D: Chcę tylko
powiedzieć, że jestem tak kompletnie niezadowolona z tego tłumaczenia, że nie
mam pojęcia, co ze sobą zrobić. Wrzucam go tak, jak jest, nie miejcie mi tego
za złe. Naprawdę tłumaczyłam to od 14, właśnie skończyłam, a jest 18:44,
wyobrażacie sobie?
Nie gniewajcie się, po prostu chyba mam zły dzień.
Zapraszam na mojego drugiego
bloga, na którym wczoraj pojawił się drugi rozdział.
Jednocześnie z tego miejsca proszę
o wyrażanie swojej opinii w
komentarzach pod notką.
Widzimy się za trzy dni z ósemką.
Rozdział 7.
Louis włączył silnik, gdy zaparkował przed raczej obskurnym
motelem znajdującym się na przedmieściach. Odwrócił się na siedzeniu, by
spojrzeć na Harry’ego, który z zaciekawieniem patrzył na motel.
- Nie… nie byłem pewien gdzie indziej przyjechać – wyjaśnił Louis.
– Powiedziałeś, że nie chcesz jechać do domu i nie wiem, kiedy będzie Eleanor.
Jeśli nie chcesz…
- Nie, w porządku – powiedział Harry, odpinając pas. Gdy
otworzył drzwi i zaczął wychodzić, rzucił Louisowi osobliwe spojrzenie. – Nie
idziesz? – spytał, po chwili zatrzaskując drzwi.
To przywróciło Louisa do akcji, ponieważ, ugh, Harry był niepełnoletni i
jak inaczej miał dostać pokój? Choć nie tylko to, Louis chciał również
odpowiedzi.
Wyszedłszy z samochodu, zamknął za sobą drzwi i włożył ręce do
kieszeni, podążając za Harrym do małego biura. Harry zajął miejsce na
jednej ze starych, zniszczonych, brudnych kanap, gdy Louis poszedł do
głównego biurka, by dostać pokój. Mężczyzna rzucił Harry’emu zaciekawione
spojrzenie zza biurka, niewątpliwie z powodu tego, jak wyglądała jego twarz,
ale nic nie powiedział.
- Pokój dwieście dziewięć – powiedział mężczyzna, podając pęk
kluczy. – Za trzy dni pieniądze zostaną pobrane z konta.
- Dobrze – wymamrotał Louis, w myślach szukając prawdopodobnego
wyjaśnienia dla Eleanor, dlaczego z ich konta zostały przelane pieniądze za
tani pokój w motelu.
Przeszedł obok Harry’ego, wskazując głową na drzwi, a chłopak
natychmiastowo znalazł się na nogach, podążając za nim. Szli w ciszy w górę
schodów, mijając inne pokoje. Gdy dotarli do pokoju dwieście dziewięć, Louis
przekręcił klucz w zamku, po czym otworzył drzwi i wpuścił Harry’ego.
Pokój naprawdę nie był niczym specjalnym. Właściwie był tak samo
obskurny jak główne biuro. Harry natychmiastowo poszedł do łazienki, jęcząc,
gdy zobaczył swoją twarz w lustrze i Louis nie mógł się powstrzymać, by nie
skrzywić się ze współczuciem. Niedługo później zrobił to samo, stojąc obok
Harry’ego i patrząc na jego pobitą twarz.
- Jak, do cholery, to ukryję? – spytał Harry, z bliska patrząc na
opuchnięcia i siniaki.
- Nie sądzą, że dasz radę – powiedział łagodnie Louis. – Nie ma
szans, by twoja mama się nie dowiedziała.
- Wiem – westchnął Harry, wyglądając na przegranego. – Nie
sądziłem, że jest aż tak źle.
Louis pokiwał głową, choć tak naprawdę zastanawiał się, jak Harry
mógł w ogóle coś takiego pomyśleć. Biorąc pod uwagę wygląd siniaków, Louis
wiedział, że Harry musiał zmagać się z niedorzeczna ilością bólu. Sięgnął po
jeden z tanich, białych ręczników do rąk, który wisiał na stojaku i ostrożnie
zamoczył go w zimnej wodzie.
- Chodź – wymruczał, delikatnie ujmując dłoń Harry’ego w
swoją. – Spróbujmy to wyczyścić, jak najlepiej się da.
Harry nie protestował, podążając za Louisem, który prowadził go w
stronę łóżka, po czym usiadł na jego skraju. Louis uklęknął przed nim na ziemi,
przygryzając wargę, gdy przyłożył ręcznik do twarzy Harry’ego i zaczął
delikatnie ścierać z niej zaschniętą krew. Harry natychmiastowo syknął, lekko
odsuwając głowę od dotyku Louisa.
- Przepraszam – powiedział szybko Louis. – Po prostu… im szybciej
to zrobimy, tym lepiej.
Harry pokiwał głową, choć nie wykonał żadnego ruchu głową w stronę
czekającej ręki Louisa. Rękę, w której nie miał ręcznika, Louis ułożył z tyłu
głowy Harry’ego, delikatnie utrzymując ją w miejscu. Obserwował, jak Harry
zacisnął powieki, wyraźnie czekając na dotyk Louisa. Louis znów zaczął powoli
oczyszczać jego twarz, szepcząc słowa otuchy, by rozproszyć Harry’ego. Gdy jego
twarz była wolna od krwi, Louis odsunął ręcznik i wstał.
- Po wszystkim – powiedział, ruszając w stronę łazienki i wrzucając
ręcznik do umywalki.
Wracając do Harry’ego, zawahał się, czy usiąść na jednym z krzeseł
przy stole, czy może na łóżku obok niego. Naprawdę nie miał pojęcia, jaki był
odpowiedni protokół w takich właśnie sytuacjach, choć przypuszczał, że takowy
nie istniał wcale. Już i tak przekroczyli wszelkie możliwe granice towarzyskie,
biorąc pod uwagę wiek, płeć, czy stan cywilny Louisa.
- Wiesz, możesz usiąść – powiedział Harry lekko rozbawionym tonem.
– Właściwie to ty zapłaciłeś za to miejsce. Jutro mogę oddać ci pieniądze.
- Nie, jest dobrze – powiedział szybko Louis, nie chcąc brać
żadnych pieniędzy od Harry’ego. Był pewien, że nie zarabiał tak dużo w Tesco.
Choć sam nie miał już otrzymywać stałej zapłaty. – Nie martw się o to.
- Jeśli jesteś pewien – powiedział powoli Harry. – Ale serio,
możesz usiąść. Chyba oboje wiemy, że chcesz zacząć przesłuchanie.
Louis naprawdę nie mógł się z tym sprzeczać, więc ruszył, by
usiąść na skraju łóżka. Czuł się niezręcznie, kompletnie nie na miejscu i
uderzał palcami w nogi.
- Tak, jakbyś nigdy wcześniej nie siedział na łóżku z facetem –
powiedział Harry, drocząc się.
- Cóż, nie siedziałem – odpowiedział szczerze Louis, zmuszając
się, by się nie zarumienić przez to, o czym właśnie rozmawiali.
- Czekaj, serio? Nigdy wcześniej nie byłeś z facetem? – spytał
Harry i Louis zauważył, jak jego brwi znacznie się unoszą.
- Znaczy, nie w… nie w ten sposób. Całowałem wcześniej face-
czekaj. Nie takie przesłuchanie miałem na myśli – powiedział, potrząsając
głową. – Ja powinienem zadawać pytania, a ty powinieneś na nie
odpowiadać.
- Dobrze, dobrze – powiedział Harry, lekko kiwając głową. – Cóż,
mnie pieprzył już jeden koleś i całowałem kilku.
- Harry! – powiedział szybko Louis, wyrzucając ze swoich myśli
ciekawość i raczej próbując się skupić na tym, co chciał przedyskutować.
- Och, nie to miałeś na myśli przez odpowiedzi? – spytał Harry,
niewinnie mrugając.
- Myślę, że wiesz, o czym chcę porozmawiać – powiedział Louis,
sięgając do podbródka Harry’ego i delikatnie go ujmując. – Kto ci to zrobił?
Harry powoli westchnął, a uśmiech niemal natychmiast zszedł z jego
twarzy.
- Mój tata – odpowiedział, spuszczając wzrok, mimo że Louis nadal
podtrzymywał jego głowę. – Nie, żeby zasługiwał na to miano.
- Nie, nie zasługuje – zgodził się szybko Louis. – Dlaczego? –
spytał cicho.
- Ja… zamówiłem taksówkę, żeby się z nim zobaczyć. Znaczy, nie
widuję go często, co jest dla mnie dobre, nie potrzebuję go. Ale… ja… nie chcę
dłużej kłamać o tych wszystkich dziewczynach, które myślał, że zaliczałem. Więc
mu powiedziałem.
- Że jesteś gejem? – dokończył cicho Louis.
- Tak – odetchnął, szybko mrugając i Louis widział, jak Harry
powstrzymuje łzy. – Że jestem gejem.
