2012/11/25

{07} Get Down On Your Knees And Beg Me To Be Bad Enough For You



D:
Hej, misie x
Kilka informacji:
1. Jak pewnie wiecie, za trzy dni zacznie się nowa seria. Nie zdradzę wam tytułu, ale ponownie będzie to Narry. *sigh*
2. Zapraszam do zakładki ‘liebster awards’ (po lewej). Miałam nie brać w tym udziału, ale tak jakoś wyszło. Uhm, same zobaczcie, jeśli macie ochotę.
3. Ta część oneshota była dość… trudna do przetłumaczenia. Nie mam pojęcia dlaczego. Przepraszam za mało sensowne zdania i różne takie, ogólnie za całokształt dzisiejszego tłumaczenie, bo wiem, że jest do niczego. Po prostu poprawiałam to dziś już kilka razy i zwyczajnie mam już dość.

Pytania tutaj, o informowanie proście w komentarzach.



Część 7.

Harry błogo się do siebie uśmiechnął, kiedy wrzucił książki do swojej szafki po lekcjach. Nie mógłby być bardziej szczęśliwy niż ostatnio. Cóż… to nie była prawda. Gdyby mógł zrzucić skórzaną kurtkę i wrócić do ubrań, w których było mu wygodnie, byłoby idealnie. Ale dopóki Louis znajdował się przy jego boku, był szczęśliwy.
Minęło około dwóch tygodni od popołudnia na dziedzińcu i oboje byli w sobie zatraceni. Ta pierwsza randka rozpoczynała coś, co wydawało się być początkiem cudownego związku.
Spędzili ze sobą niezliczone godziny, wymieniając się żartami i pocałunkami.
Harry zauważył, jak okropnie musiał grać, by utrzymać wizerunek bad baoy’a, próbując jednocześnie odprężyć się na tyle, by fragment jego prawdziwej osobowości prześwitywał tak, by Louis tego nie zauważył. Starszy chłopak był jak marzenie, a Harry miał nadzieję, że to się nigdy nie skończy. Ale oczywiście było to zbyt wielkie pragnienie.
- Dobrze się bawisz, Styles? – zadrwił zza jego pleców nieuprzejmy głos. Harry zmarszczył brwi, zamykając swoją szafkę z cichym szczęknięciem, zanim powoli się odwrócił. Pozwolił swojemu spojrzeniu nieco się unieść, spotykając się mniej niż czarującym uśmiechem należącym do nikogo innego, niż byłego chłopaka Louisa, Stevena. Och, słodko.
- Uh… cześć? – Harry poprawił pasek torby na swoim ramieniu, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć wyższemu chłopakowi lub jak zinterpretować spojrzenie, które w tej chwili mu posyłał. Harry chciał się skrzywić i odwrócić od gromiącego spojrzenia Stevena, ale nie mógł uciec ze swoją obecną reputacją, prawda?
- Nie, czekaj. – Steven się do siebie uśmiechnął, uderzając się w czoło, gdy obrócił się, by oprzeć się o szafkę obok Harry’ego. – O czym ja mówię? Jak mógłbyś się dobrze nie bawić? Mimo wszystko świetny towar praktycznie cały czas uwiesza ci się na ramieniu.
- Co proszę? – Harry nieco się na to wzdrygnął zaskoczony kierunkiem rozmowy. Chciał rozmawiać o Louisie? Tym… wstrętnym tonem? Harry skrzyżował ramiona, mrużąc oczy na Stevena, mówiąc bez zastanowienia. – Czy ja cię, kurwa, znam? – Nie wiedział, skąd chłopak go znał, ale pomyślał, że najlepiej będzie przez chwilę poudawać głupiego.
- Raczej nie. – Steven wzruszył ramionami, odrzucając włosy z oczu, przypatrując się krytycznie Harry’ego od góry do dołu. – Wszystkim, co musisz wiedzieć, jest to, że jestem chłopakiem, po którym zbierasz resztki. – Harry poczuł ukłucie wściekłości w klatce piersiowej.
