D:
Hej,
misie x
Kilka
informacji:
1.
Jak pewnie wiecie, za trzy dni zacznie się nowa seria. Nie zdradzę wam tytułu,
ale ponownie będzie to Narry. *sigh*
2.
Zapraszam do zakładki ‘liebster awards’ (po lewej). Miałam nie brać w tym
udziału, ale tak jakoś wyszło. Uhm, same zobaczcie, jeśli macie ochotę.
3.
Ta część oneshota była dość… trudna do przetłumaczenia. Nie mam pojęcia
dlaczego. Przepraszam za mało sensowne zdania i różne takie, ogólnie za
całokształt dzisiejszego tłumaczenie, bo wiem, że jest do niczego. Po prostu
poprawiałam to dziś już kilka razy i zwyczajnie mam już dość.
Pytania
tutaj, o informowanie proście w komentarzach.
Część
7.
Harry błogo się do siebie uśmiechnął,
kiedy wrzucił książki do swojej szafki po lekcjach. Nie mógłby być bardziej
szczęśliwy niż ostatnio. Cóż… to nie była prawda. Gdyby mógł zrzucić skórzaną
kurtkę i wrócić do ubrań, w których było mu wygodnie, byłoby idealnie. Ale
dopóki Louis znajdował się przy jego boku, był szczęśliwy.
Minęło około dwóch tygodni od popołudnia
na dziedzińcu i oboje byli w sobie zatraceni. Ta pierwsza randka rozpoczynała
coś, co wydawało się być początkiem cudownego związku.
Spędzili ze sobą niezliczone godziny,
wymieniając się żartami i pocałunkami.
Harry zauważył, jak okropnie musiał grać,
by utrzymać wizerunek bad baoy’a, próbując jednocześnie odprężyć się na tyle,
by fragment jego prawdziwej osobowości prześwitywał tak, by Louis tego nie
zauważył. Starszy chłopak był jak marzenie, a Harry miał nadzieję, że to się nigdy
nie skończy. Ale oczywiście było to zbyt wielkie pragnienie.
- Dobrze się bawisz, Styles? – zadrwił
zza jego pleców nieuprzejmy głos. Harry zmarszczył brwi, zamykając swoją szafkę
z cichym szczęknięciem, zanim powoli się odwrócił. Pozwolił swojemu spojrzeniu
nieco się unieść, spotykając się mniej niż czarującym uśmiechem należącym do
nikogo innego, niż byłego chłopaka Louisa, Stevena. Och, słodko.
- Uh… cześć? – Harry poprawił pasek torby
na swoim ramieniu, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć wyższemu chłopakowi lub
jak zinterpretować spojrzenie, które w tej chwili mu posyłał. Harry chciał się
skrzywić i odwrócić od gromiącego spojrzenia Stevena, ale nie mógł uciec ze swoją
obecną reputacją, prawda?
- Nie, czekaj. – Steven się do siebie
uśmiechnął, uderzając się w czoło, gdy obrócił się, by oprzeć się o szafkę obok
Harry’ego. – O czym ja mówię? Jak mógłbyś się dobrze nie bawić? Mimo wszystko świetny towar praktycznie cały czas
uwiesza ci się na ramieniu.
- Co proszę? – Harry nieco się na to
wzdrygnął zaskoczony kierunkiem rozmowy. Chciał rozmawiać o Louisie? Tym…
wstrętnym tonem? Harry skrzyżował ramiona, mrużąc oczy na Stevena, mówiąc bez
zastanowienia. – Czy ja cię, kurwa, znam? – Nie wiedział, skąd chłopak go znał,
ale pomyślał, że najlepiej będzie przez chwilę poudawać głupiego.
- Raczej nie. – Steven wzruszył
ramionami, odrzucając włosy z oczu, przypatrując się krytycznie Harry’ego od
góry do dołu. – Wszystkim, co musisz wiedzieć, jest to, że jestem chłopakiem,
po którym zbierasz resztki. – Harry poczuł ukłucie wściekłości w klatce
piersiowej.
- Och, rozumiem. – Harry przewrócił
oczami, uśmiechając się. – Jesteś tym frajerem, którego rzucił Louis, prawda?
