2013/01/06

{01} Johnnie Walker Blueberries


D:
Hej, hej, hej, misie! x
Mamy pierwszy rozdział, mam nadzieję, że teraz przekonam was bardziej. Jeszcze pokochacie Lilo, zobaczycie.
Tak gwoli ścisłości, Niall nie jest do końca szefem Lou. Po prostu stoi wyżej od niego w pracy. Są też przyjaciółmi, więc to nie do końca tak, jak się wydaje. Z resztą sami zobaczycie :)
To jak, mogę znów prosić o komentarze?
Jeśli macie jakieś pytania, zadawajcie je tutaj (nie w komentarzach, bo potem ja muszę na nie tam odpowiadać i nabijam sobie statystykę).
Zapraszam na trzeci rozdział SOWK!

Rozdział 1.

- Przepraszam, stary. Chyba będziesz musiał dziś pracować sam. – Głos Harry’ego jest suchy i zachrypnięty na drugim końcu linii i Liam nie jest do końca pewien, czy powinien mu wierzyć. Czy rano nie brzmi tak zawsze? Prawdopodobnie zwyczajnie zaspał, a teraz nie widzi sensu we wstawaniu. (Liam powinien widzieć; Harry zrobił to wystarczająco wiele razy w przeszłości.)
Liam staje na palcach, szukając dodatkowego klucza w doniczce wiszącej nad drzwiami piekarni. Musi gdzieś być schowany w ziemi i zaschniętych płatkach. – Racje, pewnie. To żaden problem, Haz.
Niemal jest w stanie ujrzeć uśmiech na twarzy Harry’ego, uczucie satysfakcji faktem, że zaspanie ujdzie mu na sucho. To nie ma znaczenia, piekarnia należy do rodziców Harry’ego i nie może łatwo zostać zwolniony, dopóki wszystko pracuje jak należy. Liam jest w stanie temu podołać. Robił to już wcześniej. – Dzięki, Li. Do zobaczenia?
Liam kiwa głową, na chwilę zapominając, że Harry nie jest w stanie go zobaczyć. – Tak, pewnie. Później sprawdzę co u ciebie, okej? – Kliknięcie sygnalizuje zakończenie rozmowy i Liam przewraca oczami. Typowe. Wsuwa swój telefon do kieszeni i wraca do szukania klucza. Niepostrzeżenie wypada on z doniczki, uderzając o ziemię z cichym brzdęknięciem.
Piekarnia pachnie cynamonem, mimo że nikogo nie ma w środku. Liam wdycha ten zapach z uśmiechem. Szczerze mówiąc, uwielbia, kiedy Harry się spóźnia. To oznacza, że ma dużo czasu, by piec w samotności, ugniatać ciasto i malować małe twarzyczki dodatkowym lukrem na wszystkim, na czym się da. Minęło już trochę czasu. Przez ostatnich kilka miesięcy Harry był praktycznie religijny w swojej frekwencji, desperacko usiłując zebrać pieniądze na zakup samochodu.
Liam bierze chleb, który zostawił wczoraj do wyrośnięcia i kroi go starannie w kostkę. Już jest w stanie stwierdzić, że będzie to dobry dzień.
Albo przynajmniej dzień ten miał taki potencjał. Przed otwarciem sklepu wydarzyły się już trzy katastrofy. Na jego palec spadła nadal gorąca od pieca taca. Zatrzasnął drzwiczki pieca na swojej ręce, przez co była opuchnięta i czerwona. Próbował zdjąć torbę czekoladowych chrupków z wyższej półki, by dowiedzieć się, że była ona otwarta, przez co wszystkie płatki się na niego wysypały. Nadal mógł mieć nieco we włosach; nie był w stanie sprawdzić. W piekarni nie ma luster, co zdecydował się zmienić już jutro.
Wie również dlaczego. Telefon wpatruje się w niego z kieszeni jego starej bluzy i mimo że ekran już zgasł, Liam nadal widzi otwartą tam wiadomość. Drwi z niego. Liam chce spojrzeć znów, ale już zdążył ją zapamiętać; nie ma żadnego sensu w dalszym torturowaniu samego siebie.
Och, i baw się dobrze z Louisem! Xx Haz
Okej, więc może Liam ma problem. Jest taki chłopak z włosami jak ptasie gniazdko i oczami jak ocean, który przychodzi do piekarni każdego ranka. Harry powiedziałby, że takie opisywanie go jest tandetne i udowadnia, że Liam chce się dostać do jego spodni, ale to nieprawda. To w ogóle nie jest prawda. Louis jest interesujący i zdecydowanie zbyt dobry dla Liama. Pracuje w barze, do którego Harry regularnie chodzi i Liam widział go tam wiele razy. Nigdy nie rozmawiali, ale Liam lubi myśleć, że utrzymywali kontakt wzrokowy raz czy dwa. (Tylko dlatego, że został przyłapany na patrzeniu, ale to tylko mały, nieistotny detal, prawda?)
Jest niemal jedenasta. Stosunkowo za późno na śniadanie, ale Liam wie lepiej. W każdej chwili zaspany Louis wejdzie przez drzwi i spyta o muffiny z jagodami. Zamówi herbatę Yorkshire i weźmie cukier z lady, po czym wyjdzie. Czasami Harry wyciąga z niego kilka słów. Czasami Harry sprawia, że chłopak olśniewająco się uśmiecha. Liam głównie chowa się za drzwiami, tłumacząc się tym, że musi przynieść więcej tych muffin i zaraz wróci. Zerka zza drzwi prowadzących do kuchni, podsłuchując i starając się udać, że wcale tego nie robi, dopóki Harry nie woła go z powrotem i Liam jest zmuszony do oglądania wyjścia Louisa.