- Och, rozumiem. – Harry przewrócił oczami, uśmiechając się. – Jesteś tym frajerem, którego rzucił Louis, prawda? Zazdrosny, że ruszył naprzód? – Rzucił Stevenowi szyderczy uśmiech, a w jego brzuchu wił się niespokojny strach spowodowany przymusem uczestniczenia w tej konfrontacji. Steven nieprzyjemnie z niego zadrwił, jego oczy były zimne.
- Zazdrosny o co? O ciebie? Wiedziałem, że Tomlinson chciał przerzucić się na milszych kolesi, ale żeby wybrał takiego mięczaka jak Ty? To dość żałosne… w zabawny sposób.
- Kogo nazywasz żałosnym? – spytał nisko Harry, odpychając się od szafki, przez co patrzył zadowolonemu z siebie chłopakowi prosto w oczy. – Nie znasz mnie, nie puszczaj mi tu takiego gówna. Nie skończy się to dla ciebie dobrze. – Na nieszczęście Harry’ego, był tak groźny, jak kotek pozbawiony pazurów, a Steven o tym wiedział, odpowiadając na puste zagrożenie prostym uśmieszkiem i chichotem.
- Tak, Louis również cię nie zna. -  Steven się wyprostował, górując nad Harrym kilkoma calami. Szyderczo się uśmiechnął do młodszego chłopaka, a jego wargi odpychająco owinęły się wokół jego zębów. – Mały, cichy Harry, zawsze siedzący w swoim własnym rogu klasy, a teraz nagle chodzisz, jakby to miejsce do ciebie należało? – Kolejny szorstki śmiech rozdzielił jego wargi, a palec potrącił klatkę piersiową Harry’ego wystarczająco mocno, by Harry zrobił krok w tył. – Powiedz mi, Harry, jak podoba ci się twój nowy wygląd?
Harry wydął wargi, zły i nie do końca pewny, co zrobić. Steven był pierwszą osobą, która wyraziła jakiekolwiek zwątpienie co do jego nagłej zmiany w zachowaniu i wyglądzie. Każdy inny wydawał się to akceptować i pozwalać Harry’emu robić to, co chciał. Co było zarówno osłodą, jak i kłopotem dla chłopaka. Naprawdę był wcześniej aż tak niewidoczny? Steven wydawał się wyczuwać jego niemoc zniesienia tej werbalnej napaści, Harry był na straconej pozycji. Uśmiechnął się zuchwale, odsuwając się od szafki i idąc w stronę Harry’ego i przypierając go do rzędu szafek, gdy kontynuował.
- Może szukałeś czyjejś uwagi? Uwagi kogoś, kto ma w swojej historii tylko chłopaków takich jak ja i jakim ty próbujesz być? Kogoś, kto ma najlepszy tyłek w całej szkole? Kto może nazywa się Louis Tomlinson?
Złość Harry’ego na mówienie o Louisie w ten sposób wygrała nad jego wrażliwą naturą mówiącą mu, by zwyczajnie odejść. Wiedział, że Steven nie był tego wart i jest tylko zazdrosnym byłym. Ale… nie miał zamiaru pozwolić mu myśleć, że nadal miał jakiekolwiek szanse u Louisa; nie, kiedy szanse Harry’ego zaczynały ukazywać się za horyzontem.
- Nawet, kurwa, nie zaczynaj – warknął, mrużąc oczy. Steven wydawał się być zaskoczony nagłym autentycznym jadem palącym się w tym głębokim tonie. – Nie wciągaj go w to, to nie… - Harry na chwilę się zawahał, a kłamstwo zatrzymało się na jego języku – to nie dotyczy Louisa.
Louis właśnie szedł na swoje następne zajęcia. Był znudzony, ponieważ wiedział, że Harry pójdzie do domu po skończeniu swoich, przez co nie będzie już dziś w stanie zobaczyć swojego chłopaka. Było to smutne, ale i w porządku, ponieważ mogli zobaczyć się później lub porozmawiać przez telefon. Louis wiedział, że posiadanie obsesji na punkcie Harry’ego nie było niczym złym, ponieważ było to wzajemne.
