ukrywał jego łzy. – Byłem smutny, ponieważ myślałem, że powód naszego zerwania nigdy mnie nie pozna.
- Przepraszam.
Nie  wiedziałem, dlaczego poczułem potrzebę przeproszenia go.
- Ale potem ty tam byłeś; jakimś sposobem pojawiłeś się, kiedy tego chciałem.
Cisza.
- I tak bym się tam w końcu znalazł.
- Co masz na myśli?
Znów cisza.
- Opuszczałem lekcje – każdego dnia, cały czas. Ale teraz mam motywację, by rano wstawać.
Niall stanął, wpatrywał się we mnie dziwnym spojrzeniem. Ale nagle na jego twarzy ukazał się uśmiech i śmiech wydostał się z jego gardła.
- Zawsze jesteś taki ckliwy? – spytał, lekko klepiąc mnie w ramię.
Pokręciłem głową, uśmiechając się.
- To tylko dlatego, że nie mogę doczekać się codziennego jeżdżenia autobusem.

28 komentarzy:

  1. OMG, to jest takie słodkie. Oni są słodcy. Ziall <3
    Martwiłam się, że po tej akcji w autobusie może coś źle pójść, ale całe szczęście jest happy end.
    Świetnie tłumaczysz i jestem ci wdzięczna za to co robisz, bo dzięki temu taka osoba jak ja może przeczytać to.
    Love You. x

    {stylinson--another--world.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń
  2. pierwszaa ! :3 hahaha uwielbiam twoje tłumaczenia ! ;D jestes wspaniała ! < 3 a to jest słodkiee. :3 pozdro . martini

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojaaaaaaaaajkuuuuuuuucieeeeeeeniuuu czy cos nooo! *_*
    Jakie slodkie! Ale nie az tak, zeby do porzygu, po prostu takie... Kochane. *-*
    Wybacz mi, ze nie dodam jakiegos dlugiego i skladnego komentarza, mozesz mnie nawet zbic, ale nie wiem co mam napisac. To jest genialne i peeeelno innych okreslen, jakie to swietne. Tyle.
    Dziekuje za tlumaczenie. Czekam na LWMGBF i AC. Kocham Cie. <3 Badz moim Harrym, ja bede Twoim Lou. :* xxxxx
    @LouLightMyWorld

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, zapomnialabym!
      Wspolczuje z powodu Twojego Dlugopisu. :c (*) *hug* c: xxxxx

      Usuń
  4. Ziall, do tego oneshot, uhh uwielbiam cię! podziwiam cię, że tak regularnie wszystko dodajesz! uwielbiam cię i dziękuje ze to wszystko tłumaczysz xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. przede wszystkim RIP DŁUGOPIS. [*]
    a oneshot świeeeeetny! wszystko co tłumaczysz jest takie słodkie, takie... ah! aż by się chciało być w takiej sytuacji *.*
    uwielbiam Cię, zjadłabym Cię na śniadanie! x
    dziękuję za wszystko co tłumaczysz, dzięki za taką wspaniałą osobę xx !
    wyjdź za mnie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde...Czytałam tego shota chyba z trzy razy i cały czas mi czego brakowało. A nie wiedziałam czego.
    Ładnie opisane było to jak Zayn w milczeniu go obserwował i podziwiał. Naprawdę to mi się podobało. Jak zapamiętywał każdy jego ruch i wiedział o nim pewnie więcej niż Niall sam zauważa.
    Podobało mi się też ich spotkanie pod tym teatrem. Niby się nie znali, a zachowywali się jakby byli dobrymi znajomymi. Niall przyznał mu, że zerwała z nim dziewczyna do której już nic nie czuł i... matko... Powiedział mu, że to przez niego to przecież na prosty język tłumacząc. Wyznał, że mu się podoba.
    Fajna była ta ich rozmowa. Taka dziwnie fajna. :D
    I ostatnie fragment oparty praktycznie na samych dialogach. Jak tak czytam sobie jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz to wydaje mi się coraz lepszy.
    I mam problem, bo nadal nie wiem czego mi brakuje... ;/
    Chociaż to pewnie przez tą długość.
    Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech długopis odpoczywa w pokoju. Co do Shota to jest tak zajebiście słodki, że ja wymiękam. Ale kurde! Szkoda, że taki krótki.

