D:
Cześć, misie x
Chciałam zrobić taki
fajny myk, że nie wrzucę rozdziału w czwartek, ale za to w piątek wystartuję z
nową serią, ale nie udało się, bo autorka nie zdążyła mi jeszcze odpisać.
Dlatego z jednodniowym poślizgiem wrzucam kolejną część Larry’ego. Trzymajcie
kciuki, żeby autorka weszła na AO3 i zgodziła się na tłumaczenie.
Ach, nadal rozdaję
miłość na asku, jeśli byście chcieli. Ostatnio rozmawiamy głównie o OTP i
płaczemy nad tumblrowymi gifami i ciężkim shipperskim życiem. Więc jeśli chcesz
dołączyć – nie krępuj się :)
Część 4.
Nieuchwytny dobroczyńca w końcu przestaje
się z nim droczyć w poniedziałek koło jedenastej, kiedy Louis odbiera
połączenie i słyszy, jak jego ulubiony głos mówi – Cóż, myślę, że w końcu
podjąłem decyzję.
Chciałbyś ze mną uciec na rozpustny weekend w
Cabo, uklęknąć i oświadczyć mi się; myślimy o tym samym, prawda? Louis tłumi to jednak na rzecz – Dobrze,
wiedziałem, że w końcu przestaniesz się tym zamartwiać. Więc co to będzie, mój człowieku
tajemnicy, Miss Saigon czy Phantom? Czy może powinienem otworzyć
bazę danych następnego sezonu?
- Chyba wybiorę Phantom – mówi głos, po czym wydaje się grymasić na dźwięk tych
słów. – Naprawdę sądzisz, że będzie to dobry wybór? Znaczy… Liam może nie
polubić Andrewa Lloyd Webbera. W takich sprawach jest nieco snobistyczny. –
Głos chichocze. – Nie mów mu, że to powiedziałem.
- Ani mru mru – mówi Louis, udając
zamykanie ust dla lepszego efektu, mimo że chłopak nie jest w stanie tego
zobaczyć; poza tym, musiałby znać Liama
od tego Adama czy Steve’a, żeby mu się wygadać. – I nawiązując do Webbera,
widzę, że ktoś tutaj nieco się podowiadywał.
- Trochę – mówi nieśmiało głos.
- Dobrze, dobrze – mówi Louis – w takim
razie w nagrodę za twoją odwagę w podejmowaniu decyzji, będę miły i zapiszę
twoje dane, zamiast kazać ci śpiewać dla mnie Sunset Boulevard. – Wbrew własnej woli denerwuje się, utrzymując
słuchawkę pomiędzy uchem i ramieniem, by ułożyć palce na klawiaturze. – Imię, proszę?
- Harry – mówi głos – Harry (Louis myśli – z wewnętrznym
piskiem czternastolatki – że przynajmniej jego miłość posiada imię i w dodatku
jest ono piękne) – i kaszle. – Harry Styles.
- Harry Styles – powtarza Louis, by móc
to napisać, choć głównie by usłyszeć to we własnych ustach. – I który wieczór
cię interesuje, Harry Stylesie?
- Piątkowy, tak myślę – mówi Harry. – Ten
pierwszy? Ten, który nie jest dniem weterana?
- Doskonały wybór. – Louis kiwa głową. –
W piątkowe wieczory zawsze jest najlepsza atmosfera moim zdaniem. Bardzo miło
czekać na to przedstawienie po pracy i w ogóle.
- Och, Zayn nie pracuje – mówi Harry. –
Znaczy, pracuje, ale nie w biurze ani niczym takim.
- Tak? – pyta Louis, opierając się i na
chwilę zostawiając bazę danych. – Więc co robi ten szczęściarz?
- Jest artystą – mówi Harry. – Tworzy sztukę
wizualną, siedzi w mieszkaniu godzinami, żeby coś z tego było. – Harry się
śmieje – Louis po raz pierwszy słyszy go tak zrelaksowanego podczas całej ich
wymiany połączeń telefonicznych i stawia sobie za cel sprawienie w jakikolwiek
sposób, by wymusić ten śmiech na Harrym ponownie i ponownie.
- Dość efektywny rodzaj pracy – mówi Louis.
– Wydaje mi się, że płatna podobnie jak w teatrze, mam rację?