Jego głowa odwróciła się w kierunku holu, obok którego przechodził, kiedy usłyszał swoje imię w środku niezbyt przyjaźnie brzmiącej rozmowy. Coś go nie dotyczyło, ale co to było?
I wtedy jego wzrok spoczął na Harrym i Stevenie, żadne z nich nie wyglądało specjalnie szczęśliwie na widok drugiego. Steven praktycznie wpychał się na Harry’ego, który wyglądał, jakby tylko chciał się obronić. Bez względu na to, jak bardzo Louis pragnął pobiec tam i powstrzymać ich od wdania się w bójkę, naprawdę chciał usłyszeć, co go nie dotyczyło.
- Och, Harry, to dotyczy tylko jego, prawda? – sprzeciwił się Steven. – Naprawdę sprawiłbyś sobie nową szafę, tatuaż i tę biedną, żałosną postawę, gdyby nie dotyczyło to jego?
- Mówię poważnie, Steven. Zamknij, kurwa, ryj. – Jedna brew uniosła się w jego kierunku, a ten cholerny pełen szyderstwa uśmieszek ukazał się ponownie, kiedy Steven pchnął Harry’ego na szafki, rękoma mocno dociskając jego klatkę piersiową i przypierając do nich mniejszego chłopaka z wielką łatwością.
Louis nie rozumiał. Co Steven miał na myśli? Harry był Harrym i zawsze był Harrym. Cholera, jeśli Louis nie wiedział, kim Harry był zanim rozmawiali, to jak w ogóle Steven mógł wyciągnąć tak absurdalne założenia, skoro był kompletnym idiotą?
- Albo co? – syknął, zbliżając się zdecydowanie za bardzo w oczach Harry’ego. – Cichy Harry, nieśmiały Harry, mały Harry, stary nic nie znaczący Harry zmężnieje i coś z tym zrobi? – Zaśmiał się szorstko, a dźwięk ten odbił się echem w korytarzach. – Chciałbym to zobaczyć. Może Louisa łatwo okłamać, ale ja jestem na całkiem innym poziomie obserwacji.
- Przestań, kurwa! – Harry odepchnął ramię Stevena siłą, która zaskoczyła ich obu, gdy były chłopak potknął się o kilka kroków w tył. – Nie wiesz nic o mnie i Louisie, nie mów, jakby tak było! – Torba Harry’ego ześliznęła się na podłogę.
Louis nie był pewien, co chce zrobić. Chciał krzyczeć na Stevena za bycie takim dupkiem i dręczenie Harry’ego w sposób, który nie miał sensu. Steven ich nie znał. Nie znał ani jego, ani Harry’ego. To przede wszystkim dlatego Louis z nim zerwał. Ale nadal… Kiedy Harry miał prawo się bronić… Dlaczego zwyczajnie go nie uderzy, czy coś?
- Właśnie że wiem! - odparł Steven. Nie był cicho, dlaczego żaden nauczyciel nie przyszedł, by to przerwać? Harry czuł, jak coś zatapia mu się w brzuchu, kiedy Steven znów podszedł bliżej niego. – Wiem więcej o waszej dwójce, niż wy kiedykolwiek będziecie wiedzieć o sobie nawzajem.
- Tak, bo nie brzmisz przez to jak jakiś prześladowca czy coś – zakpił oschle Harry, zanim był w stanie się powstrzymać. Oczy Stevena się zmrużyły, a jedna ręka znów silnie pchnęła jego ramię o szafkę.
- To, że byłeś nikim, nie znaczy, że byłeś całkowicie niewidzialny, Harry – powiedział Steven łagodniej, niż wcześniej, a jego spojrzenie było niemal przepełnione litością. Harry zacisnął zęby, gdy wyższy brunet mówił dalej, coraz głośniej z każdym słowem, kiedy się do niego przysuwał. – Chcę tylko, żebyś pamiętał, że nie będziesz utrzymywał tego wiecznie. W końcu coś spieprzysz, a Louis zobaczy cię takiego, jakim jesteś naprawdę. A kiedy tak się stanie, zostawi cię w mgnieniu oka, ponieważ może mówi, że chce chłopaków jak ty… ale nie zostaje z chłopakami jak ty.
O czym mówił Steven? Louis powiedział mu, że chce być z kimś milszym. Chciał kogoś innego, a z Haryrm wrócił dokładnie do tych starych kolesi, z którymi był na nowo i na nowo… Prawda? Harry był…
Ale bez względu na to, jak bardzo myślał o tym bezczelnym i szyderczym Harrym, którym zwykle był, nie mógł przestać myśleć o tym dziesięcioprocentowym, który tak go przyciągał.
- Dużo wiesz o jego odejściu, prawda? – Harry znów się odepchnął, mimo że wzbierała się w nim panika. Nigdy by tego nie przewidział. Słowa Stevena przebiegały przez jego głowę, jakby dręczyło go jakieś echo jego własnych myśli i wątpliwości. Za każdym zwątpieniem podążała szybko myśl o Louisie, jego śmiechu, jego uśmiechu, jego ustach ocierających się o te Harry’ego z zuchwałym uśmieszkiem i iskierkami w tych wspaniałych, niebieskich oczach. Harry czuł, jak zbiera się w nim pewność siebie. – Nie zostawi mnie… nie. – Jego głos ociekał teraz przeświadczeniem. – O niczym nie wiesz.
A Louis chciał zapewnić o tym Harry’ego. Chciał przybiec do chłopaka z loczkami i przytulić go, i powiedzieć, że go nie zostawi (nie dlatego, że był zdesperowany, ponieważ Louis uświadomił sobie, jak mogło to brzmieć, ale ponieważ Harry wyglądał na zranionego, choć sekundę później jego twarz przybrała nowego wyglądu i Louis zastanawiał się, czy Harry zawsze potrafił tak dobrze kryć swoje emocje).
- Jeśli to pozwala ci spokojnie spać w nocy – odparł Steven, przewracając oczami. – Jeśli to pozwala ci kontynuować tę grę, którą sobie wymyśliłeś. Pozwala ci to dostać to, czego chcesz, prawda, Harry? – Steven zuchwale się uśmiechnął, ponownie krzyżując ramiona. – Czy to nie przez to rozpoczęła się twoja gra?
- Może zwyczajnie byłem zmęczony widokiem jego przy takich kompletnych kutasach jak ty. – Harry nie mógł się powstrzymać od warknięcia, nawet nie kłopocząc się przeczeniem, że ukrywa się na skórzaną kurtką ciężko wiszącą na jego ramionach. – Widziałem to cały czas, a on zasługuje na więcej, niż takiego frajera jak ty.
Jego szydercza odpowiedź została odparta ostrym uderzeniem, które wylądowało solidnie na nosie Harry’ego, przez co jego głowa uderzyła o szafkę. Harry odruchowo jęknął z bólu, osuwając się na ziemię, zaciskając powieki i chwytając się za nos, krzywiąc się, kiedy poczuł, jak zaczyna lecieć mu krew. Steven spiorunował młodszego wzrokiem zdecydowanie zły, że mniejszy miał czelność go obrazić. Pochylił się, warcząc do jego ucha. – Przynajmniej frajerzy jak ja, ci prawdziwi, którzy nie grają, potrafią przyjąć uderzenie.
Po tym odszedł, nie szczędząc sobie kopnięcia w torbę Harry’ego, która leżała na podłodze. Harry został na ziemi, łzy zbierały się za jego zamkniętymi powiekami z bólu i wszystkiego, co powiedział Steven.
Louis skrzywił się, patrząc, jak Steven uderza Harry’ego. Czuł się tak źle. Harry został zraniony przez niego, a on obserwował go teraz siedzącego na ziemi z największymi wyrzutami sumienia, jakie kiedykolwiek czuł. Może martwił go rodzaj chłopaków, z którymi był w przeszłości, ale nie w tym stopniu, dopóki nie zobaczył ranionego Harry’ego, kiedy w końcu uświadomił sobie, jak głupie były jego związki.
Tylko że Harry był inny.
Miał już iść pocieszyć i przytulić swojego krwawiącego chłopaka… kiedy Zayn go uprzedził. Harry podskoczył na nagły dotyk na jego ramieniu. Jego oczy się otworzyły i niemal roztopił się z ulgi, kiedy zobaczył klęczącego przy jego boku Zayna. – Dzięki, kurwa, bogu – wymamrotał Harry, pozwalając swojej głowie oprzeć się o ramię Zayna, kiedy ten podparł jego podbródek, by sprawdzić jego nos.
- Hazza, coś ty zrobił? – spytał Zayn, marszcząc brwi ze zmartwieniem. – W jednej chwili idę po ciebie, żeby pójść do domu, a w następnej widzę dupka łypiącego  na ciebie i uderzającego cię w twarz. Co do cholery?
- Nie wiń mnie – jęknął Harry, marszcząc nos, by zobaczyć, jak bardzo z nim źle. Zabolał, ale nie było tak źle. Zayn przewrócił oczami, ale jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, gdy  uniósł jego podbródek. – Jak długo słuchałeś?
- Wystarczająco długo, Haz. Mieliśmy się spotkać prawie dziesięć minut temu.
- Świetnie…
Louis zrobił krok w tył, widząc Zayna przy boku Harry’ego. Wyglądali ze sobą tak dobrze. Harry wyglądał, jakby był w stanie całkowicie otworzyć się przed Zaynem, a z tym nie było inaczej. Wspólnie funkcjonowali tak dobrze, że Louis zastanawiał się, czy Harry naprawdę woli jego od Zayna i Danielle.
Harry westchnął, opierając głowę o szafkę. – Z… on ma rację – powiedział tępo, odwracając się od dotyku Zayna, gdy jego przyjaciel próbował zetrzeć krew swoją bluzą.
- Kto? – wymamrotał Zayn, siadając na kolanach i marszcząc czoło w trosce o swojego młodszego przyjaciela.
Harry już dawno nie wydawał się tak bezradny i smutny. Louis ostatnio tak bardzo go uszczęśliwiał.
- Steven. To, co o mnie powiedział… on ma rację. Nie mogę, Zayn, jestem tak zmęczony udawaniem. – Harry przygryzł dolną wargę, próbując schować się za ścianą, za którą ostatnio się znajdował. Steven wykrzyczał mu to wszystko… to tylko kwestia czasu, zanim Louis się dowie. A potem odejdzie… i to będzie koniec. Harry wróci do miejsca, a którym zaczął. Ze złamanym sercem dla odmiany.
Louis się zatrzymał. Udawaniem? Więc Harry się do tego przyznał? Naprawdę udawał kogoś, kim nie jest… i naprawdę robił to dla niego? Wszystko dla niego?
Dlaczego to robił?
- Harry…
- Nie, Zayn. – Harry westchnął, krzywiąc się, gdy otarł nos, pozbywając się resztki krwi, szczęśliwy, że przynajmniej nie wydawał się być złamany. – To wszystko było… bez sensu. Louis się mną zmęczy i mnie zostawi. To tylko kwestia czasu.
Zayn westchnął, wstając i podnosząc ze sobą Harry’ego. – Chodź, kochasiu. – Zayn poklepał go po plecach. – Twój chłopak cię nie zostawi. Dobrze ci idzie, masz jego uwagę, a on… on ma twoje serce.
- Świetnie, sprawmy, żebym brzmiał jeszcze żałośniej. – Harry jęknął, pochylając się do boku Zayna, gdy przyjaciel wyprowadził go ze szkoły z cichym chichotem.
Louis obserwował, jak Harry i Zayn odchodzą, słowa jego chłopaka odbijały się echem w jego głowie od nowa i od nowa. Co z tego, że Harry nie był nad boy’em, tak, jak sądził Louis? Co z tego, że Harry był inny? Louis nadal go lubił i nie planował się nim zmęczyć i go zostawić, ponieważ bycie innym, było tym, co Louis najbardziej w nim lubił.
Teraz jedynym, co musiał zrobić, było sprawienie, by chłopak zobaczył, że nie ma w tym nic złego.