    OdpowiedzUsuń
  8. wyrazy współczucia z powodu długopisu! [*]

    brak mi słów, by opisać to co czuję po przeczytaniu tego..
    to jest takie słodkie :D
    czytałam tego oneshota kilka razy, gdyż bardzo, ale to bardzo spodobał mi się sposób w jaki Zayn wypowiadał się o Niallu *__* jakbym nie kochała naszego blondynka, to po tym opisie z pewnością bym go pokochała! <33 teraz kocham go jeszcze bardziej!!!
    wielkie brawa kochana za to co robisz dla nas!! jestem Ci naprawdę wdzięczna za tłumaczenie tego wszystkiego! JESTEŚ NIESAMOWITA! KOCHAM CIĘ! <3<3<3
    @szczuchniak3 (sorrki, że dopiero komentuję;**)

    OdpowiedzUsuń
  9. znam Twój ból z powodu długopisu. ;( mówię Ci, długopisy to złe kreatury! Mnie wypisują się ZAWSZE na matmie. Się uparły na tą lekcje i już! A mój ostatni mnie zostawił...uciekł...kurde nawet długopisy mają mnie dość :D
    ale miałam komentować shot'a, a nie pisać o długopisach (co swoją drogą wyglada jakbym pisała o jakimś kochanku w ostatnim zdaniu xD). No to tak:
    ZIALL JEST ZAJEBISTY! to mnie tak rozczuliło, że aż napiszę (PO RAZ PIERWSZY!.....chyba..) KOCHAM CIĘ <3 za to tłumaczenie i za wszystkie blogi, które sama pisałaś :)
    +podziwiam Cię za talent do pisania, i chęci oraz umiejętność tłumaczenia tego wszystkiego na polski!
    ++lekko nieskładny komentarz, za co przepraszam :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Awww jaki ten oneshot jest słodki i wspaniały <3 Miałaś rację. Szkoda tylko, że taki krótki, ale za to.jest happy end, więc jest genialnie :)

    shouldletyougo.blogspot.com
    no-cases.blogspot.com


    OdpowiedzUsuń
  11. Yeey, masz racje. Ten one shot jest niesamowity, uroczy i kochany. Ale jestem niezaspokojona (XD) bo strasznie króciutki ;c. Ale i tak genialny <3. Poprawił mi humor na całą reszte niedzielnego dnia :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny one shot xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten tydzień należy do Zialla :) i to na wszystkich blogach które czytam. Czy ja dobrze zrozumiałam Zayn jeździł później do szkoły żeby spotkać niala?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna, ich spotkanie miało miejsce po lekcjach, więc chyba nie do końca.

      Usuń
    2. - Opuszczałem lekcje – każdego dnia, cały czas. Ale teraz mam motywację, by rano wstawać.
      Niall stanął, wpatrywał się we mnie dziwnym spojrzeniem. Ale nagle na jego twarzy ukazał się uśmiech i śmiech wydostał się z jego gardła.

      chodzi mi o ten fragment, ale możliwe że źle zrozumiałam

      Usuń
    3. ach, ten fragment. nie wiem, nie mam pojęcia, co autorka miała na myśli

      Usuń
    4. ok. Dzięki.Cały czas mnie to nurtuje ....

      Usuń
  14. Znów długo mnie nie było, ugh, szkoła to okropny pożeracz czasu. Nadrobiłam zaległości, więc mogę napisać coś porządnego :)
    Nie wiem dlaczego, ale Art Class stało się moim ulubionym fanficiem ever. Przeczytałam już całość, czekam teraz tylko na Twoje tłumaczenie, jestem pewna, że będzie tak samo genialne jak w oryginale.
    Sporadycznie czytam Zialla, wolę raczej Narry'ego, Larry'ego, ale do samego Zayn'a... po prostu nie przepadam za bromance'ami z nim.
    Stranger to zdecydowanie najlepszy one shot, jaki kiedykolwiek przeczytałam, szczególnie dlatego, że Autorka prowadzi narrację pierwszoosobową, a przeważnie wszystko dzieje się na zasadzie "on, on, on". Zaintrygowała mnie konstrukcja, nie mówiąc już o treści. One shoty mają to do siebie, że zawsze coś pozostaje w nich niedopowiedziane, a ja nienawidzę, kiedy chcę czytać dalej, ale mogę prześledzić jedynie komentarze.
    Jestem pełna podziwu dla Twojej pracowitości, mam nadzieję, że to hobby (jeśli mogę to tak nazwać) Ci się nie nudzi, wszystkie opowiadania są świetne. Czytałam z zapartym tchem.

    Congrats!
    Ver :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kondolencje. Mój długopis też już lekko przerywa, więc newiele brakuje, aby dołączył do twojego.
    A to... Takie fajne...

