2012/07/28

{05} Dangerous Temptation



D:
Przed wami prezentuje się w pełnej swej okazałości tłumaczenie piątego rozdziału :) Już niedługo będziemy na półmetku, wiecie?
Jednocześnie z tego miejsca zachęcam do odwiedzania i komentowania drugiego bloga, na którym zamieszczam własne opowiadanie. Do tego dziękuję za miłe słowa, nie macie pojęcia, ile dla mnie znaczą ;)
Zapraszam do czytania, komentowania i zadawania mi jakichkolwiek pytań ;) Wyrzucić z siebie to, co was gryzie, już! :D


-


Rozdział 5.

- Harry, wiesz, że nie powinniśmy tego robić – syknął Louis, a jego oczy rozszerzyły się, kiedy młodszy chłopak podchodził bliżej i bliżej niego.
- Nie powinniśmy, ale oboje tego chcemy – powiedział Harry, przyciskając biodra do Louisa i przypierając go do ściany.
- Moja żona może wrócić w każdej chwili. Dowie się, ona…
- W takim razie się zamknij – powiedział Harry, a jego ręka rozpięła spodnie Louisa zanim wśliznęła się do jego bokserek. – I pozwól mi wziąć cię do ust – dokończył z szerokim uśmiechem, ściskając jego erekcję.
- Harry – powiedział ostrzegawczo zdyszany Louis.
- Cii – wyszeptał Harry, boleśnie ssąc skórę na szyi Louisa, jednocześnie go masując. Louis nawet nie pomyślał o tym, że Eleanor może zobaczyć ślad. Nie pomyślał, że był to symbol zdrady swojej żony z szesnastolatkiem. – Nic nie mów. Po prostu pieprz moje usta.
Louis jęknął, patrząc, jak Harry upada na kolana.
- Louis.
Zajebiście kochał, kiedy Harry wymawiał jego imię.
- Louis.
Chwila, dlaczego głos Harry’ego był tak kobiecy?
- Na litość boską. Louis! Wstawaj!
Louis szybko poderwał się ze snu, czując rękę brutalnie potrząsającą jego ramieniem, zamrugał szybko, dostosowując wzrok do światła. Rozejrzawszy się, zauważył Eleanor, siedzącą na łóżku i sztyletującą go wzrokiem.
- Co? – spytał, bardziej niż poirytowany, dlatego że wybudziła go z tak wspaniałego snu. – Co się stało?
- Jęczałeś  odpowiedziała Eleanor głosem pełnym jadu. – A potem spojrzałam, a ty miałeś rękę w swoich jebanych spodniach!
Louis kilka razy zamrugał, zanim spojrzał w dół. Kurwa, miała rację. Jak mógł tego nie zauważyć, kiedy się obudził? Przypuszczał, że powinien czuć się trochę źle, że najwyraźniej zaczynał zadowalać się podczas snu, ale szczerze, tak nie było. Był sfrustrowany, tak niewiarygodnie sfrustrowany seksualnie.
- Och – powiedział, odwracając głowę i niewinnie spojrzał na żonę.
- Tak, och. Idź do łazienki. To takie ohydne – wymruczała.
Wstając z łóżka, rozmyślał, jak fakt, że jest twardy, sprawiał, że Louis stawał się ohydny w oczach Eleanor. Naprawdę nie miało to dla niego sensu i również ukazywało, jak ich związek naprawdę upadał. Uważałaby za bardziej ohydne fakt, kto wywołał jego sen.
Boże, ten sen. Louis nie był pewien, czy powinien być raczej zawstydzony, czy zażenowany. Ale gdy myślał o Harrym ze snu, pomyślał, że ten prawdziwy prawdopodobnie nie mówiłby tak plugawych rzeczy. Nadal ten sen był bardzo obrazowy i Louis wiedział, że przez najbliższy czas nie będzie miał problemów, z myślą o czym będzie się zadowalał.
-
Louis nie nazwałby tego śledzeniem. To zdecydowanie, w żaden sposób, w ogóle, nawet w najmniejszym stopniu nie było zbliżone do śledzenia. Musiał iść do sklepu spożywczego i Tesco było najlepszą opcją. Może naprawdę miał nadzieję, że będzie tam Harry. Nawet gdyby zobaczył go tylko przechodzącego, byłby szczęśliwy. Wydawało mu się, że minęły lata, od kiedy ostatnio widział Harry’ego, mimo że było to zaledwie kilka dni.
Wchodząc do sklepu, wsunął ręce do kieszeni kurtki i pokierował się w stronę półek. Eleanor wspomniała, że czegoś chce. Jakiegoś owocu. Owocu. Czegoś z pestkami. Czerwonego? Nie, może pomarańczowego? Nie, na pewno nie pomarańczowego.
Stał  przy jabłkach, myśląc, jak był prawie pewien, że Eleanor chciała czegoś czerwonego i mrugał, patrząc na przeróżne wybory. Było wiele opcji, więc po prostu wziął to najbardziej czerwone, co mógł zobaczyć i miał nadzieję, że to będzie właściwy owoc. Po tym skierował się w stronę swojego prawdziwego powodu, dla którego przyszedł do Tesco, zanim Eleanor zatrzymała go, kiedy wychodził z domu do sklepu, w którym pracował Harry – szamponu.
