D:
Matko boska. Tak bardzo nie chciało mi
się tłumaczyć, bo nadal nie czuję się najlepiej, ale zdecydowałam, że muszę. I
wyszło na to, że dwa razy napisałam ‘żeczy’, a od połowy rozdziału ujawniły się
moje korzenie i zaczęłam pisać gwarą śląską(!). Tak, musiałam wszystko
pozmieniać, bo dostałybyście tekst z masą ‘zaśmioł się’, ‘powiydzioł’, ‘złonaczył’
i innych dziwactw. Czasami sama siebie przerażam.
Racja, racja, znów się rozpisuję o
bezsensownych rzeczach.
Dodatkowo podzieliłam rozdziały w złym
miejscu, przez co na początku tego znaduje się koniec poprzedniego.
Przepraszam!
Ważna
informacja. Jako że
jestem w trakcie czegoś w stylu ‘przeprowadzki’, zdrowie mi szwankuje i nie mam
zbyt wiele czasu, rozdziały będą się pojawiały co trzy dni. W sumie niewielka
różnica, przynajmniej nie będziecie miały takiego spamu z mojej strony. Za utrudnienia
przepraszam x
Część
6.
- Nienawidzę was – jęknął Harry,
rozmasowując tył głowy. – Tak bardzo was obojga nienawidzę.
Danielle szeroko się do niego
uśmiechnęła, a Zayn tylko mruknął – Och, Harry, Harry, Harry. Dlaczego nie
widzisz, że sprawiliśmy, że Louis teraz bardziej cię pożąda? Teraz będzie cię
pragnął nawet bardziej.
Harry cicho burknął, krzyżując ramiona na
piersi. Zaczynał się już martwić. Sprawienie, by Louis go zauważył było jedną
rzeczą… ale sprawienie, żeby myślał o Harrym jak o… puszczalskim? Nie do końca
tego chciał.
- Harry, wyluzuj – gruchnęła łagodnie Danielle.
– Wszystko będzie dobrze. Obiecuję. – Harry westchnął, zamykając oczy i
ponownie rozmasowując bolące miejsce. Był pełen nadziei, że miała rację.
Naprawdę byłoby do niczego móc zbliżyć się tak do Louisa… tylko po to, by
chwilę później wszystko to zostało mu odebrane.
-
Harry wziął głęboki wdech, chcąc się
uspokoić i przestać na chwilę udawać. Utrzymywał tę całą swoją grę ‘bad boy’a’
przez blisko tydzień i podczas gdy nadal był zauważany przez Louisa i odbywał z
nim regularne rozmowy… był wykończony.
Coraz trudniej było utrzymać grę, kiedy
miał okazję coraz bardziej poznawać Louisa i rozmawiać z nim. I stale się
potykał. Nie, żeby Louis wydawał się to zauważać. Ale Harry nie wiedział, jak
długo będzie w stanie to ciągnąć. Jedynym pocieszeniem, którym miał, był fakt,
że nigdy nie okłamał Louisa. Wszystko, co mówił, było prawdą. Po prostu… ubraną
w inne słowa niż te, których użyłby Harry na osobności.
Oparł się o drzewo na dziedzińcu,
wdzięczny, że miał czas dla siebie. Zayn musiał poprawić test, a Danielle miała
próbę, więc był sam na czas lunchu tego dnia. Harry westchnął, zdejmując kurtkę
i przeciągając się w cieniu drzewa, następnie opierając się o nie i zamykając
oczy.
Louis był znudzony. Nialla nigdzie nie
dało się znaleźć, a Liam został tego dnia przeziębiony w domu. Jego dwaj
najlepsi przyjaciele zostawili go podczas lunchu, by nudził się samotnie i dąsał,
zanim Niall magicznie się pojawi, by dotrzymać mu towarzystwa.
Louis chodził wkoło dziedzińca, dzień był
zbyt piękny, by zostać w środku. Włożył ręce do kieszeni swoich obcisłych,
czerwonych spodni, chodząc i nie przejmując się światem, myśląc o wszystkim i
niczym jednocześnie.
Myślał o Harrym i zagadce.
On i Harry spotkali się wiele razy od
czasu żenującego incydentu z telefonem i przez dziewięćdziesiąt procent czasu
chłopak z loczkami mówił coś albo niegrzecznego, albo szokującego i sprawiał,
że Louis zastanawiał się, dlaczego w ogóle spędza z nim czas. Ale potem
pojawiał się inny Harry. Ten inny Harry był pozostałymi dziesięcioma procentami
i był po prostu inny.