To żałosne, Liamowi nie trzeba o tym przypominać.
I oczywiście Louis przychodzi pięć po jedenastej. Tego dnia jego włosy są w okropnym stanie, a oczy lekko zaczerwienione. Liam chce przebiec palcami przez jego włosy i ułożyć je, i może jednocześnie spytać Louisa, dlaczego jest taki zmęczony. Nie robi tego. Nigdy nie wypowiedział pod jego adresem więcej niż trzech słów i decyzja, że mają jakikolwiek powód do rozmowy, wydaje się absolutnie śmieszna.
Louis wpatruje się w Liama tymi niebieskimi oczami i Liam musi zmusić się, by nie uciec. Co ma powiedzieć? Co ma zrobić? Co robi zwykle Harry? Nigdy nie był dobry, kiedy chodziło o klientów, szczególnie tych, którzy wyglądają w ten sposób. Liam nie jest dobry w słowach.
- Ach – mamrocze Louis. Liam przysięga, że serce podskakuje mu w piersi. – Gdzie jest ten drugi? Z loczkami.
A potem jest gorzej, może nawet trochę boli. Liam stara się uśmiechać. – Harry nie czuł się dziś dobrze – wydusza z nadzieją, że nie brzmi aż tak idiotycznie, bez względu na to, jakie bóstwo się z niego śmieje. – Co podać, w takim razie?
Muffina jagodowego i herbatę Yorkshire. – Poproszę muffina jagodowego. I herbatę Yorkshire. – Louis wyjmuje już swój portfel, przeszukując banknoty, by znaleźć odpowiednią kwotę. Wyciąga dziesiątkę, kiedy Liam wciąż wyjmuje muffina z wystawy przez serwetkę, która już zdążyła zabarwić się na fioletowo.
Oczywiście pomyślał o tym. Liam jest przygotowany. Gorąca herbata już za nim czeka. (Wiedział o której godzinie przychodzi Louis, nietrudno było to wyliczyć. Poza tym, gdyby Louis się spóźnił, Liam sam wypiłby herbatę, a jemu zrobił kolejną.) – P-proszę – mówi, przysuwając kubek do Louisa.
Stoją tak przez jakiś czas, mimo że Liam nie jest pewien dlaczego. W końcu Louis podpowiada mu, spoglądając na drzwi i przesuwając banknot do przodu. – Reszta? – pyta. Liam praktycznie widzi, jak chłopak przewraca oczami, kiedy rozpaczliwie wciska guziki kasy i wyjmuje odpowiednie banknoty. Na jego policzki wkrada się rumieniec. Zastanawia się, jak bardzo jest to widoczne.
Kiedy Louis w końcu wychodzi, zerkając po raz ostatni przez ramię – i w tym spojrzeniu jest wiele uczuć, myśli Liam, dezorientacja, niepokój, zdenerwowanie – Liam jest gotów się załamać. Rozgląda się po sklepie i sprawdza, czy nikt go nie potrzebuje, zanim biegnie z powrotem do gorącej kuchni i chwyta swój telefon.
Szybko wybiera numer Harry’ego, przyciskając telefon do ucha jakby był on jedyną rzeczą, która trzyma go przy życiu. Liam nawet nie pozwala przemówić chłopakowi, zaraz, gdy sygnał zostaje przerwany, odzywa się. – Nigdy już nie opuścisz dnia w pracy, Harry. Ani jednego. Rozumiesz?
- Wnioskuję, że póki co, dobrze ci idzie. – Harry się śmieje. Liam pragnie, by przestał. – Jak tam Louis?
- Jeśli opuścisz jeszcze jeden dzień, dopomóż boże, własnoręcznie cię wykastruję.
Harry wzdycha. – Hej, Li. Chodźmy dziś do klubu.
Liam unosi brew. Glos Harry’ego nie jest zachrypnięty ani szorstki i zaczyna myśleć, że jego wcześniejsze przypuszczenia są prawdziwe. Harry nie leżał chory w łóżku, leżał i odsypiał po długiej nocy w mieście. – Myślałem, że nie czujesz się dobrze.
- Och. – W słuchawce słychać udawany kaszel. – Racja. Ahem. Cóż, ty i Zayn możecie pójść beze mnie, w takim razie. Przepraszam. Będzie po ciebie koło ósmej. – Liam chce zaprotestować, ale nie ma okazji. Kiedy otwiera usta, słyszy jedynie sygnał.
Powoli wydaje się to stawać czymś regularnym. Wieczorem, kiedy pójdą do klubu, Zayn powie coś o nagłym wypadku, coś o tym, że Harry go potrzebuje. Wyjdzie, zostawiając zdanego na własne siły Liama, który siądzie przy barze i wypije swoją wodę, próbując nie obserwować pracującego Louisa.
Cóż, ten dzień miał potencjał, by być świetnym. Liam szybko zauważa, że wcale się tak nie dzieje. Kiedy spogląda na wypolerowaną, drewnianą ladę i widzi mąkę przyklejoną do swojego nosa, wydaje z siebie wściekłe westchnienie i wyciera ją rękawem.
- Cholerny Haz.


16 komentarzy:

  1. Ohhh, jakie to genialne! *-*
    Niechże Li się w końcu odezwie tak normalnie do Lou! A potem pójdą razem do klubu, pocałują się i... Cholera, rozpędzam się. :D
    Jak zwykle dziękuję za świetne tłumaczenie, czekam na następne i kocham mocno.
    <3 xxxxx
    @LouLightMyWorld c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, nieśmiały Liam jest po prostu wspaniały! :D
    A Lilo awww jak można tego nie kochać?! :D
    A przebiegły, uciekający od pracy Harry swatka jest świetny, lecz Harre'go shippera z LWMGBF nikt nie przebije xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Lilo *_______* Zawsze kochałam ten niewinny bromance <3
    Zapowiada się świetnie xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc, ten rozdział bardziej mnie przekonał do tej historii. Jednak czy Louis zakocha się w Liamie, tak jak on w nim? Zobaczymy, jestem ciekawa. Dzięki K! Lots of love xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytalas prolog ? Lou tez sie w nim zakochal <3

      Usuń
  5. Fajny.Jednak nie jestem wielkim fanem opowiadań w których nie ma dużej ilości dialogów. Zastanawia mnie jedna rzecz. Czytam wiele blogów ale ty jesteś jedyną autorka której opowiadania czytam w ciemno. I nawet jak mi się niezbyt podobają to się w końcu do nich przekonuje wiec mam nadzieję, że i tym razem tak będzie :) katie

    OdpowiedzUsuń
  6. Nonononono zapowiada się bardzo ciekawie. Nie mogę się doczekać następnego. Coś czuje, że jednak Louis pierwszy zagada do Liama ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. aa.. czekam na ciąg dalszy ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko co piszesz za pomocą twojej klawiatury jest świetne XD

    OdpowiedzUsuń
  9. jakie to słodkie! *_* Liam podoba się Louisowi, Louis podoba się Liamowi, ale żaden nie ma odwagi zrobić tego pierwszego, cholernego kroku, który najprawdopodobniej by ich do siebie zbliżył :D mam nadzieję, że Li pójdzie do tego klubu i zamiast wody wypiję coś mocniejszego i w końcu coś będzie między barmanem a piekarzem ^_^
    dzięki za kolejne świetne tłumaczenie! ;** czekam na next!
    @JLS_GotMyLove

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział naprawde przyjemny,choć to Lilo :)cyberspace powoli sie kończy,dlatego chciałam zapytać,czy nie chcialabys przetłumaczyć opowiadanie tej samej autorki?tego o Nousie.wiem ze jest nie skończone,ale moze autorka je skończy?bardzo spodobało mi się to opowiadanie i myślę,że innym tez by sie spodobalo :) jeśli nie chcesz tu,to odpisz mi na tt:bolxik88 :)
    ziall1D.blogspot.com
    blackandwhite1D.blogspot.com
    xxxx

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem co napisać, to jest takie świetne. Coraz bardziej podoba mi się Lilo. Ciekawi mnie czemu żaden z nich nie spróbuje utrzymać rozmowy jak już byli sami. Chociażby o pracy, czy pogodzie. Czyżby oboje byli tacy nieśmiali, czy boją się odrzucenia? ;D
    Zobaczymy co będzie w klubie, pewnie przypuszczenia Li się sprawdzą. Ale fajnie by było gdyby Liam się troszkę opił, wtedy wyznał prawdę Lou, a ten zabrałby go do domu.. ;>

    shouldletyougo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. "Włosy jak ptasie gniazdko" to od dzisiaj moje ulubione porównanie, Dejv xD
    I w ogóle... uwielbiam ten styl. Wiem to z całą pewnością. Nie potrafię ścierpieć Lilo, ale zakochałam się w stylu autorki i raczej szybko się nie odkocham, więc JWB automatycznie wskoczyło na moją elitarną listę wybranych opowiadań (która jest tak długa, że z elitarności nic nie zostało, ale ciii).
    Jak Ty to robisz, że znajdujesz takie perełki? Przeczuwam, że to jakieś wewnętrzne oko, czy coś, bo to po prostu niewiarygodne :D Profesor Trelawney byłaby dumna;3
    No i wiedziałam, że tutejszy Harry będzie godnym następcą shippera! Haz, Haz, Haz, niezłe z Ciebie ziółko - udawać chorobę, bo nie chce ci się rano wstać? Ech, to jest mi aż nazbyt bliskie.
    A żeby Liamowi nie było smutno, że nic na jego temat nie powiedziałam, to zaznaczę, że jest całkiem realnie wykreowany, przynajmniej w tym rozdziale. Postać z krwi i kości, którą lubimy za jej nieporadność (nos w mące, zapominanie o wydaniu reszty), a jednocześnie wiemy, że potrafi sobie poradzić (opieprzenie Harry'ego za opuszczanie pracy).
    Lubię go, ale szkoda, że musiał się zakochać akurat w Louisie.
    Wysyłam wirtualne buziaki i ściskam Cię mocno:3

    OdpowiedzUsuń
  13. Hahaha :D Oni oboje są tak żałośni, naprawdę, czemu żaden nie potrafi się odezwać? Przez to są jeszcze bardziej słodcy. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale w końcu coś się wydarzy. Pewnie mam rację, no nie? :D Dziękuję! xx

    OdpowiedzUsuń