17 komentarzy:

  1. Uhuhuhu czekałam na ten rozdział już od 18 :DD

    Biedny Hazza oberwał ;/
    Ciekawe jak potoczy się dalej, czy Lou powie Harremu o tym że słyszał rozmowę :3

    OdpowiedzUsuń
  2. tak bardzo zrobiło mi się żal Hazzy, jak został uderzony :c ale to dobrze, że Lou wszystko słyszał. Mam nadzieję, że teraz będzie pomiędzy nimi tylko lepiej i pokażą temu Stevenowi, że jest popierdolonym frajerem i nie ma już szans na ponowny związek z Tommo. xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam jeszcze spytać jak się czujesz? Czy wszystko u Ciebie w porządku?

      Usuń
  3. OMG! Harry dostał! i niby dlaczego?? dlatego, że powiedział prawdę o Stevenie? prawda w oczy kole, ale żeby tak od razu bić naszego loczka?! głupi Steven!! ale plusem tej całej rozmowy jest to, że Lou wszystko słyszał i pomimo tego, że Harry udawał przed nim kogoś innego, to Lou nie zmieni do niego swych uczuć, bo on się właśnie zakochał w tym 'innym' Harrym *_* mam nadzieję, że Tommo to wszystko przemyśli i wymyśli dobry plan, by pokazać Stylsowi, że obdarza go takim samym uczuciem bez względu na image :)
    nie wiem, jak ja wytrzymam te kolejne 6 dni na nową część.. ;c czeka mnie masakra ;/ ale będę czekać! ;**
    @JLS_GotMyLove

    OdpowiedzUsuń
  4. Po tym rozdziale aż mnie korci, by przeczytać następny w oryginale, ale nie mogę, po prostu nie mogę :) nic się nie równa z tym oczekiwaniem aż dodasz kolejny. I przetłumaczenie tego rozdziału wcale nie poszło ci źle, jest okej, nawet z małymi niedociągnięciami. Nie martw się! Życzę weny i tego co tylko ci się marzy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cholerny Steven! -.- Biedny Hazz. :c Ale Lou go nie zostawi, prawda?
    Dzisiaj będzie króciutko i jeszcze bardziej bez sensu niż zwykle, wybacz. (:
    Kocham mocno, czekam na następne.
    <3 xxxxx
    @L... E tam, sama wiesz kto. (; x

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy, więc powiem tylko, że jesteś świetna i jestem ci wdzięczna za tłumaczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezujezujezu *.*
    Boże jak na to czekałam cały dzisiejszy dzień, oczywiście się nie zawiodłam i świetne tłumaczenie jak zawsze ! Nie mogę się doczekać Narrego, mam do niego słabość <333
    http://one-direction-ziall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze mówiąc bałam się, że Louis będzie zły na Hazze za to, że udawał kogoś kim nie jest, mimo że to było dla niego. Lecz z tego co wywnioskowałam na końcu, Louis zamierza pokazać mu, że właśnie zależy mu na tym prawdziwym Harrym. Cieszę się z tego. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że będzie happy end - bo raczej będzie, prawda? Naprawdę nie wyobrażam sobie innego zakończenia. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Już nie mogę się doczekać tego, co Lou wymyśli ;D

    Narry? Ale fajnie. Uwielbiam ten bromance podobnie jak Larrego, dlatego się cieszę - zresztą i tak każdy ich bromance bym czytała ;D już się nie mogę doczekać aż dodasz. Ciekawe o czym będzie ;>

    shouldletyougo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie po prostu czekałam aż coś takiego się stanie. Bo przecież to normalne, że Hazz nie mógłby sam dojść do tego, że związek budowany na udawaniu jest bez sensu i mu tego wyznać, prawda? Jasne, że musiał się pojawić były Louis'a, który w tym przypadku może i jest dupkiem, ale dobrze, że to zrobił. Uświadomił przynajmniej ważną rzecz Harry'emu.
    No i zaczynając od Lou. Zachowałabym się dokładnie tak samo jak on. Chociaż w pewnym momencie pewnie miałabym ochotę podejść do chłopaków i nakopać do dupy temu Stevenowi, za to jak traktuję Hazzę. Ale przecież w oczach Lou są oni tacy sami, więc nie dziwię się, że zostawił to w spokoju. Ciekawość zwyciężyła. :) I zdziwiłabym się również, gdyby Lou był zły na Harry'ego. No kurde cały czas udaje. Mogło go to jakiś sposób zaboleć, że nie potrafi być przy nim całym sobą, gdy ten nie raz się przed nim ośmieszał. Poczułabym się też trochę głupio, że tak łatwo mnie podejść i rozgryźć, chociaż Lou sam zdaje sobie sprawę z tego, że jest prosty w obsłudze i zawsze wybiera takich samych idiotów. :)
    Hazz, Hazz, Hazz. W końcu musiało się to stać i naprawdę, aż dziwne, że aż tak późno. Tak jak zostało to napisane. Kurdę, nagle wchodzi odmieniony Harry do szkoły i nikt nie zwraca na to uwagi? Nikogo to nie dziwi? Jednak jest Steven, który nie jest taki głupi za jakiego go mają. Przeprowadzili ciekawą rozmowę i było widać miejscami, że Harry naprawdę gubi się w swojej roli, gdy spotka równego sobie przeciwnika. To jak Steven w sumie nim pomiatał, było tak widoczne, że Lou musiałby być ślepy, żeby tego nie zauważyć.
    Jednak Harry wytrzymał długo w tej swojej grze. Zastanawia mnie jedno. Co on planował później zrobić? Cały czas udawać dupka czy może kiedyś przyznać się Lou jaki jest naprawdę? Cóż chyba zostanie zmuszony do tej drugiej opcji.
    No i nie zawodny przyjaciel Zayn, który pojawił się w odpowiednim momencie. Nie chcę sobie wyobrażać jak wyglądałaby rozmowa Lou i Harry'ego w tamtym momencie. Na pewno Hazz potrzebuje czasu, żeby sobie wszystko przemyśleć i poukładać. Wybrać słowa w jaki sposób mu o tym powie, żeby w ciągu sekundy nie stracić tego o co tak walczył. No kurczę on go kocha i tak długo czekał na jego uwagę.
    I gdyby tylko wiedział, że właśnie to, gdy nie udawało mu się grać pociągało Lou najbardziej...

    OdpowiedzUsuń
  10. ile nowa seria będzie miała rozdziałów ? ( mam namyśli nowe opowiadanie co będziesz tłumaczyła :) )

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurde, nie podejrzewałam Stevena o posiadanie mózgu, więc w tym rozdziale pozytywnie mnie zaskoczył. Nadal uważam go za dupka i w ogóle, ale okazał się całkiem niezłym obserwatorem i przejrzał naszego Hazzę, co nie udało się Louisowi, który przecież spędza z nim o wiele więcej czasu:) Może Steven jest zazdrosny i dlatego tak dokładnie przyglądał się Harry'emu? W końcu Lou to najgorętsza sztuka w szkole, więc na pewno ciężko mu było pogodzić się ze stratą:D Nie zachował się jednak najrozsądniej, bo nieświadomie przyczynił się do odkrycia przez Louisa prawy, a Tomlinson wcale nie zamierza rzucić Harry'ego, jest wręcz przeciwnie - ma pewność, że te 10%, które uwielbia w Stylesie są tak naprawdę czubkiem góry lodowej i tak naprawdę jest właśnie tym miłym kolesiem, o jakim marzy Lou :)
    Teraz pozostaje mu tylko uświadomić o wszystkim Harry'ego i będzie dobrze :D
    Czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń