D:
Hej, hej, hej, misie! x
Mamy pierwszy rozdział, mam nadzieję, że
teraz przekonam was bardziej. Jeszcze pokochacie Lilo, zobaczycie.
Tak gwoli ścisłości, Niall nie jest do
końca szefem Lou. Po prostu stoi wyżej od niego w pracy. Są też przyjaciółmi,
więc to nie do końca tak, jak się wydaje. Z resztą sami zobaczycie :)
To
jak, mogę znów prosić o komentarze?
Jeśli macie jakieś pytania, zadawajcie je
tutaj (nie w komentarzach, bo potem ja muszę na nie tam odpowiadać i nabijam
sobie statystykę).
Zapraszam na trzeci rozdział SOWK!
Rozdział
1.
-
Przepraszam, stary. Chyba będziesz musiał dziś pracować sam. – Głos Harry’ego jest suchy i
zachrypnięty na drugim końcu linii i Liam nie jest do końca pewien, czy
powinien mu wierzyć. Czy rano nie brzmi tak zawsze? Prawdopodobnie zwyczajnie
zaspał, a teraz nie widzi sensu we wstawaniu. (Liam powinien widzieć; Harry
zrobił to wystarczająco wiele razy w przeszłości.)
Liam staje na palcach, szukając
dodatkowego klucza w doniczce wiszącej nad drzwiami piekarni. Musi gdzieś być
schowany w ziemi i zaschniętych płatkach. – Racje, pewnie. To żaden problem,
Haz.
Niemal jest w stanie ujrzeć uśmiech na
twarzy Harry’ego, uczucie satysfakcji faktem, że zaspanie ujdzie mu na sucho.
To nie ma znaczenia, piekarnia należy do rodziców Harry’ego i nie może łatwo
zostać zwolniony, dopóki wszystko pracuje jak należy. Liam jest w stanie temu
podołać. Robił to już wcześniej. – Dzięki,
Li. Do zobaczenia?
Liam kiwa głową, na chwilę zapominając,
że Harry nie jest w stanie go zobaczyć. – Tak, pewnie. Później sprawdzę co u
ciebie, okej? – Kliknięcie sygnalizuje zakończenie rozmowy i Liam przewraca
oczami. Typowe. Wsuwa swój telefon do kieszeni i wraca do szukania klucza.
Niepostrzeżenie wypada on z doniczki, uderzając o ziemię z cichym
brzdęknięciem.
Piekarnia pachnie cynamonem, mimo że
nikogo nie ma w środku. Liam wdycha ten zapach z uśmiechem. Szczerze mówiąc,
uwielbia, kiedy Harry się spóźnia. To oznacza, że ma dużo czasu, by piec w
samotności, ugniatać ciasto i malować małe twarzyczki dodatkowym lukrem na
wszystkim, na czym się da. Minęło już trochę czasu. Przez ostatnich kilka
miesięcy Harry był praktycznie religijny w swojej frekwencji, desperacko
usiłując zebrać pieniądze na zakup samochodu.
Liam bierze chleb, który zostawił wczoraj
do wyrośnięcia i kroi go starannie w kostkę. Już jest w stanie stwierdzić, że
będzie to dobry dzień.
Albo przynajmniej dzień ten miał taki potencjał.
Przed otwarciem sklepu wydarzyły się już trzy katastrofy. Na jego palec spadła
nadal gorąca od pieca taca. Zatrzasnął drzwiczki pieca na swojej ręce, przez co
była opuchnięta i czerwona. Próbował zdjąć torbę czekoladowych chrupków z wyższej
półki, by dowiedzieć się, że była ona otwarta, przez co wszystkie płatki się na
niego wysypały. Nadal mógł mieć nieco we włosach; nie był w stanie sprawdzić. W
piekarni nie ma luster, co zdecydował się zmienić już jutro.
Wie również dlaczego. Telefon wpatruje
się w niego z kieszeni jego starej bluzy i mimo że ekran już zgasł, Liam nadal
widzi otwartą tam wiadomość. Drwi z niego. Liam chce spojrzeć znów, ale już
zdążył ją zapamiętać; nie ma żadnego sensu w dalszym torturowaniu samego
siebie.
Och,
i baw się dobrze z Louisem! Xx Haz
Okej, więc może Liam ma problem. Jest
taki chłopak z włosami jak ptasie gniazdko i oczami jak ocean, który przychodzi
do piekarni każdego ranka. Harry powiedziałby, że takie opisywanie go jest
tandetne i udowadnia, że Liam chce się dostać do jego spodni, ale to nieprawda.
To w ogóle nie jest prawda. Louis jest interesujący i zdecydowanie zbyt dobry
dla Liama. Pracuje w barze, do którego Harry regularnie chodzi i Liam widział
go tam wiele razy. Nigdy nie rozmawiali, ale Liam lubi myśleć, że utrzymywali
kontakt wzrokowy raz czy dwa. (Tylko dlatego, że został przyłapany na
patrzeniu, ale to tylko mały, nieistotny detal, prawda?)
Jest niemal jedenasta. Stosunkowo za późno
na śniadanie, ale Liam wie lepiej. W każdej chwili zaspany Louis wejdzie przez
drzwi i spyta o muffiny z jagodami. Zamówi herbatę Yorkshire i weźmie cukier z
lady, po czym wyjdzie. Czasami Harry wyciąga z niego kilka słów. Czasami Harry
sprawia, że chłopak olśniewająco się uśmiecha. Liam głównie chowa się za
drzwiami, tłumacząc się tym, że musi przynieść więcej tych muffin i zaraz
wróci. Zerka zza drzwi prowadzących do kuchni, podsłuchując i starając się
udać, że wcale tego nie robi, dopóki Harry nie woła go z powrotem i Liam jest
zmuszony do oglądania wyjścia Louisa.
To żałosne, Liamowi nie trzeba o tym
przypominać.
I oczywiście Louis przychodzi pięć po
jedenastej. Tego dnia jego włosy są w okropnym stanie, a oczy lekko zaczerwienione.
Liam chce przebiec palcami przez jego włosy i ułożyć je, i może jednocześnie
spytać Louisa, dlaczego jest taki zmęczony. Nie robi tego. Nigdy nie
wypowiedział pod jego adresem więcej niż trzech słów i decyzja, że mają
jakikolwiek powód do rozmowy, wydaje się absolutnie śmieszna.
Louis wpatruje się w Liama tymi
niebieskimi oczami i Liam musi zmusić się, by nie uciec. Co ma powiedzieć? Co
ma zrobić? Co robi zwykle Harry? Nigdy nie był dobry, kiedy chodziło o
klientów, szczególnie tych, którzy wyglądają w ten sposób. Liam nie jest dobry w
słowach.
- Ach – mamrocze Louis. Liam przysięga,
że serce podskakuje mu w piersi. – Gdzie jest ten drugi? Z loczkami.
A potem jest gorzej, może nawet trochę
boli. Liam stara się uśmiechać. – Harry nie czuł się dziś dobrze – wydusza z
nadzieją, że nie brzmi aż tak idiotycznie, bez względu na to, jakie bóstwo się
z niego śmieje. – Co podać, w takim razie?
Muffina
jagodowego i herbatę Yorkshire.
– Poproszę muffina jagodowego. I herbatę Yorkshire. – Louis wyjmuje już swój
portfel, przeszukując banknoty, by znaleźć odpowiednią kwotę. Wyciąga
dziesiątkę, kiedy Liam wciąż wyjmuje muffina z wystawy przez serwetkę, która
już zdążyła zabarwić się na fioletowo.
Oczywiście pomyślał o tym. Liam jest
przygotowany. Gorąca herbata już za nim czeka. (Wiedział o której godzinie
przychodzi Louis, nietrudno było to wyliczyć. Poza tym, gdyby Louis się
spóźnił, Liam sam wypiłby herbatę, a jemu zrobił kolejną.) – P-proszę – mówi,
przysuwając kubek do Louisa.
Stoją tak przez jakiś czas, mimo że Liam
nie jest pewien dlaczego. W końcu Louis podpowiada mu, spoglądając na drzwi i
przesuwając banknot do przodu. – Reszta? – pyta. Liam praktycznie widzi, jak chłopak
przewraca oczami, kiedy rozpaczliwie wciska guziki kasy i wyjmuje odpowiednie
banknoty. Na jego policzki wkrada się rumieniec. Zastanawia się, jak bardzo
jest to widoczne.
Kiedy Louis w końcu wychodzi, zerkając po
raz ostatni przez ramię – i w tym spojrzeniu jest wiele uczuć, myśli Liam,
dezorientacja, niepokój, zdenerwowanie – Liam jest gotów się załamać. Rozgląda
się po sklepie i sprawdza, czy nikt go nie potrzebuje, zanim biegnie z powrotem
do gorącej kuchni i chwyta swój telefon.
Szybko wybiera numer Harry’ego,
przyciskając telefon do ucha jakby był on jedyną rzeczą, która trzyma go przy
życiu. Liam nawet nie pozwala przemówić chłopakowi, zaraz, gdy sygnał zostaje
przerwany, odzywa się. – Nigdy już nie opuścisz dnia w pracy, Harry. Ani
jednego. Rozumiesz?
- Wnioskuję, że póki co, dobrze ci idzie.
– Harry się śmieje. Liam pragnie, by przestał. – Jak tam Louis?
- Jeśli opuścisz jeszcze jeden dzień,
dopomóż boże, własnoręcznie cię wykastruję.
Harry wzdycha. – Hej, Li. Chodźmy dziś do
klubu.
Liam unosi brew. Glos Harry’ego nie jest
zachrypnięty ani szorstki i zaczyna myśleć, że jego wcześniejsze przypuszczenia
są prawdziwe. Harry nie leżał chory w łóżku, leżał i odsypiał po długiej nocy w
mieście. – Myślałem, że nie czujesz się dobrze.
- Och. – W słuchawce słychać udawany
kaszel. – Racja. Ahem. Cóż, ty i Zayn możecie pójść beze mnie, w takim razie.
Przepraszam. Będzie po ciebie koło ósmej. – Liam chce zaprotestować, ale nie ma
okazji. Kiedy otwiera usta, słyszy jedynie sygnał.
Powoli wydaje się to stawać czymś
regularnym. Wieczorem, kiedy pójdą do klubu, Zayn powie coś o nagłym wypadku,
coś o tym, że Harry go potrzebuje. Wyjdzie, zostawiając zdanego na własne siły
Liama, który siądzie przy barze i wypije swoją wodę, próbując nie obserwować
pracującego Louisa.
Cóż, ten dzień miał potencjał, by być
świetnym. Liam szybko zauważa, że wcale się tak nie dzieje. Kiedy spogląda na
wypolerowaną, drewnianą ladę i widzi mąkę przyklejoną do swojego nosa, wydaje z
siebie wściekłe westchnienie i wyciera ją rękawem.
- Cholerny Haz.
Ohhh, jakie to genialne! *-*
OdpowiedzUsuńNiechże Li się w końcu odezwie tak normalnie do Lou! A potem pójdą razem do klubu, pocałują się i... Cholera, rozpędzam się. :D
Jak zwykle dziękuję za świetne tłumaczenie, czekam na następne i kocham mocno.
<3 xxxxx
@LouLightMyWorld c:
Fuck Yeah, znowu pierwsza! *-* :D
UsuńOh, nieśmiały Liam jest po prostu wspaniały! :D
OdpowiedzUsuńA Lilo awww jak można tego nie kochać?! :D
A przebiegły, uciekający od pracy Harry swatka jest świetny, lecz Harre'go shippera z LWMGBF nikt nie przebije xD
Lilo *_______* Zawsze kochałam ten niewinny bromance <3
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetnie xD
Szczerze mówiąc, ten rozdział bardziej mnie przekonał do tej historii. Jednak czy Louis zakocha się w Liamie, tak jak on w nim? Zobaczymy, jestem ciekawa. Dzięki K! Lots of love xx
OdpowiedzUsuńczytalas prolog ? Lou tez sie w nim zakochal <3
UsuńFajny.Jednak nie jestem wielkim fanem opowiadań w których nie ma dużej ilości dialogów. Zastanawia mnie jedna rzecz. Czytam wiele blogów ale ty jesteś jedyną autorka której opowiadania czytam w ciemno. I nawet jak mi się niezbyt podobają to się w końcu do nich przekonuje wiec mam nadzieję, że i tym razem tak będzie :) katie
OdpowiedzUsuńNonononono zapowiada się bardzo ciekawie. Nie mogę się doczekać następnego. Coś czuje, że jednak Louis pierwszy zagada do Liama ;3
OdpowiedzUsuńaa.. czekam na ciąg dalszy ;p
OdpowiedzUsuńWszystko co piszesz za pomocą twojej klawiatury jest świetne XD
OdpowiedzUsuńjakie to słodkie! *_* Liam podoba się Louisowi, Louis podoba się Liamowi, ale żaden nie ma odwagi zrobić tego pierwszego, cholernego kroku, który najprawdopodobniej by ich do siebie zbliżył :D mam nadzieję, że Li pójdzie do tego klubu i zamiast wody wypiję coś mocniejszego i w końcu coś będzie między barmanem a piekarzem ^_^
OdpowiedzUsuńdzięki za kolejne świetne tłumaczenie! ;** czekam na next!
@JLS_GotMyLove
Rozdział naprawde przyjemny,choć to Lilo :)cyberspace powoli sie kończy,dlatego chciałam zapytać,czy nie chcialabys przetłumaczyć opowiadanie tej samej autorki?tego o Nousie.wiem ze jest nie skończone,ale moze autorka je skończy?bardzo spodobało mi się to opowiadanie i myślę,że innym tez by sie spodobalo :) jeśli nie chcesz tu,to odpisz mi na tt:bolxik88 :)
OdpowiedzUsuńziall1D.blogspot.com
blackandwhite1D.blogspot.com
xxxx
Nie wiem co napisać, to jest takie świetne. Coraz bardziej podoba mi się Lilo. Ciekawi mnie czemu żaden z nich nie spróbuje utrzymać rozmowy jak już byli sami. Chociażby o pracy, czy pogodzie. Czyżby oboje byli tacy nieśmiali, czy boją się odrzucenia? ;D
OdpowiedzUsuńZobaczymy co będzie w klubie, pewnie przypuszczenia Li się sprawdzą. Ale fajnie by było gdyby Liam się troszkę opił, wtedy wyznał prawdę Lou, a ten zabrałby go do domu.. ;>
shouldletyougo.blogspot.com
"Włosy jak ptasie gniazdko" to od dzisiaj moje ulubione porównanie, Dejv xD
OdpowiedzUsuńI w ogóle... uwielbiam ten styl. Wiem to z całą pewnością. Nie potrafię ścierpieć Lilo, ale zakochałam się w stylu autorki i raczej szybko się nie odkocham, więc JWB automatycznie wskoczyło na moją elitarną listę wybranych opowiadań (która jest tak długa, że z elitarności nic nie zostało, ale ciii).
Jak Ty to robisz, że znajdujesz takie perełki? Przeczuwam, że to jakieś wewnętrzne oko, czy coś, bo to po prostu niewiarygodne :D Profesor Trelawney byłaby dumna;3
No i wiedziałam, że tutejszy Harry będzie godnym następcą shippera! Haz, Haz, Haz, niezłe z Ciebie ziółko - udawać chorobę, bo nie chce ci się rano wstać? Ech, to jest mi aż nazbyt bliskie.
A żeby Liamowi nie było smutno, że nic na jego temat nie powiedziałam, to zaznaczę, że jest całkiem realnie wykreowany, przynajmniej w tym rozdziale. Postać z krwi i kości, którą lubimy za jej nieporadność (nos w mące, zapominanie o wydaniu reszty), a jednocześnie wiemy, że potrafi sobie poradzić (opieprzenie Harry'ego za opuszczanie pracy).
Lubię go, ale szkoda, że musiał się zakochać akurat w Louisie.
Wysyłam wirtualne buziaki i ściskam Cię mocno:3
iudhciasuqwudqufi LILO <3
OdpowiedzUsuńHahaha :D Oni oboje są tak żałośni, naprawdę, czemu żaden nie potrafi się odezwać? Przez to są jeszcze bardziej słodcy. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale w końcu coś się wydarzy. Pewnie mam rację, no nie? :D Dziękuję! xx
OdpowiedzUsuń