Zazdrosny, że ruszył naprzód? – Rzucił Stevenowi szyderczy uśmiech, a w jego
brzuchu wił się niespokojny strach spowodowany przymusem uczestniczenia w tej
konfrontacji. Steven nieprzyjemnie z niego zadrwił, jego oczy były zimne.
- Zazdrosny o co? O ciebie? Wiedziałem,
że Tomlinson chciał przerzucić się na milszych kolesi, ale żeby wybrał takiego
mięczaka jak Ty? To dość żałosne… w zabawny sposób.
- Kogo nazywasz żałosnym? – spytał nisko
Harry, odpychając się od szafki, przez co patrzył zadowolonemu z siebie
chłopakowi prosto w oczy. – Nie znasz mnie, nie puszczaj mi tu takiego gówna.
Nie skończy się to dla ciebie dobrze. – Na nieszczęście Harry’ego, był tak
groźny, jak kotek pozbawiony pazurów, a Steven o tym wiedział, odpowiadając na
puste zagrożenie prostym uśmieszkiem i chichotem.
- Tak, Louis również cię nie zna. - Steven się wyprostował, górując nad Harrym
kilkoma calami. Szyderczo się uśmiechnął do młodszego chłopaka, a jego wargi
odpychająco owinęły się wokół jego zębów. – Mały, cichy Harry, zawsze siedzący
w swoim własnym rogu klasy, a teraz nagle chodzisz, jakby to miejsce do ciebie
należało? – Kolejny szorstki śmiech rozdzielił jego wargi, a palec potrącił
klatkę piersiową Harry’ego wystarczająco mocno, by Harry zrobił krok w tył. –
Powiedz mi, Harry, jak podoba ci się twój nowy wygląd?
Harry wydął wargi, zły i nie do końca
pewny, co zrobić. Steven był pierwszą osobą, która wyraziła jakiekolwiek
zwątpienie co do jego nagłej zmiany w zachowaniu i wyglądzie. Każdy inny
wydawał się to akceptować i pozwalać Harry’emu robić to, co chciał. Co było
zarówno osłodą, jak i kłopotem dla chłopaka. Naprawdę był wcześniej aż tak
niewidoczny? Steven wydawał się wyczuwać jego niemoc zniesienia tej werbalnej
napaści, Harry był na straconej pozycji. Uśmiechnął się zuchwale, odsuwając się
od szafki i idąc w stronę Harry’ego i przypierając go do rzędu szafek, gdy
kontynuował.
- Może szukałeś czyjejś uwagi? Uwagi
kogoś, kto ma w swojej historii tylko chłopaków takich jak ja i jakim ty
próbujesz być? Kogoś, kto ma najlepszy tyłek w całej szkole? Kto może nazywa
się Louis Tomlinson?
Złość Harry’ego na mówienie o Louisie w
ten sposób wygrała nad jego wrażliwą naturą mówiącą mu, by zwyczajnie odejść.
Wiedział, że Steven nie był tego wart i jest tylko zazdrosnym byłym. Ale… nie
miał zamiaru pozwolić mu myśleć, że nadal miał jakiekolwiek szanse u Louisa;
nie, kiedy szanse Harry’ego zaczynały ukazywać się za horyzontem.
- Nawet, kurwa, nie zaczynaj – warknął,
mrużąc oczy. Steven wydawał się być zaskoczony nagłym autentycznym jadem
palącym się w tym głębokim tonie. – Nie wciągaj go w to, to nie… - Harry na
chwilę się zawahał, a kłamstwo zatrzymało się na jego języku – to nie dotyczy
Louisa.
Louis właśnie szedł na swoje następne
zajęcia. Był znudzony, ponieważ wiedział, że Harry pójdzie do domu po skończeniu
swoich, przez co nie będzie już dziś w stanie zobaczyć swojego chłopaka. Było
to smutne, ale i w porządku, ponieważ mogli zobaczyć się później lub
porozmawiać przez telefon. Louis wiedział, że posiadanie obsesji na punkcie
Harry’ego nie było niczym złym, ponieważ było to wzajemne.
Jego głowa odwróciła się w kierunku holu,
obok którego przechodził, kiedy usłyszał swoje imię w środku niezbyt przyjaźnie
brzmiącej rozmowy. Coś go nie dotyczyło, ale co to było?
I wtedy jego wzrok spoczął na Harrym i
Stevenie, żadne z nich nie wyglądało specjalnie szczęśliwie na widok drugiego.
Steven praktycznie wpychał się na Harry’ego, który wyglądał, jakby tylko chciał
się obronić. Bez względu na to, jak bardzo Louis pragnął pobiec tam i powstrzymać
ich od wdania się w bójkę, naprawdę chciał usłyszeć, co go nie dotyczyło.
- Och, Harry, to dotyczy tylko jego,
prawda? – sprzeciwił się Steven. – Naprawdę sprawiłbyś sobie nową szafę, tatuaż
i tę biedną, żałosną postawę, gdyby nie dotyczyło to jego?
- Mówię poważnie, Steven. Zamknij, kurwa,
ryj. – Jedna brew uniosła się w jego kierunku, a ten cholerny pełen szyderstwa
uśmieszek ukazał się ponownie, kiedy Steven pchnął Harry’ego na szafki, rękoma
mocno dociskając jego klatkę piersiową i przypierając do nich mniejszego
chłopaka z wielką łatwością.
Louis nie rozumiał. Co Steven miał na
myśli? Harry był Harrym i zawsze był Harrym. Cholera, jeśli Louis nie wiedział,
kim Harry był zanim rozmawiali, to jak w ogóle Steven mógł wyciągnąć tak
absurdalne założenia, skoro był kompletnym idiotą?
- Albo co? – syknął, zbliżając się
zdecydowanie za bardzo w oczach Harry’ego. – Cichy Harry, nieśmiały Harry, mały
Harry, stary nic nie znaczący Harry zmężnieje i coś z tym zrobi? – Zaśmiał się
szorstko, a dźwięk ten odbił się echem w korytarzach. – Chciałbym to zobaczyć.
Może Louisa łatwo okłamać, ale ja jestem na całkiem innym poziomie obserwacji.
- Przestań, kurwa! – Harry odepchnął
ramię Stevena siłą, która zaskoczyła ich obu, gdy były chłopak potknął się o
kilka kroków w tył. – Nie wiesz nic o mnie i Louisie, nie mów, jakby tak było!
– Torba Harry’ego ześliznęła się na podłogę.
Louis nie był pewien, co chce zrobić.
Chciał krzyczeć na Stevena za bycie takim dupkiem i dręczenie Harry’ego w
sposób, który nie miał sensu. Steven ich nie znał. Nie znał ani jego, ani
Harry’ego. To przede wszystkim dlatego Louis z nim zerwał. Ale nadal… Kiedy
Harry miał prawo się bronić… Dlaczego zwyczajnie go nie uderzy, czy coś?
- Właśnie że wiem! - odparł Steven. Nie
był cicho, dlaczego żaden nauczyciel nie przyszedł, by to przerwać? Harry czuł,
jak coś zatapia mu się w brzuchu, kiedy Steven znów podszedł bliżej niego. –
Wiem więcej o waszej dwójce, niż wy kiedykolwiek będziecie wiedzieć o sobie
nawzajem.
- Tak, bo nie brzmisz przez to jak jakiś prześladowca
czy coś – zakpił oschle Harry, zanim był w stanie się powstrzymać. Oczy Stevena
się zmrużyły, a jedna ręka znów silnie pchnęła jego ramię o szafkę.
- To, że byłeś nikim, nie znaczy, że byłeś
całkowicie niewidzialny, Harry – powiedział Steven łagodniej, niż wcześniej, a
jego spojrzenie było niemal przepełnione litością. Harry zacisnął zęby, gdy
wyższy brunet mówił dalej, coraz głośniej z każdym słowem, kiedy się do niego przysuwał.
– Chcę tylko, żebyś pamiętał, że nie będziesz utrzymywał tego wiecznie. W końcu
coś spieprzysz, a Louis zobaczy cię takiego, jakim jesteś naprawdę. A kiedy tak
się stanie, zostawi cię w mgnieniu oka, ponieważ może mówi, że chce chłopaków
jak ty… ale nie zostaje z chłopakami
jak ty.
O czym mówił Steven? Louis powiedział mu,
że chce być z kimś milszym. Chciał kogoś innego, a z Haryrm wrócił dokładnie do
tych starych kolesi, z którymi był na nowo i na nowo… Prawda? Harry był…
Ale bez względu na to, jak bardzo myślał
o tym bezczelnym i szyderczym Harrym, którym zwykle był, nie mógł przestać
myśleć o tym dziesięcioprocentowym, który tak go przyciągał.
- Dużo wiesz o jego odejściu, prawda? –
Harry znów się odepchnął, mimo że wzbierała się w nim panika. Nigdy by tego nie
przewidział. Słowa Stevena przebiegały przez jego głowę, jakby dręczyło go
jakieś echo jego własnych myśli i wątpliwości. Za każdym zwątpieniem podążała
szybko myśl o Louisie, jego śmiechu, jego uśmiechu, jego ustach ocierających
się o te Harry’ego z zuchwałym uśmieszkiem i iskierkami w tych wspaniałych,
niebieskich oczach. Harry czuł, jak zbiera się w nim pewność siebie. – Nie
zostawi mnie… nie. – Jego głos ociekał teraz przeświadczeniem. – O niczym nie
wiesz.
A Louis chciał zapewnić o tym Harry’ego.
Chciał przybiec do chłopaka z loczkami i przytulić go, i powiedzieć, że go nie
zostawi (nie dlatego, że był zdesperowany, ponieważ Louis uświadomił sobie, jak
mogło to brzmieć, ale ponieważ Harry wyglądał na zranionego, choć sekundę
później jego twarz przybrała nowego wyglądu i Louis zastanawiał się, czy Harry
zawsze potrafił tak dobrze kryć swoje emocje).
- Jeśli to pozwala ci spokojnie spać w
nocy – odparł Steven, przewracając oczami. – Jeśli to pozwala ci kontynuować tę
grę, którą sobie wymyśliłeś. Pozwala ci to dostać to, czego chcesz, prawda,
Harry? – Steven zuchwale się uśmiechnął, ponownie krzyżując ramiona. – Czy to
nie przez to rozpoczęła się twoja gra?
- Może zwyczajnie byłem zmęczony widokiem
jego przy takich kompletnych kutasach jak ty. – Harry nie mógł się powstrzymać
od warknięcia, nawet nie kłopocząc się przeczeniem, że ukrywa się na skórzaną
kurtką ciężko wiszącą na jego ramionach. – Widziałem to cały czas, a on
zasługuje na więcej, niż takiego frajera jak ty.
Jego szydercza odpowiedź została odparta
ostrym uderzeniem, które wylądowało solidnie na nosie Harry’ego, przez co jego
głowa uderzyła o szafkę. Harry odruchowo jęknął z bólu, osuwając się na ziemię,
zaciskając powieki i chwytając się za nos, krzywiąc się, kiedy poczuł, jak
zaczyna lecieć mu krew. Steven spiorunował młodszego wzrokiem zdecydowanie zły,
że mniejszy miał czelność go obrazić. Pochylił się, warcząc do jego ucha. –
Przynajmniej frajerzy jak ja, ci prawdziwi, którzy nie grają, potrafią przyjąć
uderzenie.
Po tym odszedł, nie szczędząc sobie
kopnięcia w torbę Harry’ego, która leżała na podłodze. Harry został na ziemi,
łzy zbierały się za jego zamkniętymi powiekami z bólu i wszystkiego, co
powiedział Steven.
Louis skrzywił się, patrząc, jak Steven
uderza Harry’ego. Czuł się tak źle. Harry został zraniony przez niego, a on
obserwował go teraz siedzącego na ziemi z największymi wyrzutami sumienia,
jakie kiedykolwiek czuł. Może martwił go rodzaj chłopaków, z którymi był w
przeszłości, ale nie w tym stopniu, dopóki nie zobaczył ranionego Harry’ego,
kiedy w końcu uświadomił sobie, jak głupie były jego związki.
Tylko że Harry był inny.
Miał już iść pocieszyć i przytulić
swojego krwawiącego chłopaka… kiedy Zayn go uprzedził. Harry podskoczył na
nagły dotyk na jego ramieniu. Jego oczy się otworzyły i niemal roztopił się z
ulgi, kiedy zobaczył klęczącego przy jego boku Zayna. – Dzięki, kurwa, bogu –
wymamrotał Harry, pozwalając swojej głowie oprzeć się o ramię Zayna, kiedy ten
podparł jego podbródek, by sprawdzić jego nos.
- Hazza, coś ty zrobił? – spytał Zayn,
marszcząc brwi ze zmartwieniem. – W jednej chwili idę po ciebie, żeby pójść do
domu, a w następnej widzę dupka łypiącego
na ciebie i uderzającego cię w twarz. Co do cholery?
- Nie wiń mnie – jęknął Harry, marszcząc
nos, by zobaczyć, jak bardzo z nim źle. Zabolał, ale nie było tak źle. Zayn
przewrócił oczami, ale jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, gdy uniósł jego podbródek. – Jak długo słuchałeś?
- Wystarczająco długo, Haz. Mieliśmy się
spotkać prawie dziesięć minut temu.
- Świetnie…
Louis zrobił krok w tył, widząc Zayna
przy boku Harry’ego. Wyglądali ze sobą tak dobrze. Harry wyglądał, jakby był w
stanie całkowicie otworzyć się przed Zaynem, a z tym nie było inaczej. Wspólnie
funkcjonowali tak dobrze, że Louis zastanawiał się, czy Harry naprawdę woli
jego od Zayna i Danielle.
Harry westchnął, opierając głowę o
szafkę. – Z… on ma rację – powiedział tępo, odwracając się od dotyku Zayna, gdy
jego przyjaciel próbował zetrzeć krew swoją bluzą.
- Kto? – wymamrotał Zayn, siadając na
kolanach i marszcząc czoło w trosce o swojego młodszego przyjaciela.
Harry już dawno nie wydawał się tak
bezradny i smutny. Louis ostatnio tak bardzo go uszczęśliwiał.
- Steven. To, co o mnie powiedział… on ma
rację. Nie mogę, Zayn, jestem tak zmęczony udawaniem. – Harry przygryzł dolną
wargę, próbując schować się za ścianą, za którą ostatnio się znajdował. Steven
wykrzyczał mu to wszystko… to tylko kwestia czasu, zanim Louis się dowie. A
potem odejdzie… i to będzie koniec. Harry wróci do miejsca, a którym zaczął. Ze
złamanym sercem dla odmiany.
Louis się zatrzymał. Udawaniem? Więc
Harry się do tego przyznał? Naprawdę udawał kogoś, kim nie jest… i naprawdę
robił to dla niego? Wszystko dla niego?
Dlaczego to robił?
- Harry…
- Nie, Zayn. – Harry westchnął, krzywiąc
się, gdy otarł nos, pozbywając się resztki krwi, szczęśliwy, że przynajmniej
nie wydawał się być złamany. – To wszystko było… bez sensu. Louis się mną
zmęczy i mnie zostawi. To tylko kwestia czasu.
Zayn westchnął, wstając i podnosząc ze
sobą Harry’ego. – Chodź, kochasiu. – Zayn poklepał go po plecach. – Twój
chłopak cię nie zostawi. Dobrze ci idzie, masz jego uwagę, a on… on ma twoje
serce.
- Świetnie, sprawmy, żebym brzmiał
jeszcze żałośniej. – Harry jęknął, pochylając się do boku Zayna, gdy przyjaciel
wyprowadził go ze szkoły z cichym chichotem.
Louis obserwował, jak Harry i Zayn
odchodzą, słowa jego chłopaka odbijały się echem w jego głowie od nowa i od
nowa. Co z tego, że Harry nie był nad boy’em, tak, jak sądził Louis? Co z tego,
że Harry był inny? Louis nadal go lubił i nie planował się nim zmęczyć i go
zostawić, ponieważ bycie innym, było tym, co Louis najbardziej w nim lubił.
Teraz jedynym, co musiał zrobić, było
sprawienie, by chłopak zobaczył, że nie ma w tym nic złego.
Uhuhuhu czekałam na ten rozdział już od 18 :DD
OdpowiedzUsuńBiedny Hazza oberwał ;/
Ciekawe jak potoczy się dalej, czy Lou powie Harremu o tym że słyszał rozmowę :3
tak bardzo zrobiło mi się żal Hazzy, jak został uderzony :c ale to dobrze, że Lou wszystko słyszał. Mam nadzieję, że teraz będzie pomiędzy nimi tylko lepiej i pokażą temu Stevenowi, że jest popierdolonym frajerem i nie ma już szans na ponowny związek z Tommo. xx
OdpowiedzUsuńChciałam jeszcze spytać jak się czujesz? Czy wszystko u Ciebie w porządku?
UsuńZAJEBISTY !
OdpowiedzUsuńOMG! Harry dostał! i niby dlaczego?? dlatego, że powiedział prawdę o Stevenie? prawda w oczy kole, ale żeby tak od razu bić naszego loczka?! głupi Steven!! ale plusem tej całej rozmowy jest to, że Lou wszystko słyszał i pomimo tego, że Harry udawał przed nim kogoś innego, to Lou nie zmieni do niego swych uczuć, bo on się właśnie zakochał w tym 'innym' Harrym *_* mam nadzieję, że Tommo to wszystko przemyśli i wymyśli dobry plan, by pokazać Stylsowi, że obdarza go takim samym uczuciem bez względu na image :)
OdpowiedzUsuńnie wiem, jak ja wytrzymam te kolejne 6 dni na nową część.. ;c czeka mnie masakra ;/ ale będę czekać! ;**
@JLS_GotMyLove
Po tym rozdziale aż mnie korci, by przeczytać następny w oryginale, ale nie mogę, po prostu nie mogę :) nic się nie równa z tym oczekiwaniem aż dodasz kolejny. I przetłumaczenie tego rozdziału wcale nie poszło ci źle, jest okej, nawet z małymi niedociągnięciami. Nie martw się! Życzę weny i tego co tylko ci się marzy :)
OdpowiedzUsuńGENIALNY! <3
OdpowiedzUsuńCholerny Steven! -.- Biedny Hazz. :c Ale Lou go nie zostawi, prawda?
OdpowiedzUsuńDzisiaj będzie króciutko i jeszcze bardziej bez sensu niż zwykle, wybacz. (:
Kocham mocno, czekam na następne.
<3 xxxxx
@L... E tam, sama wiesz kto. (; x
Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy, więc powiem tylko, że jesteś świetna i jestem ci wdzięczna za tłumaczenie :)
OdpowiedzUsuńJezujezujezu *.*
OdpowiedzUsuńBoże jak na to czekałam cały dzisiejszy dzień, oczywiście się nie zawiodłam i świetne tłumaczenie jak zawsze ! Nie mogę się doczekać Narrego, mam do niego słabość <333
http://one-direction-ziall.blogspot.com/
kocham to !
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc bałam się, że Louis będzie zły na Hazze za to, że udawał kogoś kim nie jest, mimo że to było dla niego. Lecz z tego co wywnioskowałam na końcu, Louis zamierza pokazać mu, że właśnie zależy mu na tym prawdziwym Harrym. Cieszę się z tego. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że będzie happy end - bo raczej będzie, prawda? Naprawdę nie wyobrażam sobie innego zakończenia. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Już nie mogę się doczekać tego, co Lou wymyśli ;D
OdpowiedzUsuńNarry? Ale fajnie. Uwielbiam ten bromance podobnie jak Larrego, dlatego się cieszę - zresztą i tak każdy ich bromance bym czytała ;D już się nie mogę doczekać aż dodasz. Ciekawe o czym będzie ;>
shouldletyougo.blogspot.com
W sumie po prostu czekałam aż coś takiego się stanie. Bo przecież to normalne, że Hazz nie mógłby sam dojść do tego, że związek budowany na udawaniu jest bez sensu i mu tego wyznać, prawda? Jasne, że musiał się pojawić były Louis'a, który w tym przypadku może i jest dupkiem, ale dobrze, że to zrobił. Uświadomił przynajmniej ważną rzecz Harry'emu.
OdpowiedzUsuńNo i zaczynając od Lou. Zachowałabym się dokładnie tak samo jak on. Chociaż w pewnym momencie pewnie miałabym ochotę podejść do chłopaków i nakopać do dupy temu Stevenowi, za to jak traktuję Hazzę. Ale przecież w oczach Lou są oni tacy sami, więc nie dziwię się, że zostawił to w spokoju. Ciekawość zwyciężyła. :) I zdziwiłabym się również, gdyby Lou był zły na Harry'ego. No kurde cały czas udaje. Mogło go to jakiś sposób zaboleć, że nie potrafi być przy nim całym sobą, gdy ten nie raz się przed nim ośmieszał. Poczułabym się też trochę głupio, że tak łatwo mnie podejść i rozgryźć, chociaż Lou sam zdaje sobie sprawę z tego, że jest prosty w obsłudze i zawsze wybiera takich samych idiotów. :)
Hazz, Hazz, Hazz. W końcu musiało się to stać i naprawdę, aż dziwne, że aż tak późno. Tak jak zostało to napisane. Kurdę, nagle wchodzi odmieniony Harry do szkoły i nikt nie zwraca na to uwagi? Nikogo to nie dziwi? Jednak jest Steven, który nie jest taki głupi za jakiego go mają. Przeprowadzili ciekawą rozmowę i było widać miejscami, że Harry naprawdę gubi się w swojej roli, gdy spotka równego sobie przeciwnika. To jak Steven w sumie nim pomiatał, było tak widoczne, że Lou musiałby być ślepy, żeby tego nie zauważyć.
Jednak Harry wytrzymał długo w tej swojej grze. Zastanawia mnie jedno. Co on planował później zrobić? Cały czas udawać dupka czy może kiedyś przyznać się Lou jaki jest naprawdę? Cóż chyba zostanie zmuszony do tej drugiej opcji.
No i nie zawodny przyjaciel Zayn, który pojawił się w odpowiednim momencie. Nie chcę sobie wyobrażać jak wyglądałaby rozmowa Lou i Harry'ego w tamtym momencie. Na pewno Hazz potrzebuje czasu, żeby sobie wszystko przemyśleć i poukładać. Wybrać słowa w jaki sposób mu o tym powie, żeby w ciągu sekundy nie stracić tego o co tak walczył. No kurczę on go kocha i tak długo czekał na jego uwagę.
I gdyby tylko wiedział, że właśnie to, gdy nie udawało mu się grać pociągało Lou najbardziej...
ile nowa seria będzie miała rozdziałów ? ( mam namyśli nowe opowiadanie co będziesz tłumaczyła :) )
OdpowiedzUsuńjeśli dobrze pamiętam, to osiem + epilog :)
UsuńKurde, nie podejrzewałam Stevena o posiadanie mózgu, więc w tym rozdziale pozytywnie mnie zaskoczył. Nadal uważam go za dupka i w ogóle, ale okazał się całkiem niezłym obserwatorem i przejrzał naszego Hazzę, co nie udało się Louisowi, który przecież spędza z nim o wiele więcej czasu:) Może Steven jest zazdrosny i dlatego tak dokładnie przyglądał się Harry'emu? W końcu Lou to najgorętsza sztuka w szkole, więc na pewno ciężko mu było pogodzić się ze stratą:D Nie zachował się jednak najrozsądniej, bo nieświadomie przyczynił się do odkrycia przez Louisa prawy, a Tomlinson wcale nie zamierza rzucić Harry'ego, jest wręcz przeciwnie - ma pewność, że te 10%, które uwielbia w Stylesie są tak naprawdę czubkiem góry lodowej i tak naprawdę jest właśnie tym miłym kolesiem, o jakim marzy Lou :)
OdpowiedzUsuńTeraz pozostaje mu tylko uświadomić o wszystkim Harry'ego i będzie dobrze :D
Czekam na kolejną część :)