D:
Hej,
misie x
Przepraszam,
że rozdział dopiero dziś, ale kompletnie nie miałam wczoraj czasu.
Nadal
nie mam pojęcia, jaką serię teraz zacząć, dlatego wrzucam ponownie Lilo. Za
trzy dni może uda mi się znaleźć jakiegoś oneshota, kto wie.
Zapraszam
na szósty rozdział SOWK!
Pytania
tutaj.
Rozdział
5.
Liam nie jest pijany, ale równie dobrze
mógłby być.
Nie oznacza to, że chwieje się, śpiewając
piosenki o miłości. Nie zachowuje się, jakby był niesamowicie napalony, ani nie
ma problemów z chodzeniem lub wymawianiem słów. Ale nie jest również całkowicie
sobą i to chyba w tym tkwi problem. Liam jest rozsądny, trzeźwy, niesamowicie
głupi oraz niesamowicie nieśmiały. Smutne jest jednak to, że Liam nie potrafi i
nigdy nie potrafił flirtować. Mówienie Louisowi, że podoba mu się jego twarz,
jest prawdopodobnie najbardziej bezpośrednią rzeczą, którą Liam powiedział od…
cóż, zawsze.
Sposób, w jaki twarz Louisa promienieje,
sprawia, że Liam chce to cofnąć. Oczywiście rumieni się jak szalony i naprawdę
powinien był zostać zamknięty jakoś we wczesnych latach nastoletnich, ponieważ
obserwowanie go poza domem musi być podobne do obserwowania kotka, który utknął
w psiej budzie. Jednocześnie Liam nie ma nic przeciwko. Kiedy Louis odchodzi z
szerokim uśmiechem, Liam odwraca się, by powiedzieć Zaynowi, Harry’emu lub komukolwiek o najbardziej niesamowitej
chwili w jego życiu.
- Zayn, Haz, widzieliście… - Nikogo tam
nie ma. Dziewczyna siedząca kilka miejsc dalej przewraca oczami i śmieje się z
niego, ale Liam ją ignoruje. Jest zbyt zajęty myśleniem o tym, że właśnie mówił
do powietrza i zastanawianiem, się, czy Louis to widział. To dokładnie tak złe,
jak Louis wchodzący rano w drzwi, choć może jest nawet gorzej. Może to
najbardziej żenująca rzecz kiedykolwiek,
ponieważ Liam nie jest nawet w połowie tak słodki jak Louis i nie ma szans,
żeby również wyglądał tak cholernie uroczo, a co dopiero zdezorientowanie i uroczo jednocześnie. To nie jest coś, w czym jest dobry.
- Racja. – Wzdycha, odwracając się i
stukając palcami o twardą powierzchnię baru. Dociera do niego, że nadal nic nie
zamówił i już prawie przywołuje Louisa, i zamawia wodę, kiedy szklanka zostaje
przed nim ułożona na małej serwetce. Liam podnosi wzrok i na ułamek sekundy
spotyka spojrzenie Louisa, by dostrzec, jak chłopak puszcza mu oczko, zanim
zostaje zawołany przez innego klienta.
Liam szeroko się uśmiecha i oszołomiony
spogląda na wodę, zastanawiając się, kiedy bycie niezgrabnym idiotą pomogło
komuś w zdobyciu pozytywnej uwagi kogoś takiego jak Louis. Coś takiego nigdy mu
się wcześniej nie zdarzyło i zaczyna sądzić, że może za bardzo go to cieszy.
Kołysze lekko szklanką w przód i tył, obserwując lód przesuwający się na
powierzchni wody, aż ten nieco topnieje i Liam jest w stanie spojrzeć na dno
naczynia.
Coś jest napisane na serwetce.
Liam pospiesznie odkłada szklankę, ciesząc
się, że tym razem nic się nie wylewa. Podnosi serwetkę tak szybko, jak jest w
stanie, tylko trochę gniotąc jej rogi. (Już wie, że będzie je potem rozkładał;
w tym akurat momencie kilka zmarszczeń nie jest najważniejszym problemem.) Jego
oczy szybko skanują papier, czytając wiadomość przynajmniej trzy razy i Liam
wie, że wygląda jak nastoletnia dziewczyna z obsesją. Z jakiegoś powodu wcale
się tym nie przejmuje. Louis napisał mu kolejną notatkę.
Na wypadek, gdybyś znów ją
wylał. – Lou xx
(P.S.: Twoja twarz też
wygląda dla mnie dobrze.)
Serwetka jest wilgotna i trochę tuszu się
rozmazało. To nie powstrzymuje Liama od starannego złożenia jej i przygładzenia
rogów . Wsuwa ją do portfela tuż obok paragonu. Portfel wydaje się grubszy niż
wcześniej, ale wcale tak nie jest, więc Liam próbuje zignorować to uczucie i
wkłada go z powrotem do kieszeni.
To miała być podstawka. Znów zostaną
okręgi z wody na barze, prawda? A Louis będzie musiał przyjść i je wytrzeć.
Pomyśli, że Liam jest dziwny i jest niechlujny, bo nie używa serwetki tak, jak
powinien. Liam jest zbyt zajęty wkładaniem serwetki do portfela jak kompletny
prześladowca i to nie powinno tak działać. Ale serwetka jest już odłożona i
Liam nie chce jej użyć, nie chce rozmazać tuszu i w ogóle, więc używa swojego
rękawa. Podnosi szklankę i ściera wodę, zbierając ją swoją koszulą w kratę.
Tym razem Liam nie potrzebuje paragonu,
nie, kiedy serwetka znajduje się w jego kieszeni i jest pewien, że Harry nic
nie zamówił. (Jest natomiast pewien, że chłopak czai się gdzieś przy barze,
obserwując jego i Louisa. Jak się okazuje, Harry jest nawet gorszym swatem niż
Zayn. Nie rozmawia z Louisem, nie podrzuca żadnych wskazówek. Zmusza Liama do
zrobienia tego samemu i obserwuje z bezpiecznej odległości.) Mimo to krzyczy Lou przez muzykę, aż Louis się odwraca i
go zauważa. Pokazuje mu, żeby poczekał minutę, szeroko się uśmiechając. Liam
ostentacyjnie kładzie pieniądze na ladzie – dziesiątkę, mimo że nie jest winien
nic – zanim wzrusza ramionami i
odchodzi od baru.
Harry natychmiastowo pojawia się obok,
zarzucając mu rękę na ramiona i sycząc do jego ucha – Dziesięć, Liam?
Oszalałeś? – Śmieje się, jego loki są wilgotne od potu, a oczy lśnią z
rozbawienia. – Jeśli wiedziałbym, że płacisz za liściki miłosne, zacząłbym je
do ciebie pisać długo przed tym dupkiem.
- On nie jest dupkiem, Haz. – Liam
szeroko się uśmiecha, zsuwając rękę Harry’ego ze swoich ramion. – Ja tylko…
wiesz, nieważne. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Czy to naprawdę ma znaczenie?
Harry kiwa głową. – Oczywiście, że ma,
Liam! To jakoś dwie albo trzy godziny pracy w piekarni.
- Nie, to godzina. Dostaję napiwki w
przeciwieństwie do ciebie. – Liam szturcha go pod żebrami i młodszy chłopak syczy,
szybko się odsuwając i posyłając mu znieważoną minę.
- Zamknij się – mamrocze.
Udają się do samochodu, kontynuując
przekomarzanie. Liam cieszy się bardziej niż ostatnio miał okazję, ale sądzi,
że to wszystko dzięki Louisowi. Jego ręka stale wędruje do kieszeni, niemal
nieświadomie szukając portfela. Myśl o dwóch liścikach, które znajdują się w
środku, czekając aż przeczyta je ponownie i ponownie, sprawia, że serce bije mu
nieco szybciej. Liam przez chwilę zastanawia się, czy to naprawdę jest zdrowe,
zanim decyduje, że wcale go to nie obchodzi. Faktem jest, że atrakcyjny chłopak
zza baru dał staremu, prostemu Liamowi swój numer.
Dojeżdża do domu i od razu wyjmuje
portfel, wyciąga dwie notatki i rozkłada je na ladzie w kuchni. Musi schować je
w jakieś miejsce, gdzie nie narazi ich na szkodę. Może nie musi się o to
martwić, ale i tak się to dzieje. Chciałby utrzymać je w dobrym stanie jak
najdłużej się da. Żadne miejsce nie przychodzi mu do głowy, więc spędza noc,
szukając pudełka po butach, koperty, czegokolwiek.
Po raz pierwszy w życiu jego tendencja do
bycia aż nadto zorganizowanym i czystym zawodzi go. Wydaje się, że wyrzucił
wszystko, do czego prawdopodobnie mógłby schować dwa małe kawałki papieru. Jest
druga w nocy i naprawdę potrzebuje snu, więc decyduje, że równie dobrze może
wszystko zostawić tak jak jest i spróbować znaleźć coś jutro, jeśli będzie miał
czas. Nie ma w tym nic złego. Więc opada na lóżko i rano zapomina o liścikach,
zastanawiając się, co Louis będzie miał na sobie, kiedy wejdzie tego ranka do
sklepu.
Właściwie tak wiele myśli o Louisie, że
nawet nie zwraca uwagi na żarty Harry’ego. Jest zbyt zajęty pisaniem liściku na
własnej serwetce i owijaniem jej wokół muffina. Ale kiedy Louis wchodzi, Liam
staje się całkowicie świadom, słuchając Harry’ego, który głośno i z ekscytacją
śpiewa – Liamowi sta – Au! – syczy kiedy,
Liam mocno szczypie go w łokieć. – Za co to było, Li? – Louis podchodzi do lady
i świadomość w końcu ukazuje się na jego twarzy. Harry się uśmiecha i
dyskretnie szturcha Liama w bok, sprawiając, że chłopak lekko podskakuje. –
Racja, cóż. Te muffinki powinny już być gotowe. Wrócę za minutę, okej? – mówi,
wychodząc na zaplecze i zostawiając Liama i Louisa samych.
Liam przesuwa muffina naprzód. – Dzień
dobry, Lou – mówi, próbując utrzymać normalny ton głosu i powstrzymując
trzęsienie rąk. Zauważa serwetkę przesiąkającą sokiem, uświadamiając sobie, że
zrobi on dokładnie to samo, co woda wczoraj. Jego słowa będą rozmazane; będzie
miał szczęście, jeśli Louis zdoła je odczytać.
- D-dzień dobry – wyjękuje Louis. Liam
powstrzymuje potrzebę zachichotania na widok jego uroczej miny. Louis podaje mu
pieniądze i Liam uśmiecha się do niego z nadzieją, że nie rumieni się aż tak
bardzo. Ponownie przypomina sobie, że nie potrafi flirtować.
Louis oferuje mu uśmiech i lekkie
machnięcie, zanim zbiera swoje rzeczy i wychodzi. Liam nie chce pozwolić mu
odejść tak łatwo i mimo że jest to niesamowicie żenujące, nie może się
powstrzymać od powiedzenia czegokolwiek.
– Hej, widzimy się dziś w klubie? – Wyraz twarzy Louisa, kiedy kiwa głową, jest
bezcenny. Liam nie może powstrzymać myśli, że to zdecydowanie jest warte
uderzenia w tył głowy, które otrzymuje od Harry’ego, kiedy ten w końcu
wychodzi.
- Zakochani idioci – mamrocze chłopak z
loczkami, kręcąc głową.
jejkuu jakie to jest uocze *..*
OdpowiedzUsuńjaby oni są uroczy !
to mi sie strasznieee podoba ! i czekaaam na nexta :)
Szkoda, że taki krótki ;/ Ale jak zwykle Lilo jest uroczy. <3
OdpowiedzUsuńawwwwww! jakieś postępy robią, chociaż strasznie mozolnie im to idzie :D ale co się dziwić, zakochani, tacy cali w skowronkach *.*
OdpowiedzUsuńOni są tak uroczy, że aż brak mi słów :) Mam nadzieję, że jak już będą mieli ten nieśmiały etap za sobą, to rozpęta się tornado ;) Nawet jeżeli będzie to dopiero na samym końcu... Aż mnie korci, by zajrzeć w oryginał ;)
OdpowiedzUsuńJak zwykle genialnie to przetłumaczyłaś :) Jestem ciekawa, co następnego weźmiesz na warsztat...
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)
@KateStylees
ale to jest słodkie! i takie urocze i inne od tych pozostałych opowiadań czy shotów :) ta ich nieśmiałość względem siebie mnie rozbraja :) normalnie zakochałam się w tym paringu <33
OdpowiedzUsuńdobra robota, za którą serdecznie dziękuję! ;**
@JLS_GotMyLove
boski :)))
OdpowiedzUsuńZakochani idioci to zdecydowanie trafne określenie. Chyba nie znalazłabym odpowiedniejszego, ponieważ... Lou i Liam naprawdę zachowują się jak zakochani idioci. Okej, to beznadziejne, wiem. Po prostu nie mam pomysłu na komentarz, a bardzo chcę go dodać, bo rozdział mi się podobał;<
OdpowiedzUsuńWłaściwie mogłabym skopiować komentarz spod poprzedniego, ponieważ tutaj też pasowałby jak ulał. Nadal jest uroczo i trochę niezręcznie, chociaż nasi chłopcy zaczynają ze sobą rozmawiać, Liam nawet daje Lou wiadomość na serwetce. No nic, przy następnym na pewno napiszę więcej, słowo byłej harcerki!
oni sa cudowni. Takie dwa zakręcone zakochańce. Brak mu słów wiec raczej nie napisze nic wiecej :)XX
OdpowiedzUsuńeeeej <3 to jest takie słodkie xX ahh
OdpowiedzUsuńO boże jacy oni są nieśmiali :) dziękuję!
OdpowiedzUsuńAwww, to było słodkie!
OdpowiedzUsuńŻe są tacy nieśmiali... Z jednej strony to plus, a z drugiej minus, ale tak czy siak są słodcy. Liam powinien zadzwonić, albo Louis albo którykolwiek, bo chyba ie będą ciągle pisać na serwetkach, prawda? xD
Świetny rozdział i mam nadzieję, że znajdziesz jakiegoś fajnego bloga do tłumaczenia no i czekam na 7 rozdział SOWK.
Nie no... mają swoje numery telefonów, a i tak piszą sobie jakieś liściki. Rozumiem, rozumiem. Tak jest bardziej romantycznie. ;)
OdpowiedzUsuńWażne jest to, że chociaż trochę ze sobą flirtują. Nieudolnie, ale zawsze od czegoś trzeba zacząć xd
Pozdrawiam i czekam na następny. ;)
http://lookingformylouis.blogspot.com/
Niby mówi , że nie umie flirtować, ale takie słodkie pisanie sobie liścików i nieśmiałe spojrzenia to już jest mały flirt i to bardzo słodki. Prędzej bym podejrzewała Louisa, że się odezwie. No no Liam zaskakuje. Ciekawe co się wydarzy tym razem w klubie :)
OdpowiedzUsuńshouldletyougo.blogspot.com
zajebiste :P
OdpowiedzUsuń