Harry śmieje się ponownie, a Louis
wyrzuca pięść w geście zwycięstwa. – Cóż, ma talent – mówi Harry – więc za to
dostaje najwięcej, zgaduję. Ale Liam zadbałby o to nawet, gdyby tak nie było,
tak sądzę.
- Liam wydaje się być dobrym facetem. –
Louis kiwa głową ponownie. – Wydaje się, że Zayn jest szczęściarzem, mając go
przy sobie.
- Są szczęściarzami, mając siebie
nawzajem – mówi Harry, a Louis pragnie spytać go, czy on również jest szczęściarzem,
mając kogoś, czy też może, tylko może, nadal szuka tego szczęśliwca, którego
będzie obdarowywał. – Myślę, że polubiłbyś Liama, naprawdę. – Przerwa. –
Znaczy… wydajesz się być miłym facetem.
- Cóż, dziękuję, Harry Stylesie – mówi Louis,
po czym, aby ukryć swoją ekscytację, dodaje – ale pochlebstwo niestety nie
doprowadzi cię do posiadania biletów po obniżonej cenie, więc może lepiej
wróćmy do interesów?
- Och, racja – mówi Harry. - Prawdopodobnie potrzebujesz ode mnie jakichś
danych, pewnie.
Louis wynajduje kilka informacji o
Harrym, zbierając dane do kupna biletu. Po pierwsze – jego adres wskazuje, że
mieszka na jednym z przytulnych poddaszy na granicy przyzwoitej dzielnicy, skąd
wiadomo, że zarabia wystarczająco, by opłacić widok na obrzeże miasta (Louis
nie pozwala sobie na zdenerwowanie przez myśl, że Harry może dzwonić do niego z
odległości kilku bloków, kilku bloków od miejsca, w którym on teraz siedzi). Pieniądze
przelewa z jednego z tych kont American Express z minimalną wysokością rachunku
i oprocentowaniem, i w ogóle (jeśli Louis dobrze rozpoznaje numer konta), co
tylko potwierdza przekonania Louisa, że jego bratnia dusza jest nie tylko
wspaniała i ocieka wdziękiem i dobrocią serca, ale ocieka również pieniędzmi.
Mogłoby być gorzej, jeśli chodzi o bratnią duszę, myśli. Właściwie… dużo, dużo
gorzej.
- W porządku – mówi, wpisując ostatnie
cyfry numeru rachunku Harry’ego. – Załatwię to i prześlę mailem fakturę. Bilety
powinieneś otrzymać w ciągu siedmiu do dziesięciu dni, chyba że chcesz je przez
Will Call. Zgaduję, że prawdopodobnie nie chcesz, by zostały dostarczone
bezpośrednio do nich, bo to niespodzianka i w ogóle.
- Och – mówi Harry i Louis sądzi, że to
okropnie urocze, że większość prostych logicznie rzeczy za każdym razem jest w
stanie wytrącić Harry’ego z równowagi. – Um, może przez Will Call? Zayn zawsze
wszystko gubi, a nie chciałbym, żeby te bilety zostały zmieszane z jego farbą
któregoś dnia, wiesz?
- Ach, Harry – Louis szeroko się uśmiecha
– zawsze taki troskliwy, prawda, kochany?
Pauza. – Staram się – mówi Harry i jako
że póki co nie rozłączył się ani nie poprosił, by ktoś inny przyjął jego
zamówienie, Louis uznaje, że jest otwarty na jego flirt, bo jest w nim
namiętnie zakochany i aktualnie fantazjuje o tym, jak Louis musi wyglądać nago.
Nie, żeby to było coś, czego Louis sam
nigdy nie robił w stosunku do Harry’ego.
- W porządku, Harry Stylesie, wszystko
załatwione – mówi Louis, po czym nachodzi go okropna myśl, że to może być ich
ostatnia rozmowa – ale jeśli będziesz potrzebował jeszcze czegoś, zadzwoń, a ja
osobiście będę ci asystował w każdy możliwy sposób, słyszysz? – Porusza brwiami
i ma nadzieję, że jego ton przekazuje lubieżność jego oferty. – W każdy możliwy
sposób, obiecuję.
- Możliwe, że skorzystam z tej oferty,
Louisie Tomlinsonie – mówi Harry i kiedy się rozłącza, pierwszą rzeczą, którą
robi Louis, zdecydowanie, kategorycznie nie jest wyjęcie telefonu i zapisanie w
nim numeru Harry’ego, bo to byłaby najbardziej przerażająca możliwa opcja.
Co kłopotałoby go, gdyby nie był nieco
przerażający od czasu do czasu, ale ciężkie czasy wymagają drastycznych
środków, szczególnie, jeżeli chodzi o bratnie dusze.
Awww *_* Lou w końcu poznał personalia Harrego ♥
OdpowiedzUsuńŚliczny rozdział :)
Mam nadzieję że do tego nowego autorka wyrazi zgodę, bo ty zawsze wynajdujesz zajebiste FF ♥
@TeleDul
Hej! Chciałam powiedzieć, że niedawno trafiłam na ten blog i jak na razie jestem pod wielkim wrażeniem! To genialne, że wpadłaś na pomysł tłumaczenia opowiadań! Chciałabym tak dobrze znać j. angielski, naprawdę... Cóż, gratuluję i z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału. Zapraszam Cię również na mój blog z opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Emerald
Matko, Louis mnie totalnie powala na kolana i to w dobrym tego słowa znaczeniu... Chociaż to drugie, które właśnie przyszło mi do głowy też nie byłoby takie złe ;D Jego postać jest genialnie napisana.
OdpowiedzUsuńTwoje tłumaczenie jak zawsze znakomite... Naprawdę podziwiam cię za tą skrupulatność i z pewnością ogromny talent :)
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego
@KateStylees
Awwww *.* te flirty przez telefon <3 cudwne :-)
OdpowiedzUsuńOMG, oni sa powalajacy. :D Swietne. *u*
OdpowiedzUsuńDziekuje za tlumaczenie. :) Zycze cierpliwosci do nowych rozdzialow. c:
xxxxx
@LouLightMyWorld
świetny. Chociaż czasami się gubię o co chodzi. Cóż nie jestem jak widać nowoczesna.
OdpowiedzUsuńco teraz chcesz tłumaczyć?
Lirry'ego
Usuńawwwww jacy oni są słodcy *_*
OdpowiedzUsuńNieporadni i tacy...no słodcy no....
Uwielbiam wszystkie twoje tłumaczenie( i prace własne) ale zarówno Art Class i to tłumaczenie podbiły moje serca. :*
Yeeey, nowy rozdział! *__*
OdpowiedzUsuńRewelacyjny <3 kocham to opowiadanie!
A Loui... on tu jest taki boski, te jego komentarze i wgl. cudowny ♥♥♥
A Harry z tym ciągłym: ,,och" jest taki słodki, ale troszku wkurzający XD
Czekam na cd! :3
@1DWixx
Nie wiem czy to dobre określenie, ale autentycznie rzygam tęczą ♥ Jest tak cholernie świetny, a Lou tak wspaniale fantazjuje o Hazzie, że ja osobiście zdycham :D Normalnie cud! Z niecierpliwością czekam na następny ;3 Pozdrawiam, Arbbuz ♥
OdpowiedzUsuńNie wiem, co tu napisać.
OdpowiedzUsuńJa na miejscu Harry'ego nie opowiadałabym tak o sobie przez telefon jakiemuś nieznajomemu sprzedawcy biletów. W końcu skąd może wiedzieć, kim on jest? Ale ja to ja, niestety nie jestem Harrym {:<}, a Harry to z kolei uroczy idiota. No i może także uważa Louisa za swoją bratnią duszę, kto wie, co tam się roi pod tą kędzierzawą czupryną.
Lirry? Oh gosh. Ale przynajmniej lepsze to niż LiLo:)
Kocham cie :O
OdpowiedzUsuńDobra, ok, obiecałam sobie, że od początku tej serii będę komentować.
OdpowiedzUsuńI, jak zwykle, moje plany poszły się... yy.. kochać.
Podziwiam Cię za chęci i cierpliwość przy tłumaczeniu tego wszystkiego.
Rozdział super, chociaż mało się w nim dzieje, i jakieś takie dla mnie to za krótkie ;_; Ja tak mam, wszystko musi być możliwie najdłuższe |D
Lou jest taki... nie mam słowa na to, no. Uroczy, dziwny, zachowuje się czasami jak zakochana nastolatka |D Chociaż to chyba złe określenie. Tak czy tak... no, zakochany idiota, tak, to chyba dobre określenie! :D
Będziesz tłumaczyć Lirry'ego, powiadasz. Podesłałabyś linka? *-*