Louis lubił tego Harry’ego.
I to właśnie dlatego, kiedy Louis szedł w
stronę drzewa i zauważył nikogo innego, tylko Harry’ego Stylesa siedzącego pod
nim z zamkniętymi oczami, nie mógł się powstrzymać. Uśmiechnął się i
przykucnął, delikatnie dotykając jego nosa, by zobaczyć, jak długo chłopak
wytrzyma, zanim zacznie się drapać.
Powieki Harry’ego zatrzepotały na ten delikatny
dotyk i tępo zamrugał, aż jego obraz się wyostrzył i nagle zobaczył obok siebie
Louisa. Jego oddech ugrzązł mu w gardle na to nagłe najście. Te niebieskie oczy
zabłyszczały na niego i Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu, siadając i
przeciągając się. – Cóż, czy to nie mój ulubiony chłopak? – Harry na chwilę wygiął
plecy w łuk, nieco zawiedziony, że tak szybko musiał wracać do swojej gry. –
Czemu zawdzięczam tę przyjemność, Tomlinson?
- Wszyscy mnie opuścili, a ty wyglądałeś
na równie opuszczonego, więc zdecydowałem się przerwać twój sen, by zaoferować
ci swoje świetne towarzystwo – wyjaśnił Louis, uśmiechając się przez fakt, że
Harry nazwał go swoim ‘ulubionym chłopakiem’. Poruszył się, by usiąść przy boku
Harry’ego ze skrzyżowanymi nogami, uśmiechając się. – I swoją drogą, zasypiać w
środku szkolnego dnia? Sam się prosisz o potajemny atak.
- Nie spałem – odpowiedział Harry,
przebiegając ręką przez swoje loki. Nie mógł powstrzymać uśmiechu na ciepło,
rozpalające się w jego klatce piersiowej przez to, jak łatwe to wszystko było.
Marzył o Louisie dołączającym do niego pod drzewem w czasie lunchu, a teraz to
naprawdę się działo. – Choć gdyby tak było, śniłbym o tobie, a czy to nie jest
rzecz, której chce każdy mały Tommo?
- Oczywiście! My, Tommo’a (D: ?), jesteśmy narcystyczni, nie
wiedziałeś? – spytał żartobliwie Louis, chłonąc wszystkie cechy Harry’ego.
Wyglądał świetnie, jak zwykle, i dla Louisa torturą był brak możliwości
rzucenia się na niego tu i teraz. – Ale nie musisz o mnie śnić. To w porządku,
bo teraz mamy siebie nawzajem, prawda, Haz?
Haz. Haz.
Jebany Haz. Harry sądził, że serce wyrwie mu się z klatki piersiowej tylko
przez to. Lekko odwrócił się do Louisa. – Skoro tak mówisz – powiedział cicho i
absolutnie zabijał go brak możliwości powiedzenia Louisowi wszystkiego, czego
chciał. Oczywiście, że teraz go miał, ale nie do końca i Louis nie miał
pojęcia, jaki był prawdziwy Harry. Ten, który… kochał go od lat.
- Więc jak to się stało, że zostałeś
opuszczony pod drzewem nie śpiąc? – spytał Louis. Czasami wydawało się, że
Harry chciał powiedzieć więcej. Wydawało się, że chciał dopowiedzieć jakiś
komentarz, ale zawsze się powstrzymywał i to czasami zawodziło Louisa, ponieważ
wszystkim, czego tak naprawdę chciał, było rozmawianie z Harrym i dowiadywanie
się o nim.
- Zayn i Danielle byli oboje zajęci, więc
się mnie pozbyli. Bo są do dupy*. – Harry pochylił się do przodu, sięgając do swojej
torby po butelkę wody. – Ale to już wiedziałem o ich obojgu. Jeśli wiesz, co
mam na myśli. – Harry nisko zachichotał, wewnętrznie wzdrygając się na to, jak
rozbicie to zabrzmiało. Lekko potrząsnął głową, biorąc długiego łyka swojej
wody, by powstrzymać się od dalszego mówienia. Louis się zarumienił i spuścił
głowę. Usta zacisnął w wąską linię. Po prostu nie rozumiał. Czy Zayn i Danielle
naprawdę byli dla niego kimś ważnym, czy tylko partnerami seksualnymi? Nie do
końca tego rozumiał, ale chciał zrozumieć, by poznać swoje szanse. – Tak… wiem,
co masz na myśli. Tylko… tylko nie rozumiem dlaczego.
- Co masz na myśli przez ‘dlaczego’? –
spytał Harry, odkładając swoją wodę i z zaciekawieniem spoglądając na Louisa.
Brzmiał na zmartwionego. A Harry’emu się to nie podobało.
- Uprawiasz z nimi seks, prawda? – Louis spojrzał
w oczy Harry’ego, mówiąc to, zmęczony całą tą dezorientacją. – Dlaczego
uprawiasz z nimi seks? Dlaczego nie znajdziesz kogoś, z kimś chcesz być i
uprawiać z nim seks, kiedy oboje będziecie gotowi?
- Ja… - Harry na chwilę się zaciął, na
moment odwracając wzrok od Louisa. Zdecydował się zignorować pierwszą część i
przeskoczyć do drugiej. – Mówisz to, jakby byli ludzie, którzy naprawdę
chcieliby ze mną być, Lou. Nikt nie chce, nie jestem tego wart. – Harry wzruszył
ramionami, jakby go to nie kłopotało, choć tak naprawdę - zabolało. – Dani i
Zayn… oni są moimi przyjaciółmi. Mogę im ufać, że mnie nie zranią. To proste.
Louis spojrzał na Harry’ego. Naprawdę tego nie oczekiwał. Nie oczekiwał
odpowiedzi, która znaczyłaby tak wiele i byłaby całkowicie szczera. Sprawiła,
że Louis chciał powiedzieć Harry’emu, że on chciał. Że naprawdę go chciał. Ale
nie mógł tego zwyczajnie wyznać, prawda? – Są inni ludzie, którym możesz ufać.
Inni ludzie, którzy ufają tobie.
- Cóż, to więcej niż wątpliwe – Harry cicho
fuknął, nie patrząc na Louisa. – Założę się, że nawet jednego byś nie wymienił.
– Cicho westchnął, lekko ciągnąc za swoje włosy. Ta rozmowa było nawet bardziej
wyczerpująca, niż udawanie. Zabawne, że
obie te rzeczy obejmują Louisa.
Louis pozwolił żartobliwemu uśmieszkowi uświetnić
swoje usta, gdy jego oczy się rozświetliły. Spojrzał na chłopaka z loczkami z
rozbawieniem w swoich jasnych oczach. – O ile się założysz, Harry?
- Co? – Harry spojrzał na Louisa,
zaskoczony spojrzeniem, które otrzymywał od starszego chłopaka. W takich
właśnie momentach Harry musiał powstrzymywać się od pochylenia się i
skradnięcia pocałunku z tych cholernych ust Louisa.
- O ile się założysz, że nie wymyślę ani
jednego imienia, Haroldzie? – spytał Louis, starając się nie skakać z
rozbawienia.
Harry czuł, jak kąciki jego ust unoszą
się w uśmieszku. – Raczej nie uprawiam hazardu – powiedział szczerze,
pochylając się lekko do Louisa. – Może ty wymyślisz warunki, Tommo? Może być?
Louis przygryzł wargę, by powstrzymać
swój uśmiech od rozszerzania się, gdy wszystko jasno przemyślał. Przeanalizował
wszystkie możliwe warunki, które mógł postawić, zanim odpowiedział Harry’emu na
wpół zdeterminowanym, na wpół
zdenerwowanym tonem. – Jeśli wymyślę jedno imię, będziesz musiał pójść ze mną
na randkę.
- Na randkę? - spytał Harry, starając się utrzymać swój
fajny wygląd na zewnątrz, podczas gdy wewnętrznie się zwijał. Randka? Z
Louisem? Naprawdę? Nagle miał nadzieję, że Louis miał to jedno imię. – Tak, w
porządku. Wchodzę w to. Jedno imię. Wyzywam cię.
- Cóż, widzisz… W drużynie piłki nożnej
jest jeden koleś, którego naprawdę, naprawdę
obchodzisz. Sądzi, że jesteś zabawny i niesamowicie seksowny… - Louis droczył
się z Harrym, celowo nie ujawniając imienia dla zabawy. – A nazywa się Louis
Tomlinson, Haz.
Harry tępo zamrugał na Louisa, nie mogąc
się odezwać przez kilka chwil. Louis… O boże. Harry przygryzł wnętrze policzka,
pragnąc, by rumieniec trzymał się z dala od jego twarzy. Zayn nigdy w to nie
uwierzy. – Pierdolisz.
Louis się zarumienił. O boże, nie powinien
był tego mówić. Naprawdę nie powinien był tego powiedzieć. Teraz Harry pomyśli,
że jest tylko wielkim idiotą, który lubi za dużo żartować, albo że jest patetyczny,
a żadne z tych stwierdzeń nie było prawdziwe.
Cóż… nie do końca.
- Uh… N-nie. Wcale nie.
Harry nie mógł się powstrzymać. Zaczął
się śmiać. I nie zwyczajnym chichotem, który wypuszczał z siebie przy Louisie.
Właściwym, dźwięcznym śmiechem. Odchylił głowę do tyłu i śmiał się, ponieważ,
cóż, Louis właśnie powiedział mu, że Harry go obchodzi, i że uważa, że jest
atrakcyjny, i… to było dość przytłaczające, dobrze?
Louis czuł, jak jego twarz płonie. Harry się
z niego śmiał. Harry się z niego śmiał, ponieważ był on kompletnym i całkowitym
idiotą i mówił o wiele za dużo, niż kiedykolwiek powinien w pobliżu Harry’ego.
Zerwał się w pośpiechu, tracąc równowagę, podnosząc się z ziemi. – Tak, okej.
Zapomnij, że cokolwiek powiedziałem, okej? To był żart. Cześć!
Harry sięgnął jedną ręką, łapiąc Louisa,
zanim ten mógł odejść. Szybko pociągnął starszego wystarczająco mocno, by Louis
rozłożył się na jego podołku. Harry uśmiechnął się do niego naprawdę szczerze. –
Jesteś idiotą, wiesz? Całe to krążenie
tylko po to, by powiedzieć mi, że cię obchodzę. Trochę zbyt dramatyczne, co? –
Harry nie mógł się powstrzymać od droczenia się. – Ale… zgaduję, że jestem ci
winien randkę, prawda?
Louis się uśmiechnął. I to nie był
zwyczajny uśmiech. Był to uśmiech przytłaczającej radości i ulgi zmieszanych w
jeden kłębek, przez co ukazały się wszystkie jego zęby, a oczy praktycznie
świeciły na chłopaka, u którego siedział na kolanach. To była część
dziesięcioprocentowego Harry’ego. Tego Harry’ego, którego naprawdę lubił.
- Nie wiedziałeś, Haz? Chcę być
nauczycielem teatru. Oczekuj dramatyzmu częściej. – Louis puścił mu oczko.
- Nigdy nie lubiłem za bardzo teatru –
skomentował bezceremonialnie Harry, nie mogąc schować się w tej chwili za swoją
fasadą. Był zbyt wesoły. Jego największa nadzieja i największe marzenie właśnie
się spełniały. Sięgnął, by odgarnąć trochę włosów Louisa z jego czoła,
zgadując, że w ten sposób najlepiej potwierdzi swoje stanowisko, ponieważ
wydawało się, że Louis niemal tego oczekiwał. – Chociaż pocałunki sceniczne
zawsze wydawały się całkiem miłe. Co o tym sądzisz?
- Zawsze najlepiej dużo ćwiczyć, by
upewnić się, że wyjdą w porządku i będą wyglądały realistycznie. – Louis powstrzymał
potrzebę pochylenia się w rękę Harry’ego, kiedy ta odgarniała jego grzywkę. To
wszystko było tak miłe, że nawet ponowna zmiana nastawienia Harry’ego nie mogła
zniszczyć tej chwili. – Doświadczone w całowaniu osoby są najlepsze i na scenie
i poza nią.
- I gdzie ty byś siebie zaklasyfikował w
tej skali? – spytał zuchwale Harry, po chwili zdając sobie sprawę z tego, że
gdyby siedzieli tutaj na jego własnych warunkach, Harry jako on sam, spytałby
dokładnie o to samo. Było to bardziej żartobliwe, niż szydercze. Harry
przygryzł swój język. Musi być bardziej ostrożny.
- Cóż, jeśli przejrzelibyśmy recenzje
moich przeszłych współpracowników i chłopaków… - Louis przekornie urwał,
nieświadomie oblizując wargi, gdy uśmiechnął się do Harry’ego. - Cóż, muszę powiedzieć, że jestem całkiem
niezwykły. – Poprawił się na podołku Harry’ego, układając się wygodniej do
rozmowy. – A ty?
- Nikt nigdy nie narzekał. – Harry spróbował
to zbagatelizować. Nie był całkowicie niedoświadczony, ale to nie tak, że się
puszczał, jak to Zayn i Dani próbowali pokazać Louisowi.
- Uh… - Louis naprawdę już sobie nie
ufał. Za każdym razem, gdy otwierał usta przy Harrym, wydobywało się z nich coś
całkowicie głupiego, zanim miał szansę się powstrzymać. – Chcesz przetestować teorie?
- Nie zaboli, jeśli porównamy zapiski – zażartował
prosto w odpowiedzi Harry, uśmiechając się do Louisa, podczas gdy jego brzuch zwijał
się w węzły.
- Znakomicie. – Louis uśmiechnął się,
zanim się pochylił i pokonał między nimi dystans. Jego usta wylądowały na
idealnych, dużych wargach Harry’ego, a prosty pocałunek nigdy nie wydawał się
tak dobry.
Oczy Harry’ego się zamknęły i dopiero po
minucie był w stanie odwzajemnić pocałunek. Powoli, ale pewnie odparł nacisk Louisa,
delikatnie go całując. Jego brzuch fiknął koziołka i Harry czuł, jak jego puls
przyspiesza. To było więcej, niż cokolwiek, na co mógł mieć nadzieję. Przerwał
pocałunek pierwszy, tylko po to, by upewnić się, że nie śni. – Wow… - wyszeptał
z półuśmiechem.
Louis zachichotał pod nosem i spojrzał na
Harry’ego spod na wpół przymkniętych powiek. Był szczęśliwy i podekscytowany, i
czuł całą masę rzeczy, które go przytłaczały, gdy spojrzał na chłopaka z
loczkami. – Tak. Wow.
- Jeśli to jest zapowiedź naszej randki,
to… Cholera, Tommo. – Harry cicho zachichotał, nie mogąc całkowicie schować się
za tym, co doprowadziło do niego Louisa.
- Och, ale Hazza. To był tylko pocałunek
sceniczny. Tylko poczekaj, aż dostaniesz ten prawdziwy. – Louis się uśmiechnął
i ułożył rękę na lokach Harry’ego, by żartobliwie je zmierzwić.
Harry nisko się zaśmiał, delikatnie całując
czubek nosa Louisa. – Nie mogę się doczekać – powiedział z uśmiechem, zanim
zaatakował boki Louisa swoimi palcami tylko po to, by usłyszeć jego śmiech. Za
dobrze się bawił, by pozwolić sobie na myśl o końcu.
____________
*oryg.
‘they suck’, czyli ‘są do dupy’, ale również ‘ssą’
Super tłumaczenie :))
OdpowiedzUsuńPrzykro, że jesteś chora, ale mam nadzieje, że będzie lepiej załatwisz wszystko i znów zaczniesz dodawać co 2 dni .
Gwara :OO *le dead*
OdpowiedzUsuńDlaczego ja nie wiedziałam, że jesteś ze Śląska? :D Booooże, uwielbiam słuchać gwary śląskiej, czasami nawet włączam ją sobie na youtube i chociaż za Chiny niczego nie rozumiem, brzmi świetnie xD A najbardziej podobają mi się "godoj" "dziołcha" i "przać", śliczne wyrazy (i chyba jedyne, jakich znaczenie znam xD) *___*
Ekhm, no dobra. Rozdział. Głupi uśmiech nie schodził mi z twarzy, po prostu wszystko było tutaj szczęśliwe i słodkie, i miłe, i urocze... Tak inne od tego, co ostatnio mam w zwyczaju czytać. Harry i Lou są dla siebie po prostu stworzeni, ich prawdziwe "ja" uzupełniają się wzajemnie i chociaż Styles musiał zmienić wygląd, aby Louis go zauważył, to przecież tak naprawdę Tommo zakocha(ł) się w jego osobowości. W tych 10%, które ujawniają się raz na jakiś czas, kiedy Hazza się zapomina, stając się sobą.
Lubię też to, jak cały czas ze sobą flirtują... w sumie, cały ten rozdział to jeden wielki flirt:D
Jejku, co ja bym tu mogła jeszcze napisać... ugh, nie wiem. Nie mogę się doczekać nadchodzącej randki, nie mogę się doczekać dosłownie wszystkiego, co związane jest z tym opowiadaniem! I to nic, że będziesz uaktualniała rozdziały w innych terminach - co trzy dni to i tak bardzo szybko; szybciej niż my, jako Twoi czytelnicy, mamy prawo oczekiwać :)
Życzę Ci jak najszybszego powrotu do zdrowia oraz bezbolesnej przeprowadzki ;>
om omomomomomo świetne !
OdpowiedzUsuńOSZALAŁAM! *.*
OdpowiedzUsuńkocham to, kocham to, kocham to, kocham to, kocham to! Dziękuję K. <3
JESTEŚ NAJLEPSZA NA ŚWIECIE!
JESTEŚ ZE ŚLĄSKA I POTRAFISZ MÓWIĆ GWARĄ?! Gdzie Ty się kryłaś tyle lat? WILL YOU MARRY ME?! *-*
OdpowiedzUsuńRozdział jest AHSKDKEILSHDISJSJS ONI SIĘ POCAŁOWALI! *_____* I Loui powiedział Hazzie! Umarłam, dajcie trumne. *.*
Takie nieskładne coś mi wyszło, jak zwykle zresztą, wybacz. c: Z niecierpliwością czekam na wszystkie nowe rzeczy. (:
Love Ya!
<3 xxxxx
@LouLightMyWorld
Boże, ale mi się to podoba! zadowolona siedzę i się uśmiecham do komputera :D
OdpowiedzUsuńta część najbardziej przypadła mi do gustu (z tych przetłumaczonych rzecz jasna). Oni są tu tacy inni niż do tej pory.. Rozmawiają, a raczej flirtują ze sobą bez żadnych ogródek. Strasznie się zdziwiłam, a zarazem ucieszyłam kiedy Lou wyskoczył z tą randką. To było taki słodkie ^_^ i jeszcze te prośby Harrego, żeby on znalazł choć jedną osobę, by mógł z nim pójść na tą randkę.. a ta sytuacja doprowadzająca do pocałunku *_* normalna rozkosz dla wyobraźni! na początku myślałam, że Harry będzie protestował i nie zgodzi się na pocałunek ze względu na tą jego nowy 'image' :D no ale jak wyskoczył z tekstem 'Nie zaboli, jeśli porównamy zapiski' to miałam takiego banana na twarzy :D kurczę, nie mogę się doczekać tej ich randki! mam nadzieję, że będzie to pierwsze, ale nie ostatnie spotkanie takiego rodzaju :D
@JLS_GotMyLove
Na marchewki.. ICH PIERWSZY POCAŁUNEK ! POCAŁOWALI SIĘ ! ŚWIĘTUJEMY ! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ! Orgazm. xD
OdpowiedzUsuńJesteś ze śląska? Można wiedzieć z jakiej miejscowości?
OdpowiedzUsuńJestem z okolic Mikołowa :)
UsuńTwoje tłumaczenie było moją motywacją do nauki. Cholera.
OdpowiedzUsuńJest genialnie i czekam na ich randkę, a teraz zmiatam się dalej uczyć :)
mega mega i jeszcze raz mega! chcę żebyś wiedziała, że nominowałam cię do Liebster Award! Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej to wejdź tutaj: http://onedirectionnnnilikeit1.blogspot.com/2012/11/hello.html i zjedź na sam dół posta ;*
OdpowiedzUsuńCoś czuję że źle to się dla Harrego skończy jak nie pokarze swojego prawdziwego ja i cały czas bd udawał dupka.
OdpowiedzUsuń;oooo
OdpowiedzUsuńBędzie się działo! ^^
Czekam na następny i nie mogę się doczekać : BAFS
Tylko no szkoda, że będziesz dodawać co 3 dni, ale mam nadzieję, że jak się wszystko uporządkuje u Ciebie to wrócisz do poprzedniego systemu, czy jak to tam nazwać! Lovvv ju!
http://one-direction-ziall.blogspot.com/
Zostałaś przeze mnie nominowana do nagrody Liebster Award ' za dobrą robotę' więcej informacji na ' http://fromlovetodeath.blogspot.com/ ' Pozdrawiam. ; *
OdpowiedzUsuńŁoooo, też nie wiedziałam, żeś ze śląska dziołszko - o ile to się tam tak mówi lol - tak wiem, jestem głupia - skąd miałam niby wiedzieć skąd jesteś haha. No ale tak to już jest, że nie myślę kiedy jestem tak zmęczona po całym dniu. Dobra nie piszę już więcej takich bzdur.
