D:
Jak zwykle chciałam zacząć od dziękowania za miłe komentarze, dużo
dla mnie znaczą, wiecie? Poza tym, cieszę się, że podoba wam się mój drugi
blog, na którym, swoją drogą, prawdopodobnie jutro pojawi się rozdział
:) Zapraszam do czytania i
komentowania obu blogów x
Rozdział 8.
Louis zamieszał zupę w garnku stojącym na piecu, z ulgą, że zdołał
nie zepsuć chociaż tego. Choć tak naprawdę niełatwo da się schrzanić
podgrzewanie zupy z puszki. Nie ważne, jakby się starał, zwyczajnie nie
posiadał żadnych umiejętności kucharskich. Szkoda biednego Nathana,
posiadającego oboje rodziców, którzy okropnie gotowali.
Usłyszał, otwieranie drzwi frontowych, oraz dźwięk obcasów
uderzających o kafelki. Mocniej ścisnął w ręce łyżkę, przygotowując się na
spotkanie swojej żony po ich wczorajszej kłótni i jego chwili niewierności.
- Cześć – powiedziała zmęczona Eleanor, wchodząc do kuchni.
Louis odwrócił się, próbując wymazać ze swojej twarzy jakiekolwiek
wyrazy poczucia winy.
- Cześć – powiedział, rozglądając się i uświadamiając sobie, że
Nathan poszedł do swojego pokoju. – Jak było u rodziców?
- Mogło być lepiej. Nie byli zbyt szczęśliwi – powiedziała
Eleanor, opierając się o ladę naprzeciw i lekko krzyżując ręce na piersi.
- Dlatego że?
- Dlatego że chcę rozwodu – wyszeptała, spuszczając wzrok na
ziemię.
Louis wyprostował się, a jego usta lekko otworzyły, gdy
zastanawiał się, co prawdopodobnie powinien powiedzieć w tej chwili. To chyba
dobrze, prawda? Eleanor chciała rozwodu. Mogli robić, co tylko chcą, być
szczęśliwi. Więc dlaczego czuł ostry ból w klatce piersiowej, gdy patrzył
na swoją, już od blisko siedmiu lat, żonę?
Może to właśnie było to. Przez siedem lat żyli w niechybnej
rutynie, teraz będą musieli się denerwować i na nowo przystosować. Ale nie
tylko do swoich nowych żyć, to dotyczyło również Nathana. Louis wiedział, jak
to jest dorastać bez obojga rodziców, choć przypuszczał, że temu, co robili
razem z Eleanor, było daleko do zapewniania odpowiedniego środowiska ich synowi.
- Powiedz coś – poprosiła Eleanor, a Louis przeniósł na nią wzrok.
- Czy my… musimy mieć oddzielnych prawników? Jak w ogóle
podzielimy rzeczy? Mamy dom i…
Eleanor zaśmiała się nerwowo i potrząsnęła głową.
- Zabawne, jak nawet nie protestujesz – powiedziała.
- Cóż, myślę, że oboje wiedzieliśmy, że wszystko dążyło do tego
już od dłuższego czasu –wytknął Louis. – My… nawet się już nie całujemy, El.
Eleanor pokiwała głową i przebiegła ręką przez swoje brązowe włosy.
- Racja, cóż, chyba będziemy mieli osobnych prawników. Powiem
mojemu, żeby skontaktował się z twoim i ustalił spotkanie – powiedziała,
odpychając się od lady, o którą się opierała i skierowała swoje kroki do
wyjścia z pomieszczenia.
- Czekaj, gdzie idziesz? – spytał.
- Do rodziców. Nie możesz oczekiwać, że tu zostanę – powiedziała.
- Ale… ale wszystko było w porządku. – Zmarszczył brwi. – Ja
zostanę w pokoju gościnnym tak, jak wcześniej, a ty-
- Och, ale nie jest w porządku, Louis – powiedziała, jakby mówiła
do dziecka i cała ta sytuacja była trudna do zniesienia. – Bierzemy rozwód po
blisko siedmiu latach. Byliśmy razem przez osiem. Ty… straciłeś swoją jebaną pracę. Nic nie jest w porządku.
Zabieram dziś ze sobą Nathana, pakuje swoje zabawki. Myślę, że możesz
przyjechać i zabrać go gdzieś w ciągu tygodnia – powiedziała, odwracając się na
pięcie i opuszczając pomieszczenie.
Louis stał nadal w tym samym miejscu z otwartymi ustami i
uczuciem, że nigdy nie był bardziej samotny, niż w tej chwili.
-
Louis naprawdę nie miał co robić samotnie w domu. Teraz, gdy nie
miał pracy, głównie siedział przed telewizorem. Nie odbierał telefonów od
swojej mamy, która niewątpliwie chciała dowiedzieć się, kiedy przyjedzie z
Nathanem na obiad. Nie był gotów przyznać tego na głos. Nie był gotów, by
przyznać, że to on był tym, który totalnie wszystko spieprzył.
Nie mając nic do roboty, zauważył, że częściej chodzi do Tesco.
Może to jego podświadomość, podpowiadała mu, że Harry skutecznie go
zdekoncentruje, choć za każdym razem, gdy dostrzegał burzę brązowych loków,
zawstydzony chował się za rogiem. Tak jakby przez naturalną panikę, która się w
nim znajdowała. Jak miał powiedzieć Harry’emu och,
tak, rozwodzę się? Czy Harry
będzie mu współczuł? Powie mu, że to było oczywiste? Nie będzie go już chciał?
Co, jeśli urok żonaty mężczyzna, który
niewątpliwie jest nieszczęśliwy przez swoje żałosne życie zniknie?
Podczas jednej, szczególnej wizyty, zapełniał koszyk produktami
potrzebnymi do zrobienia gulaszu. Wiedział, że podejmie wielkie ryzyko,
przygotowując obiad dla siebie i Nathana, ale oglądał wiele programów o
gotowaniu, gdy naprawdę w telewizji nie było niczego ciekawego.
Udając się do kas, wydał z siebie lekkie westchnienie ulgi, gdy
została otwarta nowa i zaczął wyciągać rzeczy na taśmę.
- Ma pan kartę club card? – spytał dzieciak, zaczynając kasować
produkty.
- Ach, tak – wymamrotał Louis, sięgając do kieszeni i wyciągają
portfel.
Wyjął kartę i podał ją dzieciakowi, który ją skasował i chciał ją
oddać, ale zamarł, gdy jego oczy zawiesiły się na nazwisku z jej drugiej strony
i spojrzał w górę na Louisa z podekscytowaniem wypisanym na twarzy.
- Więc pan jest Louis Tomlinson – powiedział, a Louis zabrał z
powrotem kartę, z lekko umordowaną miną.
- Uh, tak? – odpowiedział.
Ciemnowłosy chłopak odwrócił się do kasy obok i oczy Louisa nagle
zawiesiły się na Harrym. Ten przygryzł wargę, gdy ich spojrzenia się spotkały,
po czym rzucił ciemnowłosemu błagalne spojrzenie. Chłopak zdawał się nic sobie
z tego nie zrobić i odwrócił się do Louisa z szerokim uśmiechem.
- Więc – zaczął, zaniżając głos, jakby w obawie o ludzi dookoła. –
Harry obciągał ci już ustami?
Oczy Louisa rozszerzyły się i wydał z siebie zdławiony dźwięk,
jakby to była, całkiem prawdopodobnie, ostatnia rzecz, o którą oczekiwał
być spytanym.
- Przepraszam? – wyszeptał szorstko.
- Pytam tylko dlatego, że ma pierwszorzędne usta. Te rzeczy, które
potrafią jego wargi – urwał chłopak, jakby z utęsknieniem i zaczął kasować
dalej produkty.
- Zayn, zamknij się – Louis usłyszał, jak prosi Harry, nie
przejmując się klientem, którego obsługiwał.
Louis z powrotem spojrzał na Zayna, nagle zastanawiając się, jak wiele
wiedział i jak właściwie dowiedział się tyle o ustach
Harry’ego.
- Nie ma się czego wstydzić – kontynuował Zayn. – Harry jest
całkiem przyzwoitym facetem i nie mówię tu tylko o jego umiejętnościach w
rżnięciu. Jest również dobrym przyjacielem i – auu!
- Moja brzoskwinia! – krzyknął klient, którego obsługiwał Harry,
gdy owoc wyleciał z jego ręki i uderzył Zayna w plecy.
Louis był rozdarty między rozbawieniem, zażenowaniem i okropną
ciekawością, więc po prostu skupił się na pakowaniu swoich zakupów, gdy Zayn
wypowiedział bezgłośnie ordynarne słowo pod adresem Harry’ego. Gdy
wszystkie produkty zostały skasowane, podał Zaynowi pieniądze bez słowa i
zebrał swoje reklamówki.
Gdy już chciał wychodzić, usłyszał głos Harry’ego mówiący – Zobaczymy
się później, Lou?
Louis odwrócił się na pięcie, spoglądając na siedemnastolatka i
pokiwał głową. Posłał mu uśmiech, nie mogąc odrzucić miłego uczucia, że Harry
nadal chciał się z nim zobaczyć i teraz to było wszystkim, co się liczyło.
-
Po zatrzymaniu się w sklepie spożywczym, Louis pojechał odebrać
Nathana z domu rodziców Eleanor. Stwierdzenie, że było to niezręczne, byłoby
niedopowiedzeniem. Tata Eleanor sztyletował go spojrzeniem, a Louis jeszcze
nigdy nie chciał tak bardzo po prostu rozpłynąć się w powietrzu. Chociaż Nathan
cieszył się, że go zobaczy, podbiegając do niego z otwartymi ramionami, co
sprawiło, że spojrzenia ojca Eleanor były tego warte.
- Więc… zrobię dziś obiad – zakomunikował Louis, gdy weszli do
domu i położył dwie torby Nathana przy schodach.
Nathan zmarszczył brwi, zanim powiedział – Ale… ale tato, ty nie
potrafisz gotować. Ani ty, ani mama nie potraficie.
- Hej, muszę ci powiedzieć, że oglądałem ostatnio dużo programów o
gotowaniu w telewizji! – uśmiechnął się Louis, sięgając do włosów syna i lekko
je czochrając. – Ale jeśli okaże się złe, nie mów mamie.
- Okej – zaśmiał się Nathan. – Mogę iść pooglądać telewizję? –
spytał, mrugając rzęsami, a jego twarz została ozdobiona niewinną minką.
- Dobrze – powiedział Louis, wiedząc, że nie potrafi odmówić swojemu
synowi. – Ale nie za długo, aż skończę robić obiad. Potem może w coś zagramy? –
powoli zasugerował z nadzieją, że jego syn będzie do tego chętny.
Podekscytowany Nathan pokiwał głową, po czym potruchtał do salonu.
Louis zaśmiał się do siebie, podnosząc reklamówki ze sklepu spożywczego i
skierował się do kuchni. Zamarł, gdy usłyszał delikatne pukanie do drzwi,
odłożył torby i poszedł otworzyć. Zamrugał, a jego oczy się rozszerzyły, gdy
zobaczył Harry’ego, stojącego na jego schodach z niewinnym wyrazem twarzy.
- Co ty… co ty tu robisz? – wydyszał.
- Ty, uh, zapomniałeś jednej z reklamówek w Tesco. Chciałem ci ją
podrzucić – powiedział Harry, podając torbę.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? – zmarszczył brwi, zabierając
reklamówkę i spoglądając do niej, aby zobaczyć, że było tam mięso do
planowanego gulaszu.
- Err – zaczął Harry, odrzucając loki i oblizując dolną wargę. – Czy…
przerazi cię, jeśli powiem, że użyłem informacji dołączonych do twojej karty
Tesco?
Louis zamrugał, zanim krzywo się uśmiechnął.
- Tylko trochę – przyznał. – Ale tylko dlatego, że to ty, mogę
przymknąć na to oko. – Harry wyglądał, jakby mu ulżyło, gdy również uśmiechnął
się do Louisa. – Mogłem przyjechać i ją zabrać, gdybyś zadzwonił.
- Nie, w porządku, Zayn był mi coś winien za to wcześniejsze –
powiedział, pokazując głową na miejsce, w którym zaparkował Zayn.
- Dobrze – powiedział Louis, odrywając wzrok od Zayna, który
bezczelnie do niego pomachał. – Jest twoim… uhh, jest twoim przyjacielem? –
spytał ostrożnie.
- Tak, przyjacielem. Byliśmy kimś więcej, jak wspomniał –
odpowiedział Harry, wzruszając ramionami. – Ale teraz już tylko przyjaciółmi,
przyrzekam. – Louis przytaknął ruchem głowy, czując oczyszczającą go ulgę. – Wiesz
– zaczął bezceremonialnie Harry. – To takie słodkie, kiedy jesteś zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny! –zaprzeczył szybko Louis.
- Naprawdę – wycedził
Harry z szerokim uśmiechem.
Louis stwierdził, że zmiana tematu jest konieczna, jeśli chciał
uniknąć rumienienia się jak idiota i powiedział – Cóż, dzięki, że mi to
podrzuciłeś. Uratowałeś dzisiejszy obiad.
- Żaden problem – odpowiedział szybko Harry, po czym spojrzał na
podjazd, upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu. Przysunął się do przodu,
dając Louisowi szansę na wycofanie się i powiedział – Zadzwoń do mnie, czy coś,
gdybyś chciał. Po prostu… po prostu czuję, że unikasz mnie po tym, co się stało.
Louis powstrzymał się od odpowiedzi, że unikał Harry’ego i zamiast tego uśmiechnął
się i zaoferował ciche – Zadzwonię.
Zanim mógł powiedzieć coś jeszcze, czuł delikatne, ciepłe usta
Harry’ego na swoich i kurczowo ścisnął futrynę, aby nie upaść przez zawroty
głowy. Jego druga ręka, która trzymała reklamówkę, puściła ją, pozwalając
uderzyć o podłogę z małym trzaskiem. Harry łagodnie sięgnął do jego bioder i
ścisnął je, podchodząc do przodu tak, że oboje znaleźli się w domu, z dala od
potencjalnych oczu wścibskich sąsiadów. Gdy jego język przebiegł po dolnej
wardze Harry’ego i został przyparty do ściany obok drzwi, usłyszał okropny
dźwięk klaksonu.
Harry oderwał się z małym jękiem.
- Zayn – wymruczał. – Muszę iść – powiedział, szybko się
przesuwając. – Porozmawiamy później.
Louis drętwo pokiwał głową, patrząc, jak Harry oddala się i wsiada
do samochodu, uderzając Zayna w głowę, zanim odjechali. Wzdychając, zamknął
drzwi i podniósł porozrzucane reklamówki Skierował się do kuchni, ale zamarł,
gdy zobaczył swojego zlęknionego, sześcioletniego syna wystawiającego głowę zza
przejścia do salonu.
- Nate – wydyszał.
- Dlaczego całowałeś Harry’ego? – spytał Nathan, z twarzą
zmarszczoną w lekkim zakłopotaniu.
- To nie tak, jak wyglądało, stary – powiedział desperacko Louis.
- To było całowanie! Wiem, co to całowanie! – powiedział, z nutką
dumy w głosie, jakby był szczęśliwy, że jest dość duży, by wiedzieć o takich
rzeczach.
- Kurwa – wymruczał Louis, nerwowo żując wargę. Gdyby Nathan
mruknął o tym choć słowo do Eleanor, pełnomocnicy mieliby mu do zarzucenia dużo
więcej, niż utratę pracy. – Nathan, tylko nie mów o tym mamie, dobrze? –
spytał, czując się całkowicie rozdarty przez fakt, że prosił Nathana, by
kłamał. Ale to nie do końca było kłamanie, może bardziej ukrywanie prawdy?
- Dlaczego nie? Nie lubisz całować Harry’ego?
Louis wydał z siebie zdławiony dźwięk, zanim wypuścił wymówkę – Cóż,
nie chcemy zranić uczuć mamusi, gdyby dowiedziała się, że kogoś całowałem,
prawda? Chcemy, żeby mamusia była szczęśliwa.
Nathan ostrożnie przemyślał odpowiedź, po czym pokiwał głową.
- Okej – zgodził się. – Nie powiem.
Louis powoli westchnął, zanim powiedział – Może wrócisz do
oglądania telewizji, a ja zacznę robić obiad? Potem możemy zagrać w co tylko
chcesz.
- Jej! – rozweselił się Nathan, biegnąc do salonu z powrotem przed
telewizor, a Louis odepchnął od siebie obawę, że będzie musiał przekupywać
swojego syna, by ukryć małe kłamstwo.
Cóż, obiecałam ci mega długaśni komentarz i dotrzymam słowa, ale pojawi się na twoim drugim blogu pod nowym rozdziałem. Myśle że tam więcej mam do powiedzenia : D
OdpowiedzUsuńTak czytając ten rozdział, stwierdziłam, że cholernie mi szkoda tego, że opowiadanie za niedługo dobiegnie końca, bo zostały 3 rozdziały i epilog *.* Zbyt mało, noo :c ale to nie twoja wina wiec sie nie wściekam :D I nawet nie wiesz jak bardzo podziwiam cie, że masz siłe i tłumaczyc i pisac jeszcze rozdziały na swój blog, duży szacunek! : *
[destiny-is-death.blogspot.com]
Nathan jest najcudowniejszym dzieckiem pod słońcem <3 tekst "Czemu? Nie lubisz całować Harry'ego?" rozłożył mnie na łopatki, że najpierw zrobiłam wielkie AWWWWW, aż mama wpadła z pytaniem, czy dobrze się czuję, a potem, jak zorientowałam się czemu zrobiłam awww, wybuchnęłam śmiechem :D to najwspanialszy dzieciak, o jakim czytałam :D uwielbiam go <3 nie mogę doczekać się nowego, kocham <3
OdpowiedzUsuńWidziałam, że to się w końcu stanie.. I ten rozwód i to, że ktoś ich w końcu nakryje. No i właśnie się stało. I bardzo jestem z tego zadowolona, że biorą rozwód. No a z tego, że Nathan zobaczył to już trochę mniej, ale jestem.;3 Ogólnie rozdział baaaaardzo mi się podoba. Tłumaczenie świetne. Nie popełniasz błędów i bardzo dobrze się to czyta. Czekam na kolejny równie cudowny rozdział. Zapraszam do mnie : becausetruelovecannothide.blogspot.com - Larry, Niam
OdpowiedzUsuńRozwód? Cóż to było nieuniknione... Ale widać, że Lou nie bardzo się tym przejął. :P W końcu nie będzie już zdradzał żony, bo jej nie będzie miał. Plus tej sytuacji.
OdpowiedzUsuńI ta scena w sklepie. Muszę powiedzieć, że ja na miejscu Lou poczułabym się strasznie zażenowana. No kurde... Młody chłopak obciągał mu, a ona ma żonę, do tego zwierzył się jakiemuś chłopakowi. I jeszcze to wszystko mówił jak gdyby nigdy nic przy kasie.. Ale nie powiem ciekawie.
No i karny kutas dla Lou za głupotę. Jak on mógł do tego dopuścić. Przecież było 50/50 szans, że mały ich przyłapie, a on w swojej sytuacji to już w ogóle powinien się tego strzec.
