D:
Jeśli
macie pytania, zapraszam tutaj.
Rozdział
4.
Okej, więc to prawdopodobnie nie jest
pierwszy raz, kiedy Louis chce umrzeć z zażenowania.
Nie, zdecydowanie nie. Pierwszy raz był,
kiedy Jay weszła do pokoju, podczas gdy Louis obściskiwał się ze swoim
pierwszym chłopakiem, Nathanem, po czym odbyła z nimi długą rozmowę na temat
istoty bezpiecznego seksu. Nie mógł na nią spojrzeć przez tygodnie, a Nathan
omijał jego dom pięćdziesięcioma jardami przez cały miesiąc. Więc to nie jest
pierwszy raz, kiedy chce umrzeć z
zawstydzenia.
Ale z pewnością jest to pierwszy raz,
kiedy ma wrażenie, że to naprawdę mogłoby się stać. Śmierć. Z upokorzenia.
Co pchnęło go do podania Liamowi,
pięknemu piekarzowi, swojego numeru – nie miał pojęcia. Mogły to być te trzy i
pół zdania, które ze sobą zamienili lub fakt, że podświadomie stwierdził, że nie zawstydził się
wystarczająco po wylaniu wody na koszulkę Liama i śmianiu się z tego jak kompletny
dupek.
To prawdopodobnie była wina Liama i jego
niedorzecznie uroczego wdzięku. Obwinianie go wydawało się najlepszym
rozwiązaniem. Dla Louisa było to łatwiejsze, niż przyznanie się, że jest
żałosnym odstępstwem od istoty ludzkiej.
Co, swoją drogą, dochodzi do niego z
zaskakującą oczywistością, kiedy niepewnie stoi przed drzwiami piekarni
następnego poranka. Jest idiotą i udowadnia to przez stanie tam. A teraz będzie
musiał wejść, bo w innym wypadku Liam pomyśli, że Louis jest walniętym
prześladowcą… co jest niemal prawdą.
Naprawdę, było coraz gorzej – Louis przez
chwilę myślał, że Liam naprawdę do niego zadzwonił, kiedy po powrocie do domu
zauważył nieodebrane połączenie od nieznanego numeru. Potrzebuje psychiatry.
Albo drinka. Prawdopodobnie obu tych rzeczy.
Ale oczywiście Liam stoi tuż za ladą,
wyglądając tak smakowicie, jak jedna z muffin jagodowych na wystawie, i uśmiecha
się w niesamowity sposób prosto do Louisa. – Dzień dobry – wita – w czym mogę
pomóc?
- Um… - I oczywiście, to jest sekunda, w
której usta Louisa postanawiają stać się suche jak pustynia, a jego język jest bezwładny
i bezużyteczny. Zupełnie jak cała reszta jego ciała.
Uśmiech Liama nieco mięknie i chłopak
odwraca się, sięgając po kubek stojący na ladzie za nim. – Herbata Yorkshire,
tak? – pyta, kładąc kubek przed zszokowanym Louisem.
- T-tak. Tak. I – przerywa, widząc, jak
Liam przesuwa w jego kierunku muffina z jagodami. Louis się rumieni. – Dzięki.
Liam wciąż się uśmiecha, podając Louisowi
już wydrukowany paragon, gdy chłopak odlicza kwotę, pięć pięćdziesiąt, którą
zawsze płaci. Louis odwzajemnia uśmiech, rzucając pieniądze na rękę Liama. Ich
palce się ocierają i Louis zostaje uderzony śmieszną, szaleńczą potrzebą
pociągnięcia ręki Liama i pocałowania go ponad ladą. Lub zlizania soku z jagód
z jego palców.
Ale tego nie robi. Zamiast tego bierze
herbatę i muffina (nadal ciepłego, jak zwykle, i niesamowicie pachnącego) i
wyrywa się w kierunku drzwi. Ale zanim tam dociera, wyodrębniony głos krzyczy –
Miłego dnia – i Louis się odwraca.
Odwraca się idealnie, by powiedzieć –
Wzajemnie – do wyglądającego niemal na pełnego nadziei Liama i idealnie, by
uderzyć w futrynę drzwi.
I, cholera, to nie bolało tak bardzo, ale
nagle nie potrafi oddychać, ponieważ jest tak bardzo zażenowany. Z płonącymi
uszami odwraca się z powrotem do drzwi i wybiega za nie.
Więc, tak. Louis mógłby tym razem
naprawdę umrzeć. Jego ręce trzęsą się tak bardzo, że kiedy przekracza ulicę i
próbuje odłamać fragment muffina, by wsunąć go do ust, kawałek wypada mu z ręki
na chodnik. Przez chwilę smętnie się niego wpatruje, po czym bierze łyka swojej
herbaty. I ponieważ wydaje się, że los chce zamienić jego dzisiejszy dzień w
piekło, przypadkowo przechyla kubek za bardzo i strumień gorącej herbaty uderza
w jego język, jakby ktoś użył na nim miotacza ognia.
Louis wzdycha, tak jak zwykle, kiedy
dociera do drzwi klubu, ale tym razem z większym uczuciem. Paul posyła mu
umiarkowanie niezainteresowane spojrzenie i krzyżuje ramiona na klatce
piersiowej. – Znasz zasady – mówi, co sprawia, że grymas Louisa się powiększa.
- Paul. Pracuję tutaj już od półtora
roku. Noszę najwęższe spodnie na świecie. Myślę, że powinieneś zaufać mi, że
nie mam broni lub być w stanie zauważyć, jeśli bym ją miał.
- Lou – ostrzega niezbyt poważnie. Grozi
naprawdę tylko, kiedy wyrzuca kogoś za bycie hałaśliwym lub agresywnym. Tęgi
Irlandczyk jest tak naprawdę pluszowym misiem przez całą resztę czasu. Ale
Louis narzeka, by ułatwić proces wchodzenia. W ten sposób może pójść do baru i
napić się nieco Irlandzkiej whisky Nialla (lub wystarczająco, by sprawić, że
wspomnienia z ostatnich dwudziestu czterech godzin znikną z jego umysłu).
Opróżnia kieszenie na stół przy drzwiach,
by Paul mógł udać, że je przegląda. IPhone, portfel, paragon z piekarni. Nic
szcegól-
Chwila.
Louis porywa paragon ze stołu, otrzymując
zdziwione spojrzenie od Paula. Ignoruje je, ponieważ pognieciony kawałek papieru
w jego ręce zostaje rozwinięty i przygładzony. I, właśnie tam, napisane
niebieskim tuszem.
Imię Liama. Napisane dokładnie, tuż nad
dziesięcioma cyframi, jakby znaki obawiały się rozdzielenia, skupiając się
razem dla otuchy na jałowej stronie paragonu.
Niekomfortowy, z pewnością idiotyczny
uśmiech ukazuje się na twarzy Louisa. Ostrożnie składa kawałek papieru i wsuwa
go do portfela. Praktycznie jest w stanie poczuć, jak Paul przewraca oczami,
ale to standardowa procedura. Louis naprawdę ma większe problemy.
Jak na przykład życzenie sobie z całych
sił, by Liam pojawił się tego wieczoru w barze.
Nie krzyżuje palców pod ladą za każdym
razem, kiedy ma do tego okazję. Zdecydowanie nie. Nie zrobiłby tego. To byłoby
dziecinne. I głupie.
Nie trzeba mówić, że kostki jego dwóch
pierwszych palców w obu rękach bolą, kiedy zauważa Harry’ego przy drzwiach.
Zdrożne spojrzenie na Louisa i pociągnięcie za rękaw chłopaka stojącego za nim
– Liama, co Louis uświadamia sobie ze wstrząsem (tak, to zadziałało!) – mówi mu, że jego dziecinność i głupota na
coś się zdały.
Obolałość zostaje odsunięta, kiedy
znajomy biznesmen potrząsa szklanką martini przed twarzą Louisa, prosząc o
kolejną kolejkę w tym samym czasie, kiedy Niall wykrzykuje zamówienie rundy
wódki z tonikiem, a dziewczyny przy barze w króciutkich spódniczkach proszą o
cosmopolitany.
Przez chwilę się w tym zatraca, niemal
ciesząc się z dekoncentracji. Wiedząc, że Liam tutaj jest, siedząc przy barze,
gdy Louis wrzuca dodatkową oliwkę do drinka biznesmena – jest tutaj często i
Louis wie, że lubi dirty martini – wydaje się denerwować go bardziej. Nie jest
pewien, czy reakcja na gafę z poranka przeszła już z zażenowania na rezygnację.
Jego trzęsące się ręce zdecydowanie głosują na nie.
Cytryny zostają nałożone na wypełnione tonikiem
szklanki, a Niall zerka na niego ze zdziwieniem, gdy przychodzi po drinki.
Niebieskie oczy nie pominą niczego, mimo że chłopak układa szklanki na tacce. –
Nie płacę ci za zachowywanie się jak nastolatka, Tommo.
- Wcale mi nie płacisz, tak właściwie.
Płaci Simon, pamiętasz? – odpowiada, ale Niall już odchodzi, znikając w tłumie
wirujących do ciężkiego bitu ciał. Ten chłopak jest zagadką – młodszy od Louisa
o dwa lata, ale nadal jego przełożony. I trzyma whisky lepiej niż Louis… ale to
prawdopodobnie przez bycie z Irlandii.
Nie wspominając już, że wydaje się czytać
w myślach.
Louis nie spieszy się z cosmo’ami, powoli
wrzucając lód do shakera, próbując zignorować wzrok, który czuje na swojej
twarzy. Nie idzie mu to zbyt dobrze, biorąc pod uwagę, że jego kark powoli się
nagrzewa, zaczynając od kołnierzyka i zmierzając w kierunku linii włosów.
Nie może znieść tego zbyt długo. Jego
wzrok ciągnie ku Liamowi, a ręce trzymające shaker rozlewają drinka.
Chłopak szybko odwraca wzrok od Louisa,
jakby próbował ukryć, że patrzył; jego policzki rumienią się na różowo. Ale
wydaje się lepiej to przemyśleć, kiedy nieśmiałe spojrzenie unosi się z
powrotem, by spotkać wzrok Louisa.
Uśmiecha się jednostronnie i, och, stary.
Louis jest stuprocentowo pewien, że jest to jedna z najbardziej niesamowitych
rzeczy, jakie widział. Prosty fakt, że Louis jest pewien, że uśmiech ten jest
właśnie dla niego, tylko polepsza sprawę.
Po dostarczeniu drinków do dziewczyn,
odrzuca wszelkie pozory. Przełyka ślinę i idzie w kierunku Liama, jakby to nie
było nic wielkiego.
A Liam wciąż się uśmiecha, co Louis
przyjmuje jako dobry znak. Obserwuje, jak Liam przygryza wargę. – Jak tam twoja
twarz?
Louis czuje, jak jego policzki płoną, ale
to nie powstrzymuje jego wybuchu śmiechu. – Dobrze, dziękuję. Myślałem, że
nigdy z tego nie wyjdę, ale oto jestem.
Palce Liama splatają się i rozplatają na
ladzie, ale jego oczy wciąż rozświetla rozbawienie. –Jak dla mnie nadal wygląda
dobrze – stwierdza.
Brwi Louisa się unoszą i chłopak lekko
pochyla się nad barem, gdy wzrok Liama opada na jego ręce. Jego twarz rumieni
się bardziej, a Louisa cieszy to zdecydowanie w zbyt dużym stopniu. – Naprawdę?
– pyta Louis, a na jego usta przykleja się szeroki uśmiech.
Ignoruje krzyk Nialla o kolejce jakiegoś
koktajlu oraz dwa inne, by ujrzeć sposób, w jaki brązowe oczy Liama przebiegają
po jego twarzy, zanim zatrzymują się na jego niebieskich. – Zdecydowanie.
awwwwww to tłumaczenie jest takie uroczę. Nie wiem jak można nie lubić Lilo <3 Zarówno Liam jak i Louis jest słodki! I to bardzo.
OdpowiedzUsuńUwielbiam, uwielbiam!
OdpowiedzUsuńOczywiście tłumaczenie idealnie, genialne.
Czekam na następny rozdział, i życzę udanej weny :)
FANTASTYCZNY ROZDZIAŁ. chłopcy są tacy słodcy :)xx
OdpowiedzUsuńboski :)
OdpowiedzUsuńOni i ich zachowanie jest takie cholernie słodkie, że nie mogę. :)
OdpowiedzUsuńLou rąbnął w drzwi. Nie nie mogę. Chciałabym to widzieć. :D Na miejscu Liam'a nie wiem czy potrafiłabym nie wybuchnąć śmiechem. Rozwalił mnie też tekst Lou na temat jego spodni. "Najbardziej obcisłe na świecie"
Ale jaki Liam. Dał mu swój numer... No no... I jak oni nadal będą w stosunku do siebie tak przerażająco nieśmiali to normalnie walnę. Od tak sobie ktoś nie pisze na paragoanie swojego numeru!
Rozdział świetny.
Ta końcowa scenka sprawia, że mam cwaniacki uśmiech na twarzy. Nie wiem dlaczego, ale jest to takie dirty. Aż mam ochotę krzyknąć 'Zaraz będzie szybki numerek!' Hahaha. Tak wgl to kiedy oni zaczną do siebie pisać? Dobra, mają już swoje numery, ale czy oni zamierzają się jakoś przez nie kontaktować? ah, ten mój tok myślenia. Chyba pora już iść spać, coś nie tak ze mną. Dziękuję K. po raz kolejny. xx
OdpowiedzUsuńŚwietne ! uwielbiam rumieniącego się Lou ;33 Lilo jest taki słodki :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę podoba mi się styl w jakim napisane jest to opowiadanie,choć bardziej widziałabym tu inny bromance.Nieporadność Lou i Liama są takie słodkie!dzięki za tłumaczenie:)
OdpowiedzUsuń+nie wiem czemu, ale nie poinformowalas mnie...dobrze,ze sprawdziłam,czy jest rozdział! xxx
Uch, slodkie, urocze i wgl xd. Jak zawsze krotki komentarz, nio ale ech xd. Musisz mi wybaczyc!
OdpowiedzUsuńUch, slodkie, urocze i wgl xd. Jak zawsze krotki komentarz, nio ale ech xd. Musisz mi wybaczyc!
OdpowiedzUsuńAhh to jest genialne. W końcu się do siebie odezwali. Do tego Liam również dał mu swój numer. Teraz tylko czekać jak rozwinie się dalej relacja między nimi ;>
OdpowiedzUsuńshouldletyougo.blogspot.com
Wcześniej jakoś nie lubiłam tego paringu, ale już się przekonałam co do nich. Oh, oni są tacy nieśmiali, tacy słodcy. Z niecierpliwością czekam na ich bliższe poznanie się, @vasyeah
OdpowiedzUsuńBoziu, oni są tak rozkoszni, że sama mogłabym się w nich zakochać... O ile to się już nie stało ;)
OdpowiedzUsuńJestem wielką fanką twoich wyborów i tłumaczeń. Wciąż cieszę się jak głupia, że trafiłam na twojego bloga.
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego :)
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
Mówiłam coś o tym, że poprzedni rozdział jest najlepszy? Naprawdę to powiedziałam? Cóż, byłam w błędzie, bo ten przebija go pod każdym względem.
OdpowiedzUsuńJa już po prostu nie mam do Ciebie siły, Dejv. Dlaczego zawsze mi to robisz? Najpierw Narry, potem Zouis, a teraz Lilo.
Jeszcze trochę tu posiedzę, a moje zdrowie psychiczne będzie wymagało gruntownego poskładania do kupy, ponieważ nie wytrzyma natłoku dziwnych pairingów, które, o zgrozo, zaczynam naprawdę lubić.
Ups, nie, stop, cofam to. Wcale ich nie lubię. Lubię historie, w których występują, ale samych pairingów nie.
Okej, skoro już to wyjaśniłam i moje sumienie czuje się uspokojone, mogę zacząć skakać z radości, ponieważ Liam powiedział Louisowi, że mu się podoba!!:D Dobra, może nie dosłownie, ale dał mu znać, że jego twarz jest dla niego atrakcyjna i, co najważniejsze, rozmawiali. Akcja ciągnie się strasznie, ale to jest jej największą zaletą - wszystko jest tak dokładnie opisane, tak słodkie, nieśmiałe, niewinne, że... jest to idealne opowiadanie dla mojej duszy romantyczki. No bo naprawdę, jak można nie kochać takich puchatych historii? Coś w sam raz na czas tej okropnej zimy.
Wstyd mi za moje komentarze, są tragiczne, ale przynajmniej nadrobiłam wszystkie zaległości na Twoich blogach, co jest dla mnie, nie ukrywam, wielkim osiągnięciem. Pokonałam lenistwo, yay! Ciszmy się i radujmy, stał się cud.
Brakuje mi rozpiski po lewej, co się z nią stało? Byłaby bardzo pomocna podczas ferii.
Much love;3
ONI ROZMAWIALI! Boże Lilo jest słodkie.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego śmieszy mnie tu postać Niall'a. Taki z niego Irish Bad Boy, nad każdym ma władzę, nikogo się nie boi. ;3
Czekam na kolejny rozdział cudownego tłumaczenia. ;)
lookinformylouis.blogspot.com
Piękne *o*
OdpowiedzUsuńTo było takie słodkie ! Czytając to uśmiechałam się sama do siebie. Z niecierpliwością czekam na kolejny przetłumaczony rozdział i pozdrawiam @weronika1993
OdpowiedzUsuńOMG! oni ze sobą ROZMAWIALI! ooooooł jeeeeeeeeaaaaaa! to teraz czekam na ich wiadomości albo dalsze konwersacje w barze lub piekarni :D
OdpowiedzUsuńCUDO *.*
@JLS_GotMyLove
Żyje od jednego do drugiego rozdziału. Kocham ten styl pisania i nie myslalam ze tak polubie ten paring ;d
OdpowiedzUsuńudałoby ci się wrócić do tego że rozdział dodawałas co 2 dni???
OdpowiedzUsuńLedwo znajduję teraz czas, żeby dodawać co trzy, więc wątpię.
UsuńOJEZUUUUUUUUUUUUUUUU. KOCHAM CIĘ <3
OdpowiedzUsuńO jeny ! To jest takie... Hmmm nie mam slow xD
OdpowiedzUsuńOni sa slodcy. Niech sie umowia i ze soba przespia, tak bedzie najlepiej :3 Pozdrawiam i czekam na nastepnego <3