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do rozdziału, no to co by tu powiedzieć.. Powtarzam się co rozdział, ale no muszę napisać: jest świetny, że aż AWWWWW <3
Naprawdę, to chyba mój ulubiony rozdział tego oneshota. Najbardziej to podobała mi się scena pocałunku, wiadome. Ale w wykonaniu, że tak powiem Larrego to aż miło - napisałabym patrzeć, ale to nie byłoby miłe, to byłoby wspaniałe i kochane, to moje marzenie widzieć jak tych dwoje uroczych chłopców się ze sobą całuje! Także napiszę, że bardzo miło czyta mi się o ich pocałunku ;D Wgl cała ta scena pod drzewem była taka słodka. Niby oboje, zwłaszcza Harry grają takich, że im nie zależy, obojętne, ale wiadome, że oboje w środku skaczą z radości, gdy ten drugi powie coś miłego, jakiś komplement do tego drugiego ;> Teraz nie pozostaje nic tylko czekać na ich randkę. Swoją drogą ciekawe jak się ona potoczy. Mam nadzieję, że będzie już ona w następnym rozdziale.
Odnośnie tego rozdziału miałabym jeszcze dużo uwag (oczywiście tych pozytywnych), ale jak widzisz ten komentarz dzisiaj w ogóle mi się nie klei, nie wiem czy wgl coś z niego dzisiaj zrozumiesz. Jestem jakaś otumaniona jakbym się naćpała. Ok, zamykam się i spadam bo naprawdę piszę jakbym coś ćpała. Także do kolejnego <3
shouldletyougo.blogspot.com
Co trzy dni mówisz? Ok, będę musiała sobie w głowie poprzestawiać daty. Powiem ci serio, że strasznie się przyzwyczaiłam do twojego dodawania rozdziałów co dwa dni. :) I zawsze w dzień publikacji jak wstawałam rano do szkoły to w myślach: " Ok. Teraz do 19 i zobaczymy co deeejv nam zaprezentuje" Ale całkowicie cię rozumiem.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału.
Nie dziwię się Hazzie, że udawanie go męczy. Tym bardziej, że on w rzeczywistość jest całkowicie inny, a musi grać drania. Tym bardziej nie ma okazywać, że zależy mu na Lou. Ale jak?! Ja się pytam jak on to ma zrobić, skoro tak długo jest w nim zakochany. Naprawdę podziwiam go, że tyle wytrzymuje i idzie mu to świetnie.
Widać, że ma zaufanie do przyjaciół.I miejmy tylko nadzieję, że ich pewność co do tej całej akcji go nie zawiedzie.
Rozmowa pod drzewkiem. Niby taki nic. Jedne pytanie, jedna odpowiedź, a doszło do pocałunku.
Zarówno Louis jak i Harry dobrze to sobie wykombinowali. Sprytne bestie.
Normalnie aż mi się przykro zrobił jak Harry roześmiał się tak jakby z szczęścia jak Tommo mu powiedział, że jemu na nim zależy i Lou odebrał to jako wyśmianie. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Jestem ciekawa ich randki...
Pozdrawiam
Trzy dni:( Ale i tak warto czekać, nawet tydzień (ale proszę nie każ nam tyle czekać, hahaha):D
OdpowiedzUsuńO Boże, znowu cały czytałam z ogromnym uśmiechem i musiałam przygryzać wargi, żeby nie wybuchnąć gromkim śmiechem. Ciągle chichotałam, jeju jaki ten oneshot jest cudowny. Te gierki słowne, które po prostu uwielbiam, to wszystko takie prawdziwe, lekkie i jakby pokrzepiające? dziwne wiem. Uwielbiam Cię za to, że to tłumaczysz, oni są tacy uroczy, nie mogę doczekać się przeczytania kolejnej części, lecę jejku. jsahdyfughaug *_____* btw. miało być chyba jakby: My Tommowie, bo Louis mówi to tak jakby w liczbie mnogiej, jakby był przedstawicielem jakiejś grupy, czyli w tym wypadku grupy Tommos :) Bo Hazz mówił: każdy mały Tommo. Nie wiem czy rozumiesz hahaha. Jeszcze raz dziękuję xx
OdpowiedzUsuń