2013/04/05

{04} A Chance of Overtime, Say, My Place at Nine


D:                                                                      
Cześć, misie x
Chciałam zrobić taki fajny myk, że nie wrzucę rozdziału w czwartek, ale za to w piątek wystartuję z nową serią, ale nie udało się, bo autorka nie zdążyła mi jeszcze odpisać. Dlatego z jednodniowym poślizgiem wrzucam kolejną część Larry’ego. Trzymajcie kciuki, żeby autorka weszła na AO3 i zgodziła się na tłumaczenie.
Ach, nadal rozdaję miłość na asku, jeśli byście chcieli. Ostatnio rozmawiamy głównie o OTP i płaczemy nad tumblrowymi gifami i ciężkim shipperskim życiem. Więc jeśli chcesz dołączyć – nie krępuj się :)

Część 4.
Nieuchwytny dobroczyńca w końcu przestaje się z nim droczyć w poniedziałek koło jedenastej, kiedy Louis odbiera połączenie i słyszy, jak jego ulubiony głos mówi – Cóż, myślę, że w końcu podjąłem decyzję.
 Chciałbyś ze mną uciec na rozpustny weekend w Cabo, uklęknąć i oświadczyć mi się; myślimy o tym samym, prawda? Louis tłumi to jednak na rzecz – Dobrze, wiedziałem, że w końcu przestaniesz się tym zamartwiać. Więc co to będzie, mój człowieku tajemnicy, Miss Saigon czy Phantom? Czy może powinienem otworzyć bazę danych następnego sezonu?
- Chyba wybiorę Phantom – mówi głos, po czym wydaje się grymasić na dźwięk tych słów. – Naprawdę sądzisz, że będzie to dobry wybór? Znaczy… Liam może nie polubić Andrewa Lloyd Webbera. W takich sprawach jest nieco snobistyczny. – Głos chichocze. – Nie mów mu, że to powiedziałem.
- Ani mru mru – mówi Louis, udając zamykanie ust dla lepszego efektu, mimo że chłopak nie jest w stanie tego zobaczyć;  poza tym, musiałby znać Liama od tego Adama czy Steve’a, żeby mu się wygadać. – I nawiązując do Webbera, widzę, że ktoś tutaj nieco się podowiadywał.
- Trochę – mówi nieśmiało głos.
- Dobrze, dobrze – mówi Louis – w takim razie w nagrodę za twoją odwagę w podejmowaniu decyzji, będę miły i zapiszę twoje dane, zamiast kazać ci śpiewać dla mnie Sunset Boulevard. – Wbrew własnej woli denerwuje się, utrzymując słuchawkę pomiędzy uchem i ramieniem, by ułożyć palce na klawiaturze. – Imię, proszę?
- Harry – mówi głos – Harry (Louis myśli – z wewnętrznym piskiem czternastolatki – że przynajmniej jego miłość posiada imię i w dodatku jest ono piękne) – i kaszle. – Harry Styles.
- Harry Styles – powtarza Louis, by móc to napisać, choć głównie by usłyszeć to we własnych ustach. – I który wieczór cię interesuje, Harry Stylesie?
- Piątkowy, tak myślę – mówi Harry. – Ten pierwszy? Ten, który nie jest dniem weterana?
- Doskonały wybór. – Louis kiwa głową. – W piątkowe wieczory zawsze jest najlepsza atmosfera moim zdaniem. Bardzo miło czekać na to przedstawienie po pracy i w ogóle.
- Och, Zayn nie pracuje – mówi Harry. – Znaczy, pracuje, ale nie w biurze ani niczym takim.
- Tak? – pyta Louis, opierając się i na chwilę zostawiając bazę danych. – Więc co robi ten szczęściarz?
- Jest artystą – mówi Harry. – Tworzy sztukę wizualną, siedzi w mieszkaniu godzinami, żeby coś z tego było. – Harry się śmieje – Louis po raz pierwszy słyszy go tak zrelaksowanego podczas całej ich wymiany połączeń telefonicznych i stawia sobie za cel sprawienie w jakikolwiek sposób, by wymusić ten śmiech na Harrym ponownie i ponownie.
- Dość efektywny rodzaj pracy – mówi Louis. – Wydaje mi się, że płatna podobnie jak w teatrze, mam rację?
Harry śmieje się ponownie, a Louis wyrzuca pięść w geście zwycięstwa. – Cóż, ma talent – mówi Harry – więc za to dostaje najwięcej, zgaduję. Ale Liam zadbałby o to nawet, gdyby tak nie było, tak sądzę.
- Liam wydaje się być dobrym facetem. – Louis kiwa głową ponownie. – Wydaje się, że Zayn jest szczęściarzem, mając go przy sobie.
- Są szczęściarzami, mając siebie nawzajem – mówi Harry, a Louis pragnie spytać go, czy on również jest szczęściarzem, mając kogoś, czy też może, tylko może, nadal szuka tego szczęśliwca, którego będzie obdarowywał. – Myślę, że polubiłbyś Liama, naprawdę. – Przerwa. – Znaczy… wydajesz się być miłym facetem.
- Cóż, dziękuję, Harry Stylesie – mówi Louis, po czym, aby ukryć swoją ekscytację, dodaje – ale pochlebstwo niestety nie doprowadzi cię do posiadania biletów po obniżonej cenie, więc może lepiej wróćmy do interesów?
- Och, racja – mówi Harry. -  Prawdopodobnie potrzebujesz ode mnie jakichś danych, pewnie.
Louis wynajduje kilka informacji o Harrym, zbierając dane do kupna biletu. Po pierwsze – jego adres wskazuje, że mieszka na jednym z przytulnych poddaszy na granicy przyzwoitej dzielnicy, skąd wiadomo, że zarabia wystarczająco, by opłacić widok na obrzeże miasta (Louis nie pozwala sobie na zdenerwowanie przez myśl, że Harry może dzwonić do niego z odległości kilku bloków, kilku bloków od miejsca, w którym on teraz siedzi). Pieniądze przelewa z jednego z tych kont American Express z minimalną wysokością rachunku i oprocentowaniem, i w ogóle (jeśli Louis dobrze rozpoznaje numer konta), co tylko potwierdza przekonania Louisa, że jego bratnia dusza jest nie tylko wspaniała i ocieka wdziękiem i dobrocią serca, ale ocieka również pieniędzmi. Mogłoby być gorzej, jeśli chodzi o bratnią duszę, myśli. Właściwie… dużo, dużo gorzej.
- W porządku – mówi, wpisując ostatnie cyfry numeru rachunku Harry’ego. – Załatwię to i prześlę mailem fakturę. Bilety powinieneś otrzymać w ciągu siedmiu do dziesięciu dni, chyba że chcesz je przez Will Call. Zgaduję, że prawdopodobnie nie chcesz, by zostały dostarczone bezpośrednio do nich, bo to niespodzianka i w ogóle.
- Och – mówi Harry i Louis sądzi, że to okropnie urocze, że większość prostych logicznie rzeczy za każdym razem jest w stanie wytrącić Harry’ego z równowagi. – Um, może przez Will Call? Zayn zawsze wszystko gubi, a nie chciałbym, żeby te bilety zostały zmieszane z jego farbą któregoś dnia, wiesz?
- Ach, Harry – Louis szeroko się uśmiecha – zawsze taki troskliwy, prawda, kochany?
Pauza. – Staram się – mówi Harry i jako że póki co nie rozłączył się ani nie poprosił, by ktoś inny przyjął jego zamówienie, Louis uznaje, że jest otwarty na jego flirt, bo jest w nim namiętnie zakochany i aktualnie fantazjuje o tym, jak Louis musi wyglądać nago.
Nie, żeby to było coś, czego Louis sam nigdy nie robił w stosunku do Harry’ego.
- W porządku, Harry Stylesie, wszystko załatwione – mówi Louis, po czym nachodzi go okropna myśl, że to może być ich ostatnia rozmowa – ale jeśli będziesz potrzebował jeszcze czegoś, zadzwoń, a ja osobiście będę ci asystował w każdy możliwy sposób, słyszysz? – Porusza brwiami i ma nadzieję, że jego ton przekazuje lubieżność jego oferty. – W każdy możliwy sposób, obiecuję.
- Możliwe, że skorzystam z tej oferty, Louisie Tomlinsonie – mówi Harry i kiedy się rozłącza, pierwszą rzeczą, którą robi Louis, zdecydowanie, kategorycznie nie jest wyjęcie telefonu i zapisanie w nim numeru Harry’ego, bo to byłaby najbardziej przerażająca możliwa opcja.
Co kłopotałoby go, gdyby nie był nieco przerażający od czasu do czasu, ale ciężkie czasy wymagają drastycznych środków, szczególnie, jeżeli chodzi o bratnie dusze.

13 komentarzy:

  1. Awww *_* Lou w końcu poznał personalia Harrego ♥
    Śliczny rozdział :)

    Mam nadzieję że do tego nowego autorka wyrazi zgodę, bo ty zawsze wynajdujesz zajebiste FF ♥

    @TeleDul

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Chciałam powiedzieć, że niedawno trafiłam na ten blog i jak na razie jestem pod wielkim wrażeniem! To genialne, że wpadłaś na pomysł tłumaczenia opowiadań! Chciałabym tak dobrze znać j. angielski, naprawdę... Cóż, gratuluję i z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału. Zapraszam Cię również na mój blog z opowiadaniem.

    Pozdrawiam
    Emerald

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko, Louis mnie totalnie powala na kolana i to w dobrym tego słowa znaczeniu... Chociaż to drugie, które właśnie przyszło mi do głowy też nie byłoby takie złe ;D Jego postać jest genialnie napisana.
    Twoje tłumaczenie jak zawsze znakomite... Naprawdę podziwiam cię za tą skrupulatność i z pewnością ogromny talent :)
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego

    @KateStylees

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwww *.* te flirty przez telefon <3 cudwne :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG, oni sa powalajacy. :D Swietne. *u*
    Dziekuje za tlumaczenie. :) Zycze cierpliwosci do nowych rozdzialow. c:
    xxxxx
    @LouLightMyWorld

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny. Chociaż czasami się gubię o co chodzi. Cóż nie jestem jak widać nowoczesna.


    co teraz chcesz tłumaczyć?

    OdpowiedzUsuń
  7. awwwww jacy oni są słodcy *_*
    Nieporadni i tacy...no słodcy no....
    Uwielbiam wszystkie twoje tłumaczenie( i prace własne) ale zarówno Art Class i to tłumaczenie podbiły moje serca. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Yeeey, nowy rozdział! *__*
    Rewelacyjny <3 kocham to opowiadanie!
    A Loui... on tu jest taki boski, te jego komentarze i wgl. cudowny ♥♥♥
    A Harry z tym ciągłym: ,,och" jest taki słodki, ale troszku wkurzający XD
    Czekam na cd! :3
    @1DWixx

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem czy to dobre określenie, ale autentycznie rzygam tęczą ♥ Jest tak cholernie świetny, a Lou tak wspaniale fantazjuje o Hazzie, że ja osobiście zdycham :D Normalnie cud! Z niecierpliwością czekam na następny ;3 Pozdrawiam, Arbbuz ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem, co tu napisać.
    Ja na miejscu Harry'ego nie opowiadałabym tak o sobie przez telefon jakiemuś nieznajomemu sprzedawcy biletów. W końcu skąd może wiedzieć, kim on jest? Ale ja to ja, niestety nie jestem Harrym {:<}, a Harry to z kolei uroczy idiota. No i może także uważa Louisa za swoją bratnią duszę, kto wie, co tam się roi pod tą kędzierzawą czupryną.
    Lirry? Oh gosh. Ale przynajmniej lepsze to niż LiLo:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobra, ok, obiecałam sobie, że od początku tej serii będę komentować.
    I, jak zwykle, moje plany poszły się... yy.. kochać.
    Podziwiam Cię za chęci i cierpliwość przy tłumaczeniu tego wszystkiego.
    Rozdział super, chociaż mało się w nim dzieje, i jakieś takie dla mnie to za krótkie ;_; Ja tak mam, wszystko musi być możliwie najdłuższe |D
    Lou jest taki... nie mam słowa na to, no. Uroczy, dziwny, zachowuje się czasami jak zakochana nastolatka |D Chociaż to chyba złe określenie. Tak czy tak... no, zakochany idiota, tak, to chyba dobre określenie! :D

    Będziesz tłumaczyć Lirry'ego, powiadasz. Podesłałabyś linka? *-*

    OdpowiedzUsuń