D:
Hej, misie x
Przypominacie sobie może takie długiego
shota GDOYKABMTBBEFY? Pamiętacie, że miał też kolejną część? Otóż jej
tłumaczenie możecie znaleźć tutaj. (Nie czytałam i szczerze przyznam, że raczej
tego nie zrobię, ale jestem niemal pewna, że tłumaczenie jest świetne.)
Rozdział
3.
Naprawdę musi coś ze sobą zrobić.
Do takiego wniosku dochodzi Liam, siedząc
samotnie przy barze i obserwując kogoś nieświadomego jego egzystencji. Musi
zrobić coś ze sobą, musi zrobić coś z tym, kto mu się podoba, a ciemniejsza
część jego umysłu desperacko próbuje go przekonać, że musi zrobić coś z tym
barem i przyprzeć Louisa do ściany. Gdyby był pijany, prawdopodobnie by to
zrobił.
Więc nie pozwala sobie na tę wygodę. I
tak nie powinien pić, ma jedną nerkę. Zayn i Harry wydawali się zdeterminowani,
by wytłumaczyć mu, że wcale tak nie jest. Wygooglowali to, więc są ekspertami w
tym temacie. Liam i tak wciąż pije wodę. Nadal ignoruje ich próby przekonania
go do drinków, które cały czas mu kupują.
Nie ma zamiaru ryzykować swojej jednej dobrej nerki – lub swojej reputacji w
tym przypadku – dla lekkiego wstawienia się.
Liam czuje, jak Louis od czasu do czasu na
niego patrzy. Nadal musi mieć gdzieś mąkę albo może ominął jakiegoś chrupka w
swoich włosach. Otrzepuje jedno ze swoich ramion i potrząsa głową, mimo że wie, że wygląda przez to idiotycznie.
Jeśli jednak jest pokryty produktami do pieczenia, prawdopodobnie już wygląda
głupio. Nie ma już nic do stracenia.
Z taką myślą decyduje, że równie dobrze
mógłby przejść do części, w której zamawia drinka. Unikał tego już od jakiegoś
czasu, wiedząc, że Louis rozpoznaje go z tego ranka. To żenujące. Jest tylko
jąkającym się, mamroczącym idiotą; ostatnią rzeczą, której potrzebuje, jest bycie
odwodnionym. W ustach już ma sucho, smakując jakby wypełnił je papierem
ściernym. Więc nieco się prostuje – nie ma pojęcia, w czym miałoby to pomóc – i
macha ręką, sygnalizując Louisowi, że tak, teraz chciałby coś do picia.
I wtedy rozpoczyna się problem.
Ponieważ, oczywiście, nie mogło być tak
łatwo; to pierwszy raz, kiedy Liam jest sam przy barze już od dłuższego czasu.
Zwykle wie, co ma zamówić. Może poprosić o jakiś owocowy drink dla Harry’ego i
kieliszek dla Zayna oraz swoją wodę. Nikt nie zauważa, że sam nie pije, a nawet
jeśli, to ma sens. Uprzednie wyznaczanie kierowcy jest zalecane i nikt nie wie,
że to nie jedyny powód, dla którego pozostaje trzeźwy. Za to dziś Liam jest
sam. Siedzi przy barze, więc może zamówić wodę i obserwować atrakcyjnego
barmana. Jest to tak przerażające, że zamiera, kiedy sobie to uświadamia.
Nadejście objawienia oczywiście zbiega się w czasie z nadejściem Louisa
układającego ręce na ladzie.
- Co podać? – pyta ochrypłym głosem. Liam
przełyka ślinę, próbując coś wymyślić.
Wygooglowali to. Może napić się piwa. I
tak nie jedzie do domu samochodem. Łatwo może zachować twarz; zamówić piwo,
wypić je miło i powoli, by sprawdzić, czy jakkolwiek na niego działa, a potem
pójść do domu, kiedy już skończy. Jedno piwo, jeden wieczór. To ratuje go od
niezmiernego zażenowania i nie widzi żadnego problemu w tym planie.
Louis nadal wyczekująco na niego patrzy,
jego niebieskie oczy są przejrzyste i skupione. Ale Liam dokładnie pamięta,
dlaczego nie jest w stanie tego zrobić; pamięta coś o przeskakiwaniu nad barem
i może tłuczeniu kilku kieliszków wiszących na ścianie. Przygryza wargę. Zayn
wiedziałby, co zrobić. Zayn jest w tym dobry, łatwo udaje mu się wybrnąć z
niezręcznych rozmów i przenieść się na nowy temat. Tylko że Zayna tu nie ma,
Harry’ego również. Jest tylko i wyłącznie Liam ze swoim ciężkim językiem i
zatrzymanym umysłem, a to nigdy do niczego go nie doprowadzi.
Uświadamia sobie, że siedzi tak i
patrzył, kiedy Louis w końcu przerywa chwilę, lekko się śmiejąc. – Po prostu
podam ci wodę, okej? - I Liam kiwa
głową, mentalnie przeklinając swoją głupotę z nadzieją, że nie zrobił z siebie
tak wielkiego idioty. (Oczywiście ta nadzieja jest całkowicie pozbawiona sensu
i z pewnością bezpodstawna. Jest prawie pewien, że wpatrywał się w chłopaka
przez ostatnie pięć minut i, naprawdę, chyba nie da się zrobić z siebie
większego idioty.)
Louis przynosi mu szklankę wody, kostki
lodu unoszą się na powierzchni. Kładzie ją w tej samej chwili, w której sięga
po nią Liam i szklanka się wywraca. Woda spływa po gładkiej powierzchni baru,
mocząc koszulę i spodnie Liama. Chłopak odpycha się od lady, już czując, jak
rumieniec wkrada się na jego szyję.
- O-o boże, przepraszam! – wydusza z
siebie Louis, zakrywając ręką usta. Liam i tak słyszy w jego głosie śmiech i
skłamałby, twierdząc, że dźwięk ten nie sprawił, by sam chciał się uśmiechnąć.
- Nie, nie, to nic – odpowiada, szeroko
się uśmiechając i próbując powstrzymać śmiech. – Tylko-okej, możesz mi dać
rachunek? To zdecydowanie nie mój wieczór. – Dobrze, udaje mu się składać już
pełne zdania. Mimo że nie są najlepsze i mimo że nie są tym, co chce
powiedzieć, lepsze to, niż nic. Może nie jest całkowicie bezużyteczny.
Louis kiwa głową. – Dobrze, przyniosę. –
Przechodzi do kasy i Liam go obserwuje, nieświadom, że jest kompletnie
przemoczony, dopóki ktoś nie popycha go na bar, przez co więcej lodowatej wody
spływa po jego koszuli. Chwyta kilka serwetek, próbując wytrzeć, jak wiele
tylko jest w stanie. (O koszulę będzie się martwił po powrocie do domu; teraz
nie chce zostawić po sobie zbyt wielkiego bałaganu.)
Liam przez chwilę zastanawia się, co
zajmuje Louisowi tyle czasu, ale rachunek zostaje popchnięty ku niemu na
ladzie. Co zamówił? Ile płaci? Śmieje się teraz bardziej niż powinien i przez
to naprawdę trudno mu się myśli, a co dopiero patrzy na Louisa. Wyjmuje
portfel, wkłada do niego paragon i wyjmuje dwa banknoty. Nie kłopocze się
sprawdzaniem ich wartości, kładzie je na ladzie i wstaje. To był długi wieczór,
a nie znajduje się tutaj nawet od godziny. Musi wracać do domu.
Nadal się śmieje, niemal histerycznie,
kiedy wsiada do taksówki i podaje kierowcy adres. Gdy dojeżdża do domu, niemal
płacze. Bolą go żebra i z ledwością oddycha, i decyduje, że z pewnością
oszalał. To naprawdę nie jest tak zabawne, może poza małą częścią, w której
jednak jest. Nigdy więcej nie będzie w stanie pójść do tego baru. Wszystko
zepsuł, ale nawet po tym, nadal jest w stanie myśleć tylko o tym, jak dobrze
Louis wyglądał śmiejąc się. Śmiał się z Liama, ale jego niebieskie oczy były
piękne i błyszczały, a jego uśmiech był uroczy i Liama nie obchodzi, jak bardzo
się wygłupił. Przynajmniej teraz Louis go zapamięta.
Liam wchodzi do kuchni, potykając się o
własne stopy. Opróżnia kieszenie i układa wszystko na ladzie, zauważając mały
róg rachunku wystającego z portfela. To nic takiego, naprawdę, Liam
skrupulatnie zbiera swoje paragony, sprawdzając, ile wydał i ile zostało mu
pieniędzy na ten lub kolejny miesiąc. Dziwna jest niebieska linia na papierze,
małe pasmo czegoś, co mogłoby być atramentem.
Ostrożnie wyjmuje złożoną kartkę, serce
głośno tłucze mu w piersi. Jest tam podpis, coś, co mogłoby wyglądać jak Louis, a pod spodem znajduje się
dziesięć małych cyfr. Pismo nie jest całkowicie kaligraficzne, ale jest w
stanie je odczytać, więc nie traci czasu i wpisuje numer do telefonu.
To musi być żart. To musi być jakiś
dowcip. Liam zadzwoni na numer i zostanie przywitany automatycznym nagraniem,
mówiącym, że śmierdzi, czy coś. Harry i Zayn podawali mu takie numery wystarczająco
często; słyszał o nich. Ten jednak nie wygląda znajomo, nie wzbudza podejrzeń.
Liam zaczyna sądzić, że może faktycznie należeć do Louisa. Może być prawdziwy.
Może Liam ma szansę.
Musi się upewnić. Ale oczywiście nie zadzwoni. Oczywiście nie
napisze. Jeśli to tylko żart, nie da się. Więc robi to, co zrobiłby każdy prześladowca:
wpisuję gwiazdkę i sześćdziesiąt siedem, zanim wybiera numer.
Dźwięk da się słyszeć trzy razy, każdy
jeden buduje nadzieję Liama trochę bardziej. Louis teraz pracuje, prawda? Nie
mógłby odebrać od razu. Czy automatyczne numery nie odbierają od razu? Czy to
się naprawdę dzieje?
Hej,
tutaj Louis Tomlinson. Jeśli chciałeś dodzwonić się do mnie, dobra robota.
Jeśli nie, cóż-
Liam się rozłącza. Ciężko dyszy i
prawdopodobnie idiotycznie uśmiecha. Nie obchodzi go to. Louis dał mu swój
numer. Louis ze swoimi idealnymi włosami i wspaniałymi oczami, z pięknym
uśmiechem i koszulkami w paski, dał nudnemu, staremu Liamowi Payne swój numer.
Rozważa ponowne wybranie numeru, siadając
ciężko na swoim małym kuchennym stole i przerzucając telefon z jednej ręki do
drugiej. Czy byłoby to zbyt dziwne? Czy wydawałoby się zbyt obsesyjne? Czy
odstraszyłoby Louisa? Liam nie zdał sobie sprawy, jak długo siedział tak i
myślał, dopóki nie spojrzał na zegarek. Jest późno. Bardzo, bardzo późno. Musi
wstać wcześnie, iść jutro do pracy. Przy odrobinie szczęścia, prześpi nawet
kilka godzin.
Odłożenie telefonu na stół jest jedną z
najtrudniejszych rzeczy, jakich ostatnio dokonał. Nawet trudniejsze jest
leżenie tej nocy w łóżku z myślą o telefonie, zastanawiając się, czy Louis
widział połączenie. Z pewnością wie od kogo ono pochodzi. Domyślił się. Może
Liam powinien był poczekać i zadzwonić później? Zadzwonił zbyt wcześnie. Lepiej
byłoby grać niedostępnego? W końcu się uspokaja. Zasypia na kilka godzin,
niespokojnie śniąc o małych dłoniach splecionych z jego i niebieskich oczach
spoglądających na niego z dołu.
Następnego ranka, kiedy Louis wchodzi do
sklepu, Liam szturcha Harry’ego i każde mu iść sprawdzić stan jagodowych muffin
piekących się na zapleczu. Ignoruje sposób, w jaki Harry na niego zerka – jakby
wyrosła mu druga głowa – woląc za to skupić się na Louisie.
- Dzień dobry! W czym mogę pomóc?
no proszę, nie wiedziałam, że dzisiaj dodajesz. I pociesza mnie fakt, że postanowiłam dzisiaj tutaj zajrzeć. Rozdział mi się podoba, chociaż ja na miejscu Lou pewnie pomogłabym Liamowi się wycierać... Co prawda, mogłoby to być trochę nieodpowiednie z racji tego, że został oblany na spodniach co daje mi wyobrażenie, że miał je mokre w okolicach rozporka. Cóż... Dobrze, że Tomlinson odważył się dać mu swój numer. Przynajmniej któryś z nich zrobił pierwszy krok, dalej powinno być już z górki :) Dzięki K. Naprawdę, wielkie dzięki. x
OdpowiedzUsuńPolubilam to opowiadanie mimo,ze nie lubię Lilo. Jest dobrze napisane i przetłumaczone,dlaczego więc nie czytać? Uhhh i liam w tym opowiadaniu jest taki śmieszny!te jego 'przemyślenia' i podejmowanie decyzji hahahah jest jakis taki nieporadny i przeslodki. Louis też jest kochany. Ciekawi mnie jak rozwinie się ich relacja i jak Liam będzie to przeżywał hahah. Dziękuję za tłumaczenie xxx
OdpowiedzUsuńnareszcie jeden z nich odważył się zrobić ten pierwszy krok :) Brawo Tommo! Z każdym rozdziałem opowiadanie podoba mi się coraz bardziej... Jak zwykle odwaliłaś kawał dobrej roboty ;) Dziękuję xx
OdpowiedzUsuńOmniomniom! *-*
OdpowiedzUsuńAaaa, Loui dal Liamowi swoj numer! Yaaay! ^-^
Jak zwykle genialne, scena z woda byla smieszna. :D
Dziekuje, czekam na nastepne, kocham mocno.