Ale coż, stało się. :P
Czekam na następny rozdział :P
www.i-hate-you-and-love-you.blogspot.com
Jak to się dzieje, że zawsze na tym blogu czytam nowe rozdziały chwilę po opublikowaniu, a komentuję tak późno? oO
OdpowiedzUsuńChyba muszę w końcu przyznać rację moim przyjaciołom, bo rzeczywiście opierdzielam się jak mało kto -.-
Dobra, ale przejdę do rzeczy, mam tu świetny rozdział do skomentowania:D
Ominę pierwszą część [rozmowa z Elką], bo dwie następne były dużo ciekawsze i zabawniejsze, choć wcześniej muszę wspomnieć, że rozwód to chyba najlepsza rzecz, jaka mogła się przytrafić tej dwójce. Począwszy od nieplanowanej ciąży, przez ślub z przymusu, aż do siedmiu długich lat nudnego małżeństwa, najlepsze lata ich młodości były jedną wielką pomyłką. Dobra, może na początku się kochali i tak dalej, ale później? Lou sam powiedział, że od pewnego czasu nawet się nie całowali... więc o czym my tu w ogóle rozmawiamy xD Jedynym szczęściem w nieszczęściu jest Nathan.
Potem było Tesco i od razu powiem, że umarłam xD Zayn był tam tak bezpośredni, że w ogóle się nie zdziwiłam, iż Louis zapomniał części zakupów;> Ja na jego miejscu chyba też starałabym się jak najszybciej stamtąd uciec;)
A to tylko przybiło wieko mojej trumny:
„Moja brzoskwinia!” krzyknął klient, którego obsługiwał Harry, gdy owoc wyleciał z jego ręki i uderzył Zayna w plecy."
Nawet teraz, po przeczytaniu tego rozdziału po raz trzeci, nie mogę przestać się śmiać;D Jezu, uwielbiam takie poczucie humoru.
Ale trzeba też podziękować Zaynowi: gdyby nie zawstydził Lou i tamten nie zostawił torby w sklepie, Harry nie miałby czego mu przynieść do domu:D A kiedy to zrobił... Aaaa, wepchnął go do środka, przycisnął do ściany i pocałował *_*
Lubię, gdy dzieją się takie rzeczy;33
Chociaż... mogli pomyśleć o Nathanie, przecież malec na pewno słyszał pukanie do drzwi i mógł sobie pomyśleć, że przyszła jego mama, albo ktoś taki, a wtedy oczywiste było, że pojawi się przy drzwiach i natknie się na tatusia i Harry'ego. Gdybym nie wiedziała, jakie będą tego konsekwencje, wkurzyłabym się na Lou za jego głupotę, ale w tym wypadku nie mogę przestać się po prostu uśmiechać;p
Ach, wyszło jak zwykle bez sensu, no ale to już norma;D
Lecę skomentować 'Torn', bo o ile się orientuję, tam też zostawiłam komentarz na później.
Ściskam Cię mocno i czekam na nn:)
Nareszcie rozwód! Tak! Teraz Lou będzie wolny ;>
OdpowiedzUsuńZdziwiłam się tylko, że to Elka zaproponowała, bo przecież kiedyś wydawała się taka, jakby to ująć, no chodzi mi o to, że wolała, żeby Nathan wychowywał się z obojgiem rodziców.
Rozmowa w sklepie była chyba najlepsza! hahaha. Już sobie wyobraziłam tą rozmowę, i to kiedy Zayn dostał brzoskwinią haha.
A końcówka, była taka awww, ale dopóki Nathan tego nie zauważył, mam nadzieję, że nie powie tego ''mamusi'' bo jeszcze Louis straci prawa rodzicielskie, a to by było źle..
Także czekam z niecierpliwieniem na kolejny. I z góry przepraszam, że nie skomentuję na bieżąco rozdziałów na tym blogu i na Twoim, jeśli się takie pojawią, bo do soboty nie będzie mnie w domu od jutra, ale jak wrócę oczywiście wszystko nadrobię. ;)
shouldletyougo.blogspot.com
no-cases.blogspot.com
Zapraszam na nowy rozdział na:
OdpowiedzUsuńhttp://on-larrystylinson.blogspot.com