- Więc ci to zrobił? – spytał Louis, opuszczając rękę z podbródka
Harry’ego na jego nogę.
- Tak, powiedział, że nie pieprzył mojej mamy, żeby wydała na
świat lachociąga i może tak wybije ze mnie pedalstwo.
- Och, Harry – powiedział załamany Louis, z sercem bolącym od
widoku chłopaka, siedzącego obok.
- Wiem… wiem, że głęboko w środku naprawdę nie powinno mnie
obchodzić to, co on myśli, bo jest żałosny i okropny, ale to nadal nie zmienia
faktu, że jest moim ojcem i zawsze będę z nim spokrewniony – wyszeptał Harry.
- Spójrz na mnie – powiedział delikatnie Louis, a Harry uniósł
wzrok. – Nie chcę, żebyś kiedykolwiek tam wracał. Mógł naprawdę cię zranić.
Cholera, to brzmi, jakby chciał cię zranić o wiele bardziej, niż to zrobił. Nie
chcę, żeby ci się cokolwiek stało.
Harry pokiwał głową, wycierając oczy kciukiem, zanim powiedział – Nie
wrócę tam. Obiecuję.
- Dobrze – wyszeptał Louis. Widział dokładnie wycieńczenie na
twarzy Harry’ego i uderzył go naturalny, ojcowski instynkt. – Potrzebujesz snu –
powiedział łagodnie, wstając z łóżka.
- Czekaj – powiedział szybko Harry, sięgając do nadgarstka Louisa
i ujmując go w swoją dłoń, zapobiegając jego odejściu. – Czy mógłbyś… mógłbyś
zostać ze mną na noc?
Louis lekko pokiwał głową i powiedział – Będę na tej kanapie.
- Nie, chodziło mi… tutaj. W łóżku – powiedział Harry. Rozumiejąc
niechęć Louisa, kontynuował z małym uśmiechem – Obiecuję, że w nocy będę się
zachowywał i trzymał ręce przy sobie.
Louis przygryzł dolną wargę, zastanawiając się, czy to na pewno
dobry pomysł.
- W porządku – powiedział w końcu, a uśmiech na twarzy Harry’ego
sprawił, że zaczął się zastanawiać, dlaczego na początku tego nie chciał.
Zaczął zdejmować kurtkę i trampki, obserwując kątem oka, jak Harry zrzuca z
siebie ubrania. – Co robisz? – spytał, a jego oczy się rozszerzyły, kiedy Harry
rozebrał się do samych bokserek.
- Nienawidzę spać w ubraniach – odpowiedział Harry. – Bokserki
dziś zostawię. Nie chcę cię tak bardzo kusić. – Puścił oczko.
Louis przewrócił oczami, zastanawiając się, jak Harry jest wstanie
być załamany i smutny, a chwilę później tak bezczelny.
- Bardzo to doceniam – wymamrotał, zostawiając na sobie koszulę,
ale zdejmując spodnie, więc został tylko w bokserkach.
Czuł na sobie wzrok Harry’ego, ale zignorował to i szybko wśliznął
się pod kołdrę. Po chwili Harry do niego dołączył i wyłączył światło,
pozostawiając pokój w całkowitej ciemności. Uniósł się na łóżku, wygodnie się
układając i zamykając oczy.
- Louis?
- Hmm? – burknął.
- Tylko… dziękuję ci.
Jego oczy się otwarły i odwrócił się, aby zobaczyć wdzięczność
wypisaną na twarzy Harry’ego. Zanim mógł to przemyśleć, pochylił się do przodu
i cmoknął jego usta.
- Żaden problem – wyszeptał, odsuwając się i układając na
poduszkach. – Teraz śpij.
- Okej, okej – odpowiedział, a Louis upewnił się, że Harry zamknął
oczy.
Ciesząc się z wiedzy, że Harry zaśnie, pozwolił sobie zamknąć oczy
i również zasnąć.
-
Uczucie ciepłych ust, ocierających się o jego, wyciągnęło Louisa
ze snu i nie miał nic przeciwko, jeśli miało to się dziać w taki sposób. Czuł
te same usta sunące przez linię jego szczęki, zostawiając powolne, leniwe
pocałunki na jego skórze.
Burknął zanim wymamrotał – Co mówiliśmy o zachowywaniu się? – bez
otwierania oczu.
Usłyszał zduszony, gardłowy śmiech Harry’ego i odpowiedź – Wierzę,
że powiedziałem coś w stylu obiecuję, że
w nocy będę się zachowywał i trzymał ręce przy sobie. Biorąc pod uwagę
fakt, że jest ranek, to się już nie liczy.
Oczy Louisa się otwarły, by spotkać te jasne Harry’ego.
- Dobry – powiedział Harry, uśmiechając się.
Louis obrzucił spojrzeniem ślady na twarzy Harry’ego, z ulgą, że
opuchlizna znacznie się zmniejszyła.
- Dobry – odpowiedział.
- Więc, myślałem o zrobieniu dziś dla ciebie naprawdę dobrego poranka – powiedział Harry,
składając delikatny pocałunek na ustach Louisa.
- Err, co? – zamrugał Louis. Po chwili poczuł otarcie ręki na
swoim kroczu i jego brwi się uniosły. – Harry! – upomniał go.
- Co? – spytał młodszy chłopak. – Mówiłem, że jestem ci coś winien
za pomoc z matmą.
- Nie musisz niczego robić.
- Pomogłeś mi również wczoraj.
- Nadal nie musisz niczego robić.
- A co, jeśli chcę? – spytał Harry, wyzywająco unosząc brew.
- Jestem żonaty – wytknął Louis.
- Tak? I jak się wam ostatnio układało? – spytał Harry. – Zabawne
jak spędziłeś tutaj ze mną całą noc bez wspominania o swojej żonie. Również
zabawne jest, jak obudziłeś się kompletnie twardy, jakbyś nie był dotykany od
lat – powiedział Harry, a jego ręka znów powędrowała do krocza Louisa i
delikatnie je ścisnęła.
Louis syknął, ponieważ, kurwa, minęły lata, od kiedy ktoś inny go
dotykał. A teraz chłopak, który wypełniał ostatnio jego fantazje, właśnie mu to
proponował.
- To nadal zdrada – zaprotestował, teraz już bez przekonania.
- Kto się wygada? Ja nie – powiedział Harry, a jego ręka
powędrowała pod linię bokserek Louisa.
Czuł, że ręka Harry’ego mocno się na nim owija, nie dając mu
szansy na wyjście z kolejnym protestem i zamiast tego jęknął przez ten kontakt.
- Zrobiłbym to ustami, ale trochę boli mnie szczęka. Mam nadzieję,
że na razie to wystarczy – powiedział Harry, sprawiając, że przez myśli Louisa
przebiegły obrazy, z powodu których wypchnął biodra w jego rękę.
- To takie niewłaściwe – powiedział z małym jękiem i zacisnął powieki,
gdy ręka Harry’ego przyspieszyła na jego długości. – Masz szesnaście lat – wymamrotał. – Jebane
szesnaście lat.
- Właściwie, to siedemnaście. Przegapiłeś moje urodziny –
powiedział Harry z ustami blisko ucha Louisa, po czym lekko się do niego
zaśmiał. – Zgaduję, że kiedyś będziesz mi to musiał wynagrodzić – powiedział,
przygryzając płatek jego ucha.
- Ja pieprzę – jęknął
Louis.
- Cóż, tak, to jest jeden ze sposobów – powiedział Harry,
ocierając kciukiem główkę przyrodzenia Louisa.
Wręcz doprowadzał go do szału fakt, jak bardzo Harry się droczył.
Louis ledwo nadążał za jego szybkimi komentarzami, może z powodu tego, jak
bardzo lubił ich słuchać. Po zawstydzającym czasie, Louis poczuł jak dochodzi w
ręce Harry’ego, ciepły płyn zmoczył jego bokserki, gdy głośno jęknął. Harry
wyjął z nich rękę, pochylając się, by złożyć kolejny, szybki pocałunek na
ustach Louisa.
- Tak bardzo, jakbym chciał tutaj zostać, naprawdę muszę iść do
domu. Choć prawdopodobnie będziesz chciał najpierw iść pod prysznic –
powiedział Harry, wychodząc z łóżka i zaczynając się ubierać.
Louis otworzył oczy i wstał, by się przygotować z przytłaczającymi
zawrotami głowy, gdy pomyślał o tym, na co właśnie pozwolił.
Piękny jest ten rozdział *_*
OdpowiedzUsuńPierwsza część w szczególności, bo obaj chłopcy są tacy słodcy: Harry jako ofiara, a jednocześnie bezczelny nastolatek i Louis jako ten "odpowiedzialny", choć nie do końca;D
Widać dokładnie, jak przez cały czas Lou ze sobą walczy: jedna część wyrywa się do Harry'ego, a druga zachowuje trzeźwy umysł, przypominając mu, że przecież ma żonę, której przysięgał wierność;) A Harry wcale mu nie pomaga xD W sumie nie ma się czemu dziwić, hormony w nim buzują, a mając takiego Louisa w łóżku...;> Uhuhu, i tak pół biedy, że tylko mu obciągnął xD
Nie znam się na tłumaczeniach, ale pamiętam, że sama miałam kilka problemów przy czytaniu tego po angielsku, bo niby wiedziałam, o co chodziło, ale gdyby przyszło mi to przełożyć na polski pewnie miałabym duży orzech do zgryzienia.
I uważam, że Ty poradziłaś sobie bardzo dobrze, rozdział jest zgrabnie przetłumaczony i nie ma takich "kwiatków", które czasami zdarzają się w mocno amatorskich tłumaczeniach i kaleczą tekst;)
Czekam na 8 :3
Aaaaaaaaaaaa, umarłam i prawdopodobnie szybko się nie obudzę. Oddychac nie mogę... Yeey. Ta druga częśc była super :D haha no i rozwaliły mnie dwa zdania w dialogu: Ja pieprzę - Cóż, tak, to jest jeden ze sposobów. hahaha : D
OdpowiedzUsuńA tłumaczenie jak zawsze jest genialne, nie wiem dlaczego jesteś z niego niezadowolona : D
a na twojego bloga zaraz wejdę i przeczytam ^^
[ destiny-is-death.blogspot.com ]
OMFG! KurFa nie żyję.. Świetne tłumaczenie. Wiedziałam, że to się tak skończy.;3 Harry to potrafi wynagradzać ;) Hah. No i myślę, że Lou zlituje się nad Harrym i uczci z Nim Jego urodziny(if you know what I mean ^^) Naprawdę cudowne tłumaczenie. Czekam na kolejne.;3 [LARRY, NIAM: becausetruelovecannothide.blogspot.com - NOWY ROZDZIAŁ]
OdpowiedzUsuńŁohoho.. !
OdpowiedzUsuńŁoszwkurwęjegomać *____*
To było zajebiste ! Genialnie tłumaczysz, Jezus, Harry obciągający Lou z rana ^.^ wiedz, że umarłam. Mam taką orgie w brzuchu, że szok :x
Także, chyba na,tyle mojego komentarza.
Zapraszam na Zialla http://let-the-other-side-also-be-heard.blogspot.com/?m=1
Co do tego czy tłumaczenie ci się udało czy nie, nie będę się wypowiadać. Bo najzupełniej w świecie nie wiem jak się takie coś ocenia. Powiem tylko, że wszystko jest zrozumiałe i przejrzyste, a to chyba dobrze :P
OdpowiedzUsuńCo do fabuły to kurde... Teksty Harry'ego mnie rozwalają. Faktycznie bezczelny skurczybyk z niego... Ale fajnie. Lubię czytać jak Harry jest taki pewny siebie i w ogóle przez co zawstydza Lou.
A ten fragment:
" „Czekaj, serio? Nigdy wcześniej nie byłeś z facetem?” spytał Harry i Louis zauważył, jak jego brwi znacznie się unoszą.
„Znaczy, nie w… nie w ten sposób. Całowałem wcześniej face- czekaj. Nie takie przesłuchanie miałem na myśli,” powiedział, potrząsając głową. „Ja powinienem zadawać pytania, a ty powinieneś na nie odpowiadać."
„Dobrze, dobrze,” powiedział Harry, lekko kiwając głową. „Cóż, mnie pieprzył już jeden koleś i całowałem kilku.”
„Harry!” powiedział szybko Louis, wyrzucając ze swoich myśli ciekawość i raczej próbując się skupić na tym, co chciał przedyskutować.
„Och, nie to miałeś na myśli przez odpowiedzi?” spytał Harry, niewinnie mrugając. "
Po prostu mnie rozwalił. Uśmiechałam się jak głupia do monitora.
No i wreszcie był Larry, taki króciutki, ale był. :)
Czekam na następny.
Dreamer.
Jak to nie jesteś zadowolona?! Żartujesz? To jest chyba najlepszy rozdział moim zdaniem (i nie piszę tego tylko dlatego, że była TA scenka ;>) ale widać w tym rozdziale tyle słodkości i opiekuńczości ze strony Lou, prawdziwe charaktery bohaterów. Naprawdę bardzo mi się podoba ten rozdział. No a o tej scence to już nie wspomnę, ja chcę już 10 rozdział w takim razie *_*
OdpowiedzUsuńMasz naprawdę talent, nie dość, że umiesz świetnie tłumaczyć inne opowiadania, to jeszcze sama piszesz genialne :)
shouldletyougo.blogspot.com
no-cases.blogspot.com