<3 xxxxx
@LouLightMyWorld
O jezu to było świetne.
OdpowiedzUsuńZ tej strony kłania się fanka z aska.
Mam na myśl ta, która próbuje Ci uświadomić, że nie będziesz pracować w tesco!
Tak więc życzę weny i takich tam <3
Boże, nareszcie! Lou dał mu swój numer! yeaaaaah! Liam ma numer Louisa! yeaaaaah! teraz mogą ze sobą gadać nie tylko w barze czy w piekarni :D yeaaaah!
OdpowiedzUsuńciekawe zakończenie :) czyżby Liam w końcu odważył się porozmawiać z jego obrazem westchnień? oby tak! może go gdzież zaprosi? :) kurde, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;**
@JLS_GotMyLove
Nie rozumiem.. Lou dał Li rachunek za co? Za rozlaną wodę?
OdpowiedzUsuńTeż tego nie zrozumiałam...
UsuńSzczerze powiedziawszy myślałam, że po tym kiedy Liam został oblany wodą, może Louis zaproponuje mu wyruszenie.ubrań na zapleczu czy coś.. No ale tak się nie stało. Ale to nic, bo stało się coś jeszcze lepszego. Louis sprytnie dał swój numer Li! Taak! Nareszcie jakiś krok z jego strony. W sumie nie dziwię się, że Liam myślał, że to jakiś żart. Sama jestem taka, że tak bym myślała ;D
OdpowiedzUsuńI kolejne spotkanie w piekarni... Ciekawe jak potoczy się tym razem. Czy dalej będą się zachowywać oficjalnie, czy wspomną coś.o wczorajszym wieczorze i numerze... ;>
shouldletyougo.blogspot.com
Mam baaardzo mało czasu więc napiszę tylko dziękuję xxx
OdpowiedzUsuńaaa.. proszę... tłumacz szybciej .. ja się już nie mogę doczekać.. ;)
OdpowiedzUsuńLilo, Lilo moje ulubione Lilo! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo oni są słodcy w tym swoim niewinnym zauroczeniu.;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. http://lookingformylouis.blogspot.com/
Natknęłam się a tego bloga wczoraj zupełnie przypadkiem (szukając larry *^*) i powiem, że wczoraj nie miałam czasu komentować, gdyż przeczytałam prawie wszystkie tłumaczenia oraz twoje blogi. Jak ja kocham yaoi, shounen-ai z one direction *^* A jak zaczęłam czytać to tłumaczenie, to mnie wzięło i teraz z niecierpliwością czekam, aż będzie^^" Jak Louis i Liam mogą tak koło siebie krążyć ;______; No, ale Louis dał Liamowi numer telefonu, więc jest super ;DD A teraz Liam obsługuje Louisa, a ja będąc w szkole myślałam tylko o tym, co by było gdyby... :3 Eh, zboczuch ze mnie xD
OdpowiedzUsuńLubię ten rozdział. Może nie powinnam tak pisać, skoro nie przeczytałam całego opowiadania, ale w porównaniu z poprzednimi jest zdecydowanie wyjątkowy. Taki... realistyczny. Wszystko, co się w nim działo, jest całkowicie możliwe w realnym świecie, mało tego - dzieje się cały czas. I nie, nie mam tu na myśli tylko przewracania szklanek z wodą, chociaż to też jest częste, przynajmniej u mnie. Choć ja nie mam tego szczęścia i zwykle nie jest to woda, która nie wyrządza ubraniom większych szkód, ale to nic nieznaczący szczegół. Chodzi mi o całość, ale nie potrafię się wysłowić;< Okej, uwierz mi w takim razie na słowo, że jest to najlepszy dotychczasowy rozdział tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńI tak, stało się to, na co tak bardzo czekałam: Louis się przełamał i dał Liamowi numer swojego telefonu:D Ale, ale, panie i panowie, najtrudniejsze dopiero przed nami, oni muszą się jeszcze umówić. Kurczę, nawet ciężko mi sobie wyobrazić, jak to teraz się potoczy. Liam zadzwoni następnego dnia i się umówią? Czy może to się stanie w piekarni? W końcu na tym zakończył się rozdział: na przyjściu Louisa i pytaniu Liama, czy może mu w czymś pomóc:)
Lecę czytać nowy rozdział, bo wczoraj się ukazał:D