    OdpowiedzUsuń
  16. Jako że zawsze czatuję tu od 19.00 na nowy odcinek/one shot, przeczytałam "Stranger" praktycznie pięć minut po dodaniu, ale zostawiłam sobie skomentowanie na później, bo moje pierwsze odczucia były... nijakie. Sama nie wiem, po prostu zabrakło mi tutaj czegoś, co pokazałoby, że pomiędzy Niallem a Zaynem naprawdę coś się wytworzyło, jakaś chemia zawisła w powietrzu, cokolwiek. Dobra, mimo że nie jeżdżę zwykłym autobusem, jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, że widząc jakąś osobę codziennie rano, możemy się nią zainteresować. Może być dla nas atrakcyjna, interesująca, to wszystko jest okej. Ale żeby od razu się w niej zakochać? Nie wiem, może się mylę, ale wydaje mi się, iż to właśnie to uczucie miała na myśli autorka tekstu. Jak dla mnie, to jest kompletnie nie możliwe zakochać się w osobie, z którą się nigdy nie rozmawiało.
    No bo spójrzmy na to z tej strony: Zaynowi podoba się uroda Nialla, więc uważnie go obserwuje; zauważa, w jakie dni blondyn zmienia mundurek, kiedy ma lekcje gry na gitarze (przypuszczalnie, bo po co by zabierał co tydzień gitarę do szkoły?;D), ale Niall tak naprawdę nie robi nic oprócz słuchania muzyki. Nie wydaje się także zauważać samego Zayna. O ile nie ma nic dziwnego w obserwowaniu ładnych ludzi, to zakochiwanie się w nieznajomej osobie z autobusu jest... nieprawdopodobne. Nie wiem, może to jest ta "magia" publicznych środków transportu, z którą nie mam styczności, no ale nie wydaje mi się to możliwe xD No bo zakochać się w czyimś wyglądzie? Nie wiedząc, jaki charakter ma dana osoba? Może jestem już na to za stara, albo naczytałam się za dużo Drarry xD
    W większości one shotów występuje także jakieś przełomowe wydarzenie, które obraca wszystko o 180 stopni, tutaj chyba miało nim być to szarpnięcie autobusu, w wyniku którego Niall wpadł na Zayna. To akurat był dobry pomysł i nie miałabym nic przeciwko, gdyby nie to, że zabrakło tej przełomowości! Kurde, niby autorka napisała, że ta chwila usunęła niewidzialny mur i tak dalej, ale ja zwyczajnie tego nie czułam.
    Jedynie zakończenie mi się podobało;) Scena, w której Niall mókł na deszczu, a Zayn podszedł do niego i osłonił go swoim parasolem, była urocza. Lubię takie rzeczy, poprawiają mi humor i przypominają trochę disneyowskie klasyki, gdzie wszystko było takie proste i piękne, gdzie wystarczył moment, by coś zaiskrzyło;) Nie powiem, fajnie by było, gdyby w prawdziwym życiu wystarczyło wpaść na kogoś w autobusie, potem podejść do niego w czasie ulewy, osłonić go parasolem i wtedy okazałoby się, że dana osoba odwzajemnia nasze uczucia, ale to się chyba rzadko zdarza. Chociaż zdarza się, więc szczypta realizmu jest zachowana;3
    Podsumowując, pomysł był ciekawy, ale autorka tekstu nie wykorzystała jego potencjału. Jak dla mnie kategorycznie czegoś tu brakuje, przez co ta miniaturka nie wzbudza we mnie żadnych uczuć - równie dobrze mogłaby nigdy nie powstać ;C
    Co do tłumaczenia, to jak zawsze świetnie Ci poszło K., nie mam żadnych zastrzeżeń;) Wybór tekstu kwestionuję, ale przecież są różne gusta i może to po prostu do mnie "Staranger" nie przemówił, inni mogą wyczytać z niego coś więcej;) Dobra, spadam się uczyć, bo mam jutro dwa sprawdziany (ale LWMGBS postaram się jeszcze dzisiaj skomentować:3).

    OdpowiedzUsuń
  17. Jezu, jak słodko *.*
    Ale szkoda, że właśnie taki krótki... ;c
    Również składam kondolencje z powodu długopisu (*)

    OdpowiedzUsuń
  18. Moje nadrabianie zaległości postanowiłam zacząć od one-shotów. To z lenistwa ;) Po prostu mam trochę doła, a one zazwyczaj poprawiają mi humor. No i tak było i w tym przypadku. Cudowne tłumaczenie. Podziwiam i zdecydowanie biegnę po więcej... Uwielbiam takie historię. Na usta ciśnie mi się jedno słowo: urocze...
    Pozdrawiam xx

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  19. *podnosi się z poziomu podłogi* to był tak epicki Ziall, że ja nie wiem jak go skomentować. Przypadek. Spotkanie nieznajomego, który mimo wszystko jest znajomym, codzienne jazdy autobusem.... to.... wow. Kocham Zialla, a ten tutaj jest uroczy, ale ciut taki... dołujący (?).

    OdpowiedzUsuń