Mógł poczekać do jutra, aż Eleanor pójdzie do sklepu? Może. Prawdopodobnie. Ale nie chciał stracić potencjalnej szansy, że Harry teraz pracuje.
Nie śledził.
Ani się nie skradał.
Naprawdę.
Wszedłszy do alejki, zatrzymał się przy męskich szamponach i szukał tego, którego zazwyczaj używał.
- Więc to jest ten szampon, który sprawia, że twoje włosy tak fajnie pachną. – Louis nie musiał się odwracać, by dokładnie wiedzieć, kto stał tuż za nim i mówił cicho do jego ucha.
Zrobił, co w jego mocy, by zrzucić ze swoich ust ten durny uśmiech, po czym lekko odwrócił głowę, widział twarz Harry’ego blisko swojej.
- Podoba ci się zapach moich włosów?
- Mmm, tak – odpowiedział Harry.
Louis utrzymał się w ryzach i odsunął na krok od Harry’ego, więc nie byli już tak blisko. Ponieważ bycie blisko Harry’ego było niebezpieczne, ekstremalnie niebezpieczne i Louis nie chciał ulec tej pokusie. Był żonaty. Harry miał szesnaście lat. On miał dwadzieścia trzy. Racja.
- Jak poszedł egzamin? – spytał, odwracając się do młodszego chłopaka.
- W porządku. Myślę, że zdałem, chociaż nie będę wiedział, dopóki oceny nie będą online.
- Jestem pewien, że dobrze ci poszło. Mimo wszystko jestem doskonałym korepetytorem.
- Tak, przypuszczam że jesteś w porządku – powiedział Harry, żartobliwie szturchając  ramię Louisa. – Pójdziesz ze mną porozstawiać to na półki? – spytał.
Louis przytaknął, podążając za Harrym wzdłuż alejki do kolejnej. Ne był w niej nigdy wcześniej, jedna z tych przeznaczonych na różne bibeloty.
- Jak tam w pracy? – spytał Harry.
- W pracy… jak to w pracy – odpowiedział Louis, lekko wzruszając ramionami, ostrożnie podrzucając jabłko.
Właściwie lekceważył myślenie o pracy i zauważył, że naprawdę nie był najlepszym reprezentantem obsługi klienta, ale miał to głęboko gdzieś. Oprócz tego nadal nawet nie myślał o wykonaniu sprawozdania, które zadał jego szef, pan Taylor. A już minął właściwy termin.
- Czym się zajmujesz?
- Obsługa klienta w firmie ze sztućcami.
- Cóż, nie mam o tym pojęcia. Brzmi cholernie okropnie –  powiedział Harry, lekko marszcząc nos i Louis nie mógł nic poradzić, tylko przyznać jak urocza była ta akcja.
- Jest… całkiem nudno.
- Więc dlaczego nie zajmiesz się czymś innym? To na pewno nie jest to, o czym marzyłeś dorastając.
- To nie takie proste, szczególnie dlatego, że nie byłem na studiach czy w college’u.
- Nie byłeś? – spytał zdziwiony Harry, zatrzymując się w samym środku alejki.
Louis potrząsnął głową, spoglądając nieśmiało.
- Nie do końca było mi pisane. Kiedy Eleanor zaszła w ciążę, musiałem szybko znaleźć pracę. Jest jak jest – powiedział. Spoglądając na przedmiot w ręce Harry’ego i zauważając, że jest to zupa, zmarszczył brwi, ponieważ zdecydowanie nie znajdowali się w alejce z zupami. – Err, nie sądzę, żeby to było tutaj – wytknął.
Harry spojrzał w dół na puszkę zupy, po czym z powrotem do góry z nieśmiałym uśmiechem.
- Och, wiem – powiedział, robiąc krok do przodu.
- W takim razie co tutaj robimy?
Zamiast odpowiedzieć, Harry poruszył się do przodu jeszcze bardziej i naparł na usta Louisa. Delikatny dotyk przyszedł niespodziewanie i Louis, podrywając się, odskoczył z szeroko otwartymi oczami.
- Co robisz? Ktoś może zobaczyć – syknął Louis, spoglądając na alejkę.
- Nikt tu nigdy nie przychodzi – próbował zapewnić Harry.
- Kamery ochrony?
- Dlatego, że jesteśmy w alejce, kamery niczego nie uchwycą. Po prostu nie łapią pod tym kątem – powiedział Harry, przybliżając się o krok.
- Powinienem być zaalarmowany faktem, że o tym wiesz? – rozmyślił Louis z małym uśmiechem na twarzy.
- Nie, ale powinieneś zająć swoje usta czymś lepszym przez te dziesięć sekund, które mi zostały, zanim będę musiał iść się zameldować – powiedział Harry.
I Louis naprawdę nie mógł się z tym sprzeczać,  nawet nie chciał.
Usta Harry’ego naparły na jego po raz kolejny a Louis powitał delikatny nacisk i  zaczął poruszać swoimi w odpowiedzi. W wargach Harry’ego było coś, co naprawdę go urzekało, może przez to, jak bardzo były pełne i idealne. Harry również doskonale całował, dokładnie wiedział, w jaki sposób poruszać ustami, by Louis wydawał z siebie lekkie westchnięcia. Kiedy uniósł rękę, chcąc delikatnie wpleść palce w loki Harry’ego, ten oderwał się, zanim Louis zdążył to zrobić.
- Muszę iść – wymamrotał cicho Harry, robiąc krok do tyłu. – Do zobaczenia, panie Tomlinson.
- Tak, cześć – Louis zdołał odpowiedzieć nieelokwentnie, przełykając ślinę, kiedy Harry pokierował się do końca alejki i stwierdzając, że podoba mu się takie użycie jego nazwiska.
-
- Nie mogę uwierzyć, że kupiłeś mi jabłko. Jabłko – powiedziała Eleanor, ściskając końcówkę nosa i rzucając owoc na kuchenną ladę, zanim odwróciła się z powrotem do patelni, stojącej na piecu.
- Ale jest czerwone! Byłem całkiem blisko!
- Powiedziałam ci, żebyś mi kupił pomidora! Pomidora, Louis! Przyniosłeś mi owoc, który nijak nie będzie smakował dobrze z tacos! – powiedziała Eleanor, odwracając się, by na niego spojrzeć, po czym wróciła do mieszania brązowiejącego mięsa na patelni.
- Cóż, przynajmniej to nadal owoc – mrugnął Louis.
- Cóż, wiesz co? – powiedziała Eleanor, podnosząc porzucone jabłko. – Ty możesz to zjeść ze swoim tacos! – powiedziała, rzucając nim lekko w Louisa. Nie był zbyt szybki i jabłko odbiło się od jego ramienia.
- Maltretowanie! – krzyknął dramatycznie, chociaż tak naprawdę ani trochę go nie skrzywdziło.
- Król dramatu – odpowiedziała, odwracając się od męża i skupiając się na obiedzie.
Louis przewrócił oczami, ale cokolwiek chciał powiedzieć, zamarło w jego ustach, gdy usłyszał dzwoniący telefon.
- Odbiorę – westchnął, sięgając po telefon domowy i ignorując małe fuknięcie Eleanor. Kliknąwszy przycisk odbierz na telefonie, powiedział – Halo?
- Cześć, jest Louis Tomlinson?
- Przy telefonie – odpowiedział Louis, lekko marszcząc brwi. Głos wydawał się znajomy, ale nie mógł go skojarzyć przez telefon.
- Cześć, tu Harry.
Nastąpiła chwila ciszy i Louis spojrzał w miejsce, gdzie gotowała Eleanor, po czym bez słowa wyszedł z pomieszczenia i udał się schodami w górę, z dala od wścibskich uszu.
- Cześć, co tam? Nie jesteś już w pracy? – zmarszczył brwi, ponieważ opuścił Tesco nie dalej niż godzinę temu.
- Szef pozwolił mi iść do domu i cóż… zamieszczono moją ocenę z matmy – powiedział Harry.
- Och? – podpowiedział Louis z nadzieją, że jego ton nie brzmiał skwapliwie.
- Zdałem. –Harry odetchnął i Louis mógł słyszeć radość w jego głosie.
- Tak? To świetnie, Harry!
- Tak, cóż, to tylko i wyłącznie dzięki twojej pomocy – powiedział. – Muszę coś kiedyś zrobić, by ci podziękować.
Umysł Louisa się zatrzymał, próbując powstrzymać myśli, co Harry prawdopodobnie mógłby zrobić jemu, lub dla niego.
- To- To nie jest konieczne – powiedział Louis, zacinając się. – Pomaganie ci było przyjemnością.
- Hmm – mruknął Harry, brzmiąc, jakby nad czymś myślał. – Cóż, będzie dla mnie przyjemnością, by ci to wynagrodzić – powiedział, lekko zaniżając ton głosu.
Louis wiedział, że jego oczy rozszerzyły się przez to małe stwierdzenie. Harry miał tylko szesnaście lat, przypominał sobie stale Louis i nie był do końca pewien, czy powinien być podekscytowany, czy może zaniepokojony przez to, co Harry właśnie zaznaczył.
- O cholera, muszę iść – powiedział szybko Harry, zanim Louis  mógł odpowiedzieć. – Mama jest w domu i chce wiedzieć o moim egzaminie. Ech… pogadamy później. Mam nadzieję. Cześć – powiedział szybko Harry i, zanim Louis mógł odpowiedzieć, rozłączył się.
Odsunął telefon od swojego ucha, patrząc na niego przez chwilę, po czym go wyłączył.
- Louis! – krzyknęła Eleanor z dołu. – Myślałam, że kazałam kupić ci też dodatkową sałatę!
Louis warknął, szczypiąc czubek swojego nosa. Kompletnie zapomniał. Nie mógł nic na to poradzić, nie, kiedy myśli o Harrym stale przebiegały przez jego głowę. Ten cholerny chłopak doprowadzi go w końcu do śmierci.

8 komentarzy:

  1. jaa pizgam *.* jakie mam zajebiste wyczucie, nie ma co. Weszłam na bloga minute po opublikowaniu rozdziału, hahah. A już myślałam że nie dodasz dzisiaj. Ale tak strasznie sie ciesze, że pojawił sie dzisiaj : d
    powiem ci, że z takim uśmiechem czytałam to opowiadanie żejaniemoge *.*
    hahahhahaha. no i trochę sie pośmiałam ;3
    Ogólnie jeszcze raz dziekuje ci strasznie za tłumaczenie tego opowiadania i kocham cie za to, hahah <3.
    teraz zostaje mi czekac na 6 rozdział który mam nadzieje pojawi sie szybko i na Torn - 2 rozdział, <3

    [ tina-kawaii.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój Boże ! Ja przy śnie Lou, myślałam ze to prawda ! A tutaj się okazuje, że Lou ...tylko śnił masturbujac się przy tym *_*
    Aww, a to w sklepie . Szkoda, że tak krótko :o i jeszcze gdy Hazz zadzwonił do Lou. :3
    Pozdrawiam i .. Genialny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  3. jaka ta Eleanor jest okropna, biedny Louis :(
    ale mam nadzieję, że Harry mu się 'odwdzięcy' za korepetycje :D
    świetne tłumaczenie, dziękuję, czekam na nn xx

    OdpowiedzUsuń
  4. hahaha, akcja w łóżku miażdży! xD
    Lou i Haz są kochani, wielbię to <3
    no dalej, niech się spotkają ^^
    kocham! [heart-without-you]

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie powiem nic więcej tylko: Łóżko, sklep, jabłko, telefon, łóżko, sklep, jabłko, telefon. Rozdział niszczy i mówiłam cię jak bardzo się cieszę, że tłumaczysz to opowiadanie? Nie? To mówię, DZIĘKI! :)
    Dremaer www.i-like-you-so-much.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow *__* Ten sen.. Ja myślałam, że to na ptawdę się dzieje. Haha a to Lou onanizował się przez sen. Zejebiste. I yen pocałunel w sklepie. Świetnie oddajesz emocje. Cudowne tłumaczenie. Czekam na kolejny. [Larry: becaustreulovecannothide.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku myślałam, że to nie jest sen i już miałam tak zwaną podjarkę. Ale to chyba lepiej, że wszystko działo się w głowie Louisa, bo ten pocałunek w Tesco wszystko wynagrodził *-* mwah, to było naprawdę seksowne. I mam nadzieję, że Harry jakoś odwdzięczy się Louisowi za te korki z matmy.
    Dodam jeszcze, że rozwalił mnie moment, w którym Eleanor mówi Louisowi, że chciała pomidora. Matko, nie wiem czemu, ale cały czas się śmieje.
    Odwalasz dobrą robotę z tym tłumaczeniem i naprawdę się podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten sen normalnie, awwww ja myślałam, że to serio prawda a tu takie rozczarowanie, że sen :(
    Już się nie mogę doczekać tego naprawdę *_*
    I jeszcze ten ton Harrego, że mu to wynagrodzi, już to słyszę w swojej głowie. Ale Eleanor mnie naprawdę wkurza. Nic jej nie pasuje, własnego męża się brzydzi? Dziwna jest, naprawdę. Powinni się rozstać, może Nathan by to jakoś zaakceptował. Ok to ja zabieram się za czytanie następnego rozdziału ;D

    shouldletyougo.blogspot.com